Rozdział 13

2.6K 85 3
                                    

Maj 2016, Rzym

- Dobrze, Nicola! Tak jest! - Usłyszałem biegnąc z piłką ku bramce.

Kiedy okrągły przedmiot przekroczył białą linię, mój tata krzyknął z radości, a ja z szerokim uśmiechem pobiegłem go przytulić.

- Gratuluję pierwszej bramki. - Pogłaskał mnie po prostych włosach.

- Dzięki. - Powiedziałem zawstydzony zrzucając jego rękę z mojej głowy.

- Nicola! Gramy! - Krzyknął trener w naszą stronę.

- No już, wracaj na boisko. - Uśmiechnął się do mnie, na co kiwnąłem głową i pobiegłem na murawę.

Byłem z siebie taki dumny. To była moja pierwsza bramka w barwach klubu, który uwierzył, że mogę grać zawodowo. Wzięli mnie pod swoje skrzydła i pod okiem trenera i mojego taty ciężko trenowałem by móc kiedyś żyć z tego, co naprawdę kochałem. Roma była dla mnie drugim domem. Nigdzie nie spędzałem tyle czasu, ile tutaj wraz z tatą, dzięki któremu w ogóle to wszystko miało miejsce. To on zaszczepił we mnie miłość do piłki nożnej i wiedziałem, że kiedyś będę mu jeszcze bardziej wdzięczny niż jestem obecnie.

~~~~~~

- Świetnie Ci poszło. - Uśmiechnął się do mnie kiedy po ostatnim gwizdku schodziliśmy z boiska.

- Wiem. - Powiedziałem dumnie.

- Skromny od najmłodszych lat. - Zaśmiał się. - Przebierz się i pójdziemy na lody.

Kiwnąłem wesoło głową i zniknąłem za drzwiami szatni wraz z kolegami.

Minęło może dziesięć minut kiedy znów znalazłem się przy tacie. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę centrum. W tak tłocznym mieście jak Rzym ciężko było nam znaleźć wolne miejsce parkingowe, więc zrezygnowani oddaliliśmy się od rynku i po paru okrążeniach ostatecznie zaparkowaliśmy przy jednej z wielu kamienic na niewielkiej, brukowanej uliczce.

~~~~~~

- Dobre?

- Mhm. - Kiwnąłem twierdząco głową jedząc swoją porcję lodów.

Siedzieliśmy w niewielkim parku na ławce, nad którą cień dawało nad spore drzewo. Dzień był wyjątkowo upalny i mimo, że mi taka temperatura nie przeszkadzała, mój tata wyglądał na zmęczonego.

- Coś się dzieje? - Spojrzałem na niego zaniepokojony.

- Nie, to tylko te upały. - Uśmiechnął się blado. - Jedz bo się roztopią. - Kiwnął w stronę lodów.

Kontynuowałem choć siedziałem teraz jak na szpilkach. Kochałem go najbardziej na świecie i nie wiem co bym zrobił gdyby go zabrakło. Próbowałem odpychać te myśli jak najdalej wyobrażając sobie jak spokojnie dożywa starości u boku mojej mamy, siostry i mnie. Jak widzi moje debiuty, które wiem, że są zarówno moimi jak i jego marzeniami. Jeździł ze mną parę razy w tygodniu do Rzymu, gdzie mieliśmy godzinę drogi w jedną stronę i nigdy nie było sytuacji, w której mówił, że nie może, że nie chce mu się ze mną jechać. Zawsze był uśmiechnięty i gotowy do wyjścia szybciej niż ja. Widziałem, że to sprawia mu radość, że może spędzać z synem więcej czasu robiąc to, co oboje kochaliśmy.

- Wracajmy, mama pewnie już czeka z obiadem. - Wstał powoli i założył okulary przeciwsłoneczne.

Zeskoczyłem z ławki bez słowa i dotrzymując ojcu kroku powędrowaliśmy w stronę samochodu.

Podczas podróży do domu rozmawialiśmy o dzisiejszym treningu i widziałem, że jego samopoczucie uległo poprawie, więc nie zaczynałem tego tematu. Tata chwalił mnie, że moja gra ostatnio mocno się poprawiła i jeśli nie zwolnię tempa z pewnością zechcą mnie też do reprezentacji, na co głośno się zaśmiałem.

- Nie ma co się śmiać, taka prawda. - Spojrzał na mnie rozpromieniony.

- Tato, ja mam dopiero czternaście lat. - Zauważyłem.

- To nic. Zobaczysz, że czeka na Ciebie kariera. - Mówił uśmiechając się bardziej do siebie niż do mnie.

- Myślisz, że zechcą mnie w reprezentacji?

- Musisz ciężko pracować, żeby Cię przyjęli. - Mruknął. - Szczerze mówiąc, chciałbym, żebyś zadebiutował w reprezentacji Polski.

- Polski? - Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Tak. - Powiedział krótko. - Jesteśmy Polakami mimo, że całe życie mieszkasz we Włoszech. - Przypomniał mi.

- No nie wiem. - Powiedziałem nieco ciszej.

- Nie zmuszam Cię, zrobisz jak będziesz uważał. - Znowu się uśmiechnął.

- Ma to jakiś sens, jak tak teraz o tym mówisz.

- Oczywiście, że ma. - Powiedział kiedy wjeżdzaliśmy na podjazd.

Tata zgasił silnik i odpiął pasy odwracając się w moją stronę.

- Jeśli byłbyś chętny, możemy w wakacje polecieć do Polski dogadać szczegóły.

- Tak szybko? Ja...

- Wiem, że masz dopiero czternaście lat. Nie trenowałbyś od razu w Polsce, nie o to mi chodzi. - Pokręcił głową. - Chciałbym bardziej pokazać Ci sam kraj, Warszawę i parę treningów z poziomu trybun, tak na początek. - Jego oczy błyszczały.

- Pewnie! - Krzyknąłem uradowany.

- Cieszę się, że spodobał Ci się ten pomysł. - Pogłaskał mnie po włosach. - A teraz chodź, bo mama naprawdę będzie zła.

Szedłem za tatą zadowolony i wyobrażałem sobie wspólne, przyszłe wakacje, gdzie oprócz samego zwiedzania mieliśmy poświęcić czas na moją ukochaną piłkę nożną. Spoglądałem na niego idąc parę metrów za nim będąc naprawdę szczęśliwym, że mam takiego ojca. Ojca, który poświęca czas dla syna, który ma takie same pasje, i który powinien żyć tysiąc lat dla swoich dzieci. Będąc tym wesołym czternastolatkiem myślałem, że świat już zawsze będzie tak wyglądał. Nigdy nie dosięgną mnie problemy dorosłych ludzi, nigdy nie doświadczę ogromnej straty w młodym wieku i nigdy nie zmienię się w typ człowieka, którym zawsze gardziłem.

Parę lat później miałem przekonać się jednak, że wszystkie moje wyobrażenia o szczęśliwym życiu u boku rodziny, którą kochałem, były tylko żałosnym wytworem w mojej głowie i choć bardzo kochałem mamę i siostrę, musiałem odejść.

Pewnego dnia obudziłem się z myślą, że w końcu nadszedł czas, gdy powinienem spełnić marzenie mojego ojca, który patrzył na mnie z góry i chciałby, żebym wyrósł na porządnego człowieka, którym przeciwieństwem się stałem.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz