Rozdział 27

3.2K 80 15
                                    

- Strasznie tu gorąco. - Westchnęłam wychodząc z samolotu za chłopakami.

- Mówiłem, że moja bluza nie będzie Ci potrzebna. - Zaśmiał się Nicola.

- Jeszcze zobaczymy. - Burknęłam.

Wylądowaliśmy w stolicy Kataru, gdzie temperatura sięgała trzydziestu stopni Celsjusza, więc jedyne o czym teraz marzyłam to jak najszybciej znaleźć się w hotelu, w którym miałam nadzieję, że działająca klimatyzacja trochę mnie uratuje. Nigdy nie lubiłam wysokich temperatur, a dodatkowo klimat panujący w Ad-Dauha wpędzał wszystkich w złe samopoczucie. Prawie wszystkich.

- Ja się czuję jak u siebie. - Odezwał się nagle Nicola, po którym nie było widać zmęczenia.

- Stul pysk, Zalewski. - Z ponurą miną spojrzał na niego Bielik, który po raz kolejny wycierał chusteczką mokre od potu czoło.

- Pogoda prawie jak we Włoszech.

- Bawi Cię to?

- Trochę. - Zalewski z szerokim uśmiechem przyglądał się Krystianowi.

- Daleko jeszcze? - Zapytałam drepcząc za szatynem.

- Dobre pytanie. - Zastanowił się. - Gdzie my właściwie idziemy?

- Do tego autokaru, co miał tu na nas czekać i zawieźć do hotelu, ale kierowcy się przysnęło. - Odezwał się Lewandowski.

- Zajebiście. - Burknął Nicola.

- Nie marudź, podobno Ci się podoba. - Zerknęłam na Nico.

- Nie powiedziałem, że mi się podoba, tylko, że dupa poci mi się mniej niż wam. - Powiedział z tak poważną miną, że zaśmiałam się z jego słów głośniej niż zamierzałam.

- Nawet własna laska ma z Ciebie bekę. - Zauważył Bielik.

- Wyrażaj się, pachołku.

- Malutki Nico się zdenerwował, ojej.

- Zamknij pizdę, bo wpierdol dostaniesz.

- Nicola. - Trener spojrzał na szatyna. - Jeszcze słowo, a obiecuję, że osobiście wyślę Cię do Warszawy i zafunduję miejsce w młodzieżówce.

- W czym? - Zapytałam Zalewskiego.

- W Reprezentacji Polski do lat dwudziestu jeden w moim przypadku. Stamtąd możesz przejść do seniorów, czyli do Reprezentacji tych zjebów. - Nicola gestem ręki objął chłopaków idących przed nami.

- Zalewski. Powiedziałem coś. - Trener był widocznie zirytowany.

- Przepraszam. - Burknął do mężczyzny.

- No! W końcu jest! - Krzyknął ktoś na przodzie grupy, a ja po paru sekundach ujrzałam wysoki autokar w biało czerwonych barwach.

- Pakujcie walizki i wsiadajcie bo już jesteśmy spóźnieni. - Ponaglił wszystkich trener.

- Nico... - Odezwałam się cicho kiedy siedzieliśmy już na naszych miejscach w autokarze.

- Hm? - Spojrzał na mnie pytająco.

- Czy ja jestem jedyną dziewczyną, która z wami przyleciała?

- Nie. - Zaśmiał się. - Jutro mają przylecieć dupy Lewego i Szczęsnego.

- Kto ma przylecieć? - Mężczyźni, którzy siedzieli razem dwa rzędy przed nami, obrócili się i pytająco spojrzeli na Zalewskiego.

- Żony. - Poprawił się szatyn kryjąc śmiech.

- Mówiłem Ci, Lewy. Ta dzisiejsza młodzież jest okropna. - Wojtek pokręcił głową, choć na jego twarzy ujrzałam malutki uśmiech, którego ewidentnie chciał ukryć.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz