Rozdział 54 1.2

1.1K 61 5
                                    

- Nie chcę. - Rzuciłam niechętnie, nieco zirytowana ciągłym odmawianiem.

- Ale dlaczego? - Powtórzył pytanie po raz kolejny tego dnia.

- Bo nie widzę w tym najmniejszego sensu. - Podniosłam głos. - Daj mi spokój.

- Chodź ze mną, proszę. - Nicola chodził za mną od rana jak cień, a ja miałam go już serdecznie dość.

- Co Ci tak zależy?

- Nie chcę, żebyś siedziała sama w domu w weekend.

- Potrafię się sobą zająć. - Wymamrotałam próbując ominąć chłopaka i dostać się do kuchni, ale ten mnie zatrzymał.

- Proszę. - Szepnął kładąc dłonie na moich biodrach, a mnie przeszły dreszcze.

Minął tydzień odkąd postanowiliśmy zrobić sobie przerwę w związku i to było chyba najdłuższe siedem dni w moim życiu. Staraliśmy się żyć normalnie, bez żadnych zbliżeń, czułych słów czy intymnych nocy. Nawet nam to wychodziło, choć nie był to łatwy czas, a przecież końca jeszcze nie widać. Nie wiem, kiedy wrócimy do siebie, kiedy będę na tyle gotowa, by znów tworzyć z Nicolą normalny związek, ae tydzień to zdecydowanie za mało na kolejne zmiany.

Jestem rozbita i nie wiem co ze sobą robić w ciągu dnia, gdy mijamy się ze sobą lub udajemy na mieście znajomych, a co chwila ktoś podchodzi po zdjęcie, mówiąc, że jesteśmy ich ulubioną, znaną parą.

Zamiast odpowiedzieć chłopakowi i zniknąć z jego pola widzenia, wpatrywałam się w jego oczy zapominając języka, a on robił dokładnie to samo. Trwaliśmy w ciszy zdecydowanie za długo, a gdy zauważyłam, że twarz Nicoli niebezpiecznie zbliża się do moich ust, odchrząknęłam i nieco się odsunęłam, przez co ręce szatyna zsunęły się z bioder. Wypuściłam głośno powietrze, nie zdając sobie nawet sprawy, że wstrzymywałam je zdecydowanie za długo.

- Dobrze. - Odparłam zawstydzona. - Pójdę z Tobą.

- Naprawdę? - W oczach chłopaka można było dostrzec błysk, a na twarzy szeroki uśmiech i dołeczki. W połączeniu z rozwaloną, ciemną grzywką i widocznymi rysami żuchwy, całość wyglądała naprawdę dobrze.

Oh, Lena.

- Tak. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.

Może wcale nie będzie tak źle? Nicola namawiał mnie do pójścia na imprezę do znajomego, który w końcu nie ma nic wspólnego z Dawidem, który od ostatnich wydarzeń nie dawał znaku życia i miałam nadzieję, że tak zostanie.

Początkowo nie miałam ochoty nigdzie z nim wychodzić, bo będąc w separacji nie widziałam sensu, abym mu towarzyszyła, zwłaszcza, że obecny tam alkohol mógłby wszystko zepsuć, ale nie udało mi się wytrwać w tym postanowieniu.

Najbardziej obawiałam się chyba tego, że będę świadkiem jego flirtowania z innymi dziewczynami, czego byłam niemal pewna, tak samo jak tego, że nie będę mogła przecież nic z tym zrobić. Sama zaproponowałam przerwę i mogę mieć pretensje tylko do siebie.

- Bądź gotowa na dwudziestą, dobrze?

- Mhm. - Kiwnęłam głową, a usta zacisnęłam w cienką linię.

Nicola w odpowiedzi uśmiechnął się i po chwili zniknął w łazience, a ja splotłam dłonie za plecami i delikatnie zaczęłam się kiwać na boki zostając myślami w sytuacji, gdzie oczy i ręce chłopaka skupione były na mnie.

- To będzie ciekawy wieczór. - Rzuciłam w myślach do siebie i podreptałam do sypialni wybrać odpowiedni strój na dziś.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz