Rozdział 19

2.4K 67 1
                                    

- No dawaj, nie daj się prosić. - Nalegałem.

- Nicola, ile razy mam Ci mówić, że nie jestem zainteresowana?

- Ja tylko chcę z Tobą zapalić, a nie Cię zaliczyć. - Powiedziałem pijany. - Chociaż jest to kuszące. - Dodałem.

- Jesteś bezczelny. - Rzuciła i wstała z kanapy, na której siedzieliśmy.

- Przepraszam! Wracaj! - Krzyknąłem do Nicol, ale ta zniknęła w innym pomieszczeniu ignorując moje słowa. - Kurwa. - Mruknąłem do siebie.

- Co, podryw się nie udał? - Obok mnie usiadła Veronica śmiejąc się z moich działań.

- Spierdalaj. - Burknąłem, na co ta wybuchła śmiechem.

Była pijana, co było widać i słychać, bo język plątał jej się niemiłosiernie, a oczy świeciły od ilości wypitego alkoholu. Od samego wejścia mówiła mi, żebym nie zrobił nic głupiego i najlepiej, gdybym nie zbliżał się do Nicol, ale oczywiście jej nie posłuchałem. Byłem zbyt pewny siebie, żeby choćby pomyśleć, że szatynka nie będzie mnie chciała. Na szczęście przez alkohol będę wstydził się swoich słów skierowanych do Nicol dopiero rano, gdy wytrzeźwieję.

- Ja mogę Ci ją zastąpić. - Rzuciła Veronica wpatrując się we mnie intensywnie.

- Co? - Spojrzałem na nią zdziwiony.

- Możemy wyjść razem na balkon zapalić, jeśli masz ochotę. - Uśmiechnęła się.

- Myślałem, że... Nieważne. - Pokręciłem głową. - Chodźmy. - Wstałem z kanapy ciągnąc za rękę brunetkę.

~~~~~~

- Odpuść ją sobie. - Rzuciła wypuszczając dym z ust.

- Chyba tak zrobię. - Odparłem.

- Nie brzmisz przekonująco. - Spojrzała na mnie.

- Chyba wyjadę z Włoch. - Powiedziałem wpatrując się w ciemność przede mną całkowicie zmieniając temat.

- Co? - Dziewczyna zakrztusiła się dymem. - Jak to "wyjadę"?

- Muszę zmienić otoczenie, niszczy mnie to wszystko i ja niszczę wszystkich. - Powiedziałem cicho opierając się łokciami o barierkę balkonu.

- Zostawisz rodzinę? Zostawisz... mnie? - Veronica dołączyła do mnie podając mi przy tym jointa.

- Muszę. - Odpowiedziałem szybko i zaciągnąłem się używką.

- Nic nie musisz. - Powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Zostań, musisz odbudować relacje z trenerem i wrócić na boisko.

- Wyjebane mam w Rome. - Spojrzałem na nią. - Nie chcą mnie tam, więc nie będę się prosił.

- Ale...

- Jeśli teraz by mnie przywrócili, to tylko dlatego, że wiedzą o moim ojcu. - Wpatrywałem się w dziewczynę. - Nie chcę tego, nie chcę współczucia. - Dodałem ciszej.

- Nico... - Szepnęła.

W kącikach oczu pojawiły się pierwsze łzy, czego bardzo nie chciałem, zwłaszcza przy świadkach. Byłem wkurwiony, że znów do tego wracam, że znowu mam ochotę płakać, że taty nie ma obok mnie. W głębi duszy doceniałem obecność Veronicy, ale nikt nie zmieni mojego zdania o wyjeździe. Nie robię tego dla nich, w pewnym sensie nie robię tego nawet dla siebie. Robię to dla taty, żeby w końcu był ze mnie dumny.

- Nie możesz mnie tu zostawić. Samej. - Mówiła cicho.

- Będziemy pisać, dzwonić, rozmawiać na kamerkach. - Wyliczałem. - Jakoś to będzie.

Gdyby tylko wiedziała w tamtym momencie, że będę takim chujem, że urwę z nią kontakt dla nowych znajomych w Polsce.

- Gdzie chcesz wyjechać?

- Do Polski. - Odpowiedziałem szybko. - Żeby w końcu grać dla Polskiej Reprezentacji.

- Przyjmą Cię?

- Już dawno mnie chcieli. - Rzuciłem. - To ja zbyt długo się zastanawiałem.

- A co z Romą?

- Nie wyrzucili mnie, tylko narazie odsunęli, więc wygodniej dla mnie będzie mieszkać w Warszawie. Nie będę siedział z założonymi rękami czekając na łaskawość Romy, której nawet nie chcę.

- Nie wiem czy to dobry pomysł...

- Ale ja wiem. Tak będzie dla nas wszystkich najlepiej.

- Nas wszystkich?! Zastanowiłeś się jak ja się z tym wszystkim czuję?! - Podniosła głos.

- Przecież mówiłem, że będziemy...

- Gówno mnie obchodzi czy będziemy do siebie dzwonić. - Jej oczy zaczęły błyszczeć od łez. - Potrzebuję Cię tu, na miejscu. - Powiedziała nieco ciszej.

- Vera...

- Nie, Nico. Przestań. Nie mów do mnie tym tonem. - Pokręciła głową, a następnie spojrzała w niebo, nie chcąc uronić łez.

- Tylko nie płacz...

- Nie płacz?! - Nasze oczy spotkały się. Jej były równie wielkie, ciemne i pewnie przekrwione jak moje.

Skrywała w nich cały ból mojego odejścia, choć bardzo nie chciała tego pokazać. Znaliśmy się tyle lat, przeżyliśmy razem wiele wspaniałych chwil, zbliżyliśmy się do siebie może aż za bardzo. Trochę się w tym wszystkim po drodze zagubiliśmy, ale było już za późno, żeby wrócić do koleżeństwa. Jeśli teraz nie odejdę, później będzie nas to bolało za bardzo. Później może być dla mnie za późno.

- Muszę myśleć o swojej przyszłości. - Powiedziałem spokojnie wpatrując się w dziewczynę.

- Pewnie, Ty zawsze myślisz tylko o sobie! - Podniosła głos.

- Wiesz, że to nieprawda.

- Tylko Ty, Ty i Ty. - Wymachiwała rękoma. - A jak nie Ty, to ta pieprzona Nicol!

- Veronica...

- Wiesz, że to prawda. - Uspokoiła się. - Od kiedy zaczęliśmy ze sobą sypiać, widzisz we mnie głównie obiekt seksualny. - Rzuciła. - Nie chcę tak. - Dodała.

- Kochanie... Nie chcę żegnać się w ten sposób.

- Nie mów do mnie kochanie. - Pokręciła głową.

- Nie traktuję Cię jako obiekt seksualny. Jesteś moją przyjaciółką i mnie też boli to rozstanie, ale nie mam wyjścia. - Zbliżyłem się do brunetki.

- Nie możesz mnie zostawić... - Szepnęła.

- Przepraszam. - Powiedziałem cicho. - Przepraszam za wszystko, przepraszam, że taki jestem i zostawiam Cię tu, ale nie możesz ze mną lecieć. Muszę zacząć na nowo, sam.

Veronica spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Dzieliło nas parę centymetrów, a nasze oddechy mieszały się ze sobą. Czułem jej perfumy, woń marihuany i alkoholu. Kręciło mi się od tego wszystkiego w głowie, do tego byłem strasznie rozbity i chciało mi się płakać, że znowu kogoś ranię. Czułem, że zawiodłem. Zawiodłem jako syn, brat, przyjaciel. Zawiodłem jako człowiek.

- Będę tęsknić. - Położyła swoją dłoń na moją klatkę piersiową.

- Ja też, kochanie. Ja też... - Moje dłonie wylądowały na jej biodrach, na których znajdował się cienki materiał czarnej sukienki, a nasze czoła zetknęły się ze sobą.

Ostatni raz spojrzeliśmy sobie w oczy, żeby po chwili sprawić, aby nasze usta połączyły się w delikatnym pocałunku.

Musiałem wyjechać. Musiałem zakończyć naszą toksyczną relację, przez którą zrobiłem tej dziewczynie wodę z mózgu. Nie mogliśmy tak dłużej funkcjonować. Veronica zasługiwała na kogoś lepszego. Powinna robić takie rzeczy z kimś, komu na niej zależy bardziej niż mi. Chciałem przyjaciółki, oparcia w trudnych chwilach, a skończyliśmy razem w łóżku niezliczoną ilość razy. Nie chciałem już jej dłużej okłamywać, że kiedyś mogłoby nam się udać. Nie potrafiłem usiedzieć w jednym miejscu dłuższy czas. Na każdej imprezie podrywałem inną dziewczynę, a Veronica zmuszona była na to wszystko patrzeć. Musiałem to przerwać i tylko wyjazd z kraju mógł mi w tym pomóc.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz