Rozdział 42

2K 68 23
                                    

Nicola w końcu wrócił na trening, a ja mogłam siedzieć na trybunach i przyglądać się wysiłkom chłopaków, zamiast słuchać Nico w pokoju hotelowym jak mu źle. Muszę jednak przyznać, że bywały momenty kiedy nie chciałam stamtąd wychodzić, ale zaczęłam tęsknić za resztą drużyny mimo, że minęły tylko niecałe trzy dni.

Był już wieczór kiedy męźczyźni przygotowywali się do kolejnego meczu, który miał odbyć się jutro i martwiłam się jak sobie poradzą, patrząc jak cięźko jest im się przystosować do panującego tu klimatu, ale trzymałam za nich kciuki.

- Hej, co słychać? - Damski głos wyrwał mnie z wpatrywania się w spoconego Zalewskiego, który polewał sobie twarz i tatuaże na ramionach wodą.

- Mogło być lepiej. - Z małym uśmiechem na ustach zerknęłam w stronę nieba wskazując na mocne Słońce.

- Racja. - Zaśmiała się. - Jak się sprawdza mój mąż? - Marina wzrokiem powędrowała w stronę bramki, przy której stał Wojtek.

- Nieźle, chyba najlepiej z nich wszystkich. - Odpowiedziałam szczerze.

- Zawsze mu powtarzam, że zasłużył by tu być. - Kobieta skrzyżowała ręce na piersiach, a dumny uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Miał jakieś wątpliwości? - Zerknęłam na nią.

- Jak każdy. - Wzruszyła ramionami. - Czasami w siebie nie wierzy, ale na szczęście jestem ja, która regularnie odtrąca od niego złe myśli. - Zaśmiała się cicho.

Kiwnęłam głową i wzrokiem poszukałam Nico, który właśnie leżał na murawie. Wyglądał, jakby miał już dość, a Bielik i Matty stali nad nim i raz po raz polewali wodą z niewielkiej butelki zmuszając go tym samym do wstania i kontynuowania treningu.

- Jesteście pojebani. - Burknął na tyle głośno, aby trener mógł go skarcić.

- Jak on się czuje? - Zwróciła się do mnie Marina, której wzrok ewidentnie posmutniał.

- Chyba dobrze. - Zamyśliłam się. - Przeżywał przerwę od treningów conajmniej jakby odsunięto go na rok, a nie dwa dni. - Pokręciłam głową.

- A w szpitalu nic...?

- Wszystkie wyniki były dobre. - Dokończyłam, wiedząc co chce powiedzieć. - Jest zdrowy. - Uśmiechnęłam się nie rozumiejąc jej zmartwienia.

- To najważniejsze. - Pogładziła mnie po ramieniu, a na jej usta wrócił przyjazny, choć niewielki uśmiech.

Przysięgam, jeśli któryś z piłkarzy naopowiadał bzdur na temat stanu zdrowia Nicoli, osobiście skrócę go o głowę. Lub inną część ciała, która zabolałaby bardziej.

A może to Nico nie mówi mi wszystkiego?

Po zakończonym treningu niektórzy wrócili do swoich pokoi, a niektórzy zatrzymali się w pobliskiej restauracji, gdzie również wylądowaliśmy z Nicolą. Wyglądał na szczęśliwego, więc nie chciałam mu marudzić gdy na stole pojawił się alkohol, choć przekleństwa miałam już na końcu języka.

- Za jutrzejszą wygraną! - Krzyknął jeden z piłkarzy, a pozostali podnieśli swoje kieliszki i po chwili opróżnili zawartość.

Nico skrzywił się nieco i popił alkohol sokiem pomarańczowym. Potrząsnął lekko głową, po czym zaczął rozglądać się za czymś, co mógłby nałożyć sobie na talerz i skonsumować.

- Co tam? - Rzucił kiedy zorientował się, że przyglądam mu się od dłuższej chwili.

- Znowu? - Syknęłam pokazując wzrokiem na litrową butelkę wódki.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz