Zaparkowałem samochód pod stadionem i wygrzebałem się ze środka. Zabrałem z bagażnika torbę sportową, którą naszykowałem już poprzedniego dnia i z szybko bijącym sercem, skierowałem się do szatni, którą tak dobrze pamiętałem. Jeszcze przed otwarciem drzwi usłyszałem męskie głosy i poczułem, że z każdą sekundą stresuję się coraz bardziej.
To mój pierwszy trening z nimi i choć znaliśmy się w większości od małego, nie wiedziałem, czy nie mają do mnie żalu z powodu odejścia.
- Nico!
- Zalewski!
- Zale!
Gdy tylko wszedłem do szatni, wszyscy zwrócili wzrok na mnie i ku mojemu zaskoczeniu, uśmiechnięci od ucha do ucha, podeszli do mnie, krzycząc moje imię.
- Jest nasz mały Nico! - Przede mną nagle wyrósł Paulo, z którym trzymałem się kiedyś najbliżej. - Gdzie Ty byłeś, jak Cię nie było? - Zaśmiał się, głaszcząc mnie po włosach.
- Nareszcie wróciłeś na stare śmieci, co? - Obok Dybali pojawił się Pellegrini, w którego za dziecka byłem strasznie wpatrzony.
No dobra, dalej jestem.
- Wy... Nie jesteście źli? - Wydukałem zmieszany, przyglądając się chłopakom.
- Źli? - Zaśmiali się jednocześnie. - Za starzy na to jesteśmy. - Paulo pokręcił głową, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.
- Chyba i tak powinienem was przeprosić, że tak po prostu odszedłem. - Podrapałem się po potylicy. - To było szczeniackie zachowanie. - Dopowiedziałem unikając ich wzroku.
- Dalej jesteś szczeniakiem. - Rzucił Lukaku, który siedział niedaleko.
- A Ty jesteś...
- No, panowie! Gotowi?! - Zanim zdążyłem dokończyć, na moje szczęście do szatni wszedł trener.
- My tak, ale mamy tu rodzynka, który trochę się spóźnił. - Odezwał się Pellegrini, krzyżując ręce na piersiach, a na jego twarz wkradł się malutki uśmieszek.
- No tak. - Daniele spojrzał w moim kierunku. - Nico ma dziś swój pierwszy trening. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - W szafce masz gotowy strój, przebierz się i dołącz do nas jak najszybciej. - Poinformował mnie. - A reszta na boisko, już! - Krzyknął i wyszedł z szatni.
Koledzy z drużyny poklepali mnie po plecach, gdy wychodzili z pomieszczenia, a po chwili zostałem już całkiem sam.
Stałem w szatni, w której ostatni raz, zaraz przed opuszczeniem Romy, również byłem samotny. Wyszedłem w trakcie treningu, wkurwiony na cały świat, że to nie dla mnie, że dłużej tak nie mogę, że piłka bez taty jest chuja warta. Obwiniałem trenera, całą drużynę, a przecież oni chcieli mi tylko pomóc. Teraz, po latach, znów tu jestem i nikt nie ma mi tego za złe, przez co czuję się jeszcze bardziej winny.
Nim łzy, które napływały do kącików oczu, zdążyły się wydostać, mrugnąłem szybko parę razy i poszukałem wzrokiem przygotowanej dla mnie szafki. Jedyna nieotwarta, jeszcze bez nazwiska i numerku, chyba należała do mnie, więc odłożyłem torbę na ławkę i sięgnąłem po zawartość. Przebrałem się najszybciej jak mogłem i po chwili znów stałem w stroju Romy. Znowu miałem na sobie ich kolory, z których zawsze byłem tak dumny, a które potraktowałem bez szacunku. W głębi serca nigdy nie przestałem ich kochać, przecież koszulkę ze swoim nazwiskiem zabrałem nawet do Warszawy. Ten klub dał tacie szansę na lepsze życie, ale również dał szansę mnie, na dobrą przyszłość i drugi raz nie mogłem jej zmarnować.
- Nicola! Co tak długo? - Trener zerknął na mnie, kiedy wchodziłem na boisko.
- Zamyśliłem się, przepraszam. - Powiedziałem zgodnie z prawdą zerkając na meżczyznę.
- Niedługo mecz, musisz się przyłożyć, jeśli chcesz grać w pierwszym składzie.
- Pierwszym składzie?
Trener nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się delikatnie i puścił mi oczko.
Dołączyłem do kolegów z drużyny, którzy rozgrzewali się na murawie, a w głowie wciąż wirowało mi ostatnie zdanie trenera. Czy Daniele naprawdę widzi we mnie potencjał na pierwszy skład? Co prawda, nie jestem już najmłodszy, bo na ten sezon dołączyło do nas parę nowych twarzy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę, ale to ja mam już jakąś historię w tym klubie. Muszę tylko uwierzyć w siebie i pokazać wszystkim, że nadaję się na wyjście jako pierwsza jedenastka.
Wiem, że potrafię.
~~~~~~
- Świetny trening! Brawo, panowie! - Trener klasnął w dłonie. - Na dziś jesteście wolni, do zobaczenia za trzy dni.
Szedłem za kolegami w kierunku szatni, zmęczony jak nigdy, ale jednocześnie dumny, bo czułem, że pokazałem się z naprawdę dobrej strony, jak na pierwszy trening.
- Nicola! Zaczekaj. - Daniele zwrócił się do mnie, na co odwróciłem się do niego, nieco zdezorientowany.
Mężczyzna podszedł do mnie z poważną miną, przez co nieźle się zestresowałem, zastanawiając się, co zrobiłem źle.
- Jestem z Ciebie naprawdę dumny. - Odezwał się, a ja otwarłem usta ze zdziwienia.
- Słucham?
- Pokazałeś poziom i nie odstawałeś od reszty. - Zaczął. - Poza tym, wróciłeś po takiej historii, ze skruchą, co szanuję, ale też chcę, żebyś wiedział, że nikt nie ma Ci tego za złe.
- Ja...
- Wiem, że się tym martwisz, więc musiałem to powiedzieć. - Przerwał mi. - Najważniejsze jest to, że zrozumiałeś swój błąd, a teraz musimy się skupić na przyszłości. Razem, jako drużyna.
- Dziękuję, naprawdę. - Wykrztusiłem z siebie, nie wiedząc za bardzo jak się zachować.
- Widzimy się za trzy dni na kolejnym treningu, Nico. - Trener poklepał mnie po ramieniu i skierował się w stronę budynku stadionu, zostawiając mnie samego.
- Ja pierdolę. - Mruknąłem do siebie, nie dowierzając, co się dzieje, a po chwili również zniknąłem w szatni, dołączając do kolegów.
Teraz naprawdę nie mogę zepsuć takiej okazji.
![](https://img.wattpad.com/cover/338719527-288-k623015.jpg)
CZYTASZ
Dla Ciebie / Nicola Zalewski
FanfictionZmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w przerwach od treningów wiedzie imprezowe życie nie przejmując się konsekwencjami swoich czynów ani słów...