Rozdział 22

2.6K 70 2
                                    

Kwiecień 2017, Rzym

Nicola

- Nicola, musimy iść.

- To idźcie.

- To Twój trening, więc zbieraj się.

- Nigdzie nie idę. - Powiedziałem przez zęby.

- Nie możesz wiecznie opuszczać treningów.

- Mam teraz ważniejsze rzeczy do roboty niż mecze i treningi.

- Mówię ostatni raz, żebyś brał torbę i zszedł do auta, mama czeka na dole.

- Muszę tu zostać.

W końcu odważyłem się spojrzeć na siostrę, która stała w drzwiach. Siedziałem przy szpitalnym łóżku, na którym leżał nasz tata podłączony do masy kabelków i oczekiwał na kolejne badania. Nie zamierzałem stąd wychodzić mimo tego, że czekał na mnie trener i cała drużyna.

- Muszę. - Powtórzyłem ciszej wpatrując się szklanymi oczami na starszą siostrę.

- Ja z nim zostanę. - Jessica podeszła do nas i położyła rękę na moim ramieniu.

- Nicola... - Usłyszeliśmy cichy głos taty.

- Co się dzieje? - Spojrzałem na niego zmartwiony.

- Idź. Idź na trening, dla mnie. - Wyszeptał.

- Ale ja...

- Nie ma ale, synku. - Pokręcił delikatnie głową. - Twoja siostra będzie Cię godnie zastępować. - Zaśmiał się.

- Dobrze, ale wrócę zaraz po treningu. - Obiecałem ze łzami w oczach.

Tata kiwnął głową, a ja podniosłem torbę sportową z podłogi i ruszyłem do wyjścia.

Nie chciałem go zostawiać ani na moment bo bałem się, że któreś pożegnanie w końcu będzie tym ostatnim. Nic mnie tak nie przerażało, jak myśl o stracie taty. Zdawałem sobie sprawę jak chory jest i rozumiałem, że mama chciała dla mnie jak najlepiej mówiąc mi o tym tak późno, ale w głębi serca czułem żal. Żal, gniew i smutek. Miałem tylko piętnaście lat i nie chciałem przebywać siedem dni w tygodniu przez prawie całą dobę w szpitalnych murach, ale jeszcze bardziej nie chciałem, żeby tata nas zostawił.

- Przyszedłeś. - Powitała mnie z uśmiechem mama.

- Tylko dlatego, że prosił mnie o to tata. - Burknąłem zapisanając pasy.

- Pamiętaj, że robisz to też dla siebie. Masz talent. - Powiedziała dumnie wyjeżdzając z parkingu.

- Dlaczego nas to spotkało? - Spojrzałem na rodzicielkę. - Czemu akurat tata musiał zachorować? - Zmarszczyłem brwi.

- Nie wiem kochanie. - Zaczęła. - Czasami po prostu tak się dzieje, że dobrych ludzi spotykają złe rzeczy.

Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na krajobraz po prawej stronie, aby mama nie zobaczyła moich łez. Nienawidziłem kiedy mówiąc tak dotkliwe rzeczy ma przy tym rację. Miała cholerną rację.

Rodzice kochali mnie i Jessice tak samo. Nigdy żadnego z nas nie faworyzowali, więc i żadne nie czuło się gorsze. Przynajmniej nie przez nich. Nie do końca wiedziałem, jak z tym wszystkim czuje się moja siostra, bo odkąd tata zachorował nie rozmawiam z nikim za wiele, ale jednocześnie wiem, że nikt nie zdaje sobie sprawy jak ja się w tym wszystkim odnajduję.

Nie odnajduję.

Obwiniam się o chorobę ojca i wiem, że po jego śmierci będę się obwiniał też o nią. Nie potrafię spać, jeść ani skupić się na treningu o ile w ogóle na niego dotrę. Zawalam szkołę i moją przyszłość w piłce dodatkowo kłócąc się z ludźmi, na których mi zależy, i którym zależy na mnie, ale nie potrafię inaczej. Może to mój sposób na radzenie sobie z bólem, z myślą, że ukochana osoba umiera, a może po prostu głupota.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz