Rozdział 36

1.6K 76 2
                                    

Po odśpiewaniu dwóch hymnów przez kibiców i zawodników, zabrzmiał pierwszy gwizdek, a mecz oficjalnie się rozpoczął. Z przejęciem śledziłyśmy każdy ruch piłkarzy, a ja dodatkowo cieszyłam się, że Nicola wyszedł w pierwszym składzie, bo wiedziałam jakie to było dla niego ważne. Raz po raz ktoś podnosił się z ziemi przez zderzenie z innym piłkarzem, posypało się parę żółtych kartek dla obu drużyn, co było zrozumiałe, gdy każdy miał ambicje, żeby być najlepszym.

Kiedy w trzydziestej szóstej minucie sędzia podyktował karnego dla Polski, trybuny zawrzały, a kapitan drużyny przygotowywał się do oddania strzału. Z emocji na chwilę wszyscy wstrzymaliśmy oddech oczekując gwizdka, który pozwoliłby Robertowi na spotkanie z piłką, a to z perspektywy kibiców dłużyło się niemiłosiernie. Gdy myśleliśmy, że to już ta chwila, piłkarz Reprezentacji Meksyku podszedł do Wojtka i, zamiast stać na wyznaczonym miejscu nie przeszkadzając, zaczął wymachiwać rękoma w jego kierunku ewidentnie mając do niego jakiś problem. Szczęsny, mimo wiedzy, że musi zachować zimną krew, odepchnął mężczyznę, a następnie zaczął iść pewnym krokiem w jego kierunku. Sędzia, gdy tylko zobaczył co się dzieje, podbiegł do piłkarzy i stanął pomiędzy nimi. Po krótkiej dyskusji, której niestety nie mogliśmy usłyszeć, ujrzeliśmy żółty kartonik skierowany do bramkarza, a zaraz po tym drugą kartkę o tym samym kolorze wyciągnął dla mężczyzny z przeciwnej drużyny.

- Muszą być ostrożniejsi. - Rzuciła spokojnie Ania przyglądając się sytuacji.

- Barany grać nie potrafią i nasi chłopcy przez to cierpią! - Oburzała się Marina, która nie zamierzała iść w ślady koleżanki.

- Uspokój się. - Żona Lewego delikatnie zaśmiała się na zdenerwowanie Mariny.

- Kto ich w ogóle dopuścił do gry! - Znów krzyknęła.

Siedziałam w ciszy nie zamierzając się udzielać, bo nie wiedziałam nawet co miałabym powiedzieć, dopóki nie ujrzałam ostatniej osoby, która teraz powinna podbiec pod tą cholerną bramkę.

- Na jaką cholerę tam biegniesz! - Krzyknęłam wstając z krzesełka.

Kobiety spojrzały na mnie pytająco, po czym skierowały głowy na bramkę, gdzie do dwóch zainteresowanych oraz sędziego podbiegł Zalewski stając w obronie Szczęsnego.

- Jeszcze jego tam brakowało! - Pokręciłam głową.

- Siadaj, pewnie tylko porozmawiają. - Marina pociągnęła mnie za rękę, a z jej ust nie schodził dumny uśmiech.

Sędzia po paru sekundach wyciągnał żółty kartkę i pokazał ją Nicoli, a ja myślałam, że spadnę z krzesełka w tym momencie.

- No bez jaj! - Krzyknęłam glośniej niż zamierzałam przyglądając się wszystkiemu nie wierząc w to, co się dzieje.

- Nie mogą tak zbierać kartek, to też ma znaczenie na mundialu. - Poinformowała nas Ania.

- Muszą odpowiadać za swoją głupotę. - Burknęłam krzyżując ręce na piersiach.

- Najważniejsze, żeby nie zgarnęli drugiej, bo będą mieli po grze. - Zmartwiła się Marina, u której w końcu zniknął uśmiech z twarzy.

Po opanowaniu sytuacji przez sędziego, piłkarze wrócili na swoje pozycje, a Lewy mógł nareszcie oddać strzał, który pozwoliłby zakończyć pierwszą połowę meczu z przewagą jednego gola dla Polski. Gwizdek rozbrzmiał, a trybuny zamarły. Wszystko trwało parę sekund, po których polscy kibice zaczęli krzyczeć z radości. Kapitan drużyny trafił do bramki, z naszych twarzy nie schodził szeroki uśmiech, a Ania krzyczała z radości dorównując reszcie kibiców.

Pierwsza połowa dobiegła końca, a Reprezentacje obu państw skierowały się do szatni, gdzie mieli spędzić następne piętnaście minut, po czym wrócić na drugą połowę.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz