Rozdział 3

2.9K 102 12
                                    

Kiedy znaleźliśmy się pod klatką chłopaka dotarło do mnie, że to naprawdę głupi pomysł. Znałam go, nie, nie znałam go tak właściwie, a teraz miałam iść z nim do jego mieszkania bo tak po prostu mi to zaproponował. Może nie wyglądał jakoś groźnie, zwłaszcza gdy podmuch wiatru rozwiewał jego grzywkę na różne strony, ale dalej nie wiedziałam kim tak naprawdę jest. Poczułam szybsze bicie serca i strach, że może mi się coś stać. Byłam tylko osiemnastoletnią dziewczyną, która nawet nie znała podstaw samoobrony, a w razie konieczności jedyną opcją, gdzie mogłabym zadzwonić po pomoc była policja, której wolałabym uniknąć.

- Zapraszam. - Nicola otworzył drzwi i gestem wskazał, żebym weszła do środka.

Stałam nieruchomo gapiąc się raz na niego, raz na wnętrze klatki i milczałam.

- Ogłuchłaś? No wchodź. - Powtórzył lekko zirytowany moją postawą.

- Nie. - Odezwałam się w końcu robiąc krok w tył.

- Co?

- Nie. - Powtórzyłam szybko i pewniej niż przed chwilą.

- Boże... - Chłopak spojrzał w niebo, a następnie nerwowo przeczesał dłonią gęste włosy. - Czemu? - Spojrzał na mnie pytająco.

- Nie znam Cię. - Stwierdziłam powoli. - Tak nie można. - Pokręciłam głową.

- Kobieto, naprawdę myślisz, że ktoś, o kim ciągle piszą wszystkie serwisy sportowe mógłby uprowadzić laskę do mieszkania i coś jej zrobić?

- Mhm. - Powoli kiwnęłam twierdząco głową.

- Jesteś psychiczna. - Powiedział krótko.

- Byłabym, gdybym tam z Tobą weszła. - Wskazałam palcem na klatkę.

- Dobra, pierdolę to. - Machnął ręką.

- Co?

- Głucha jesteś? Mówię, że to pierdolę, radź sobie sama od teraz. - Ostatni raz na mnie spojrzał po czym zniknął za drzwiami, które powoli się za nim zamknęły.

- Świetnie, do niczego Cię nie potrzebuję! - Krzyknęłam choć wiedziałam, że chłopak już mnie nie słyszy. - Cholerny piłkarzyk. - Szepnęłam do siebie.

Wzięłam walizkę do ręki i odwróciwszy się podreptałam w stronę centrum. Droga nie była długa, choć nie wiedziałam dokładnie ile czasu minęło, bo mój telefon od poprzedniej nocy był rozładowany. Stanęłam pod Złotymi Tarasami rozglądając się dokoła.

- I co teraz? - Mruknęłam do siebie.

Przez myśl przeszło mi, aby wieczorem udać się do noclegowni dla bezdomnych, ale nie mogłam się przemóc, żeby zapytać kogoś o drogę. Na ulicy również nie mogłam zostać, a więcej pomysłów nie miałam. Z dworca pewnie mnie wyrzucą, a Nicoli wykrzyczałam, że poradzę sobie sama. Jestem w dupie.

Nie jestem z siebie dumna, ale cały dzień włóczyłam się po mieście, a za ostatnie pieniądze kupiłam dwie drożdzówki, które zjadłam na ławce w parku. Robiło się coraz ciemniej, nie miałam żadnego planu i czułam, że zaraz po prostu rozpłaczę się siedząc tutaj w samotności. Zatęskniłam za Patrykiem mimo tego co mi zrobił. Teraz miałam przed oczami tylko te dobre chwile, momenty, w których naprawdę się kochaliśmy i byliśmy razem szczęśliwi. Mieliśmy być ze sobą na dobre i złe, do końca życia, założyć rodzinę i nie powtórzyć błędów moich rodziców. Łzy powoli spływały po moich policzkach kiedy przypominałam sobie nas razem jeszcze parę dni temu cieszących się swoją obecnością.

- Pomóc w czymś? - Usłyszałam nad sobą.

- Hm? - Podniosłam głowę szukając osoby, do której należał głos, który wyrwał mnie ze wspomnień.

- Pomóc w czymś? - Powtórzył wysoki, starszy mężczyzna ubrany w długi płaszcz.

- Nie, dziękuję. - Powiedziałam szybko i wstałam z ławki. - Muszę już iść.

Odwróciłam się i chwytając walizkę podreptałam jak najdalej od nieznajomego, który uświadomił mi, że nie mogę kolejnej nocy spędzić na dworze. Schowałam resztki godności do kieszeni i przyśpieszyłam kroku czując, że ktoś za mną podąża. Bałam się, że to ten starszy mężczyzna postanowił iść za mną bo nie spodobała mu się moja odpowiedź na jego zaczepkę. Nerwowo odwróciłam się by spojrzeć przez ramię i ujrzeć pustą przestrzeń. Byłam sama. Odetchnęłam z ulgą choć serce wciąż biło jak szalone. Robiło się coraz ciemniej, a ja musiałam wydostać się z tego parku zanim całkiem nastanie noc. Próbowałam przypomnieć sobie poranną drogę, którą przebrnęłam z Nicolą i choć parę razy się zgubiłam, ostatecznie wyszłam na docelowej ulicy. Odnalazłam odpowiedni budynek i drzwi i stanęłam dokładnie w tym samym miejscu, co rano.

- Nie wierzę. - Szepnęłam gapiąc się na lekko podświetlony domofon. - Jak on się nazywa? - Zastanowiłam się czytając kolejne nazwiska przy drzwiach.

Próbowałam przypomnieć sobie, jak nazwali go ci dwaj, którzy zaczepili mnie nad ranem, zanim Nicola ich odgonił, ale wszystko pamiętałam jakby przez mgłę. Jeszcze raz przeczytałam powoli każde nazwisko mrużąc oczy.

- Zalewski! - Powiedziałam głośniej niż planowałam i po przyłożeniu dłoni do ust upewniłam się czy nikt nie przechodził obok.

Wybrałam numerek dwanaście, przy którym widniało nazwisko chłopaka i już po chwili usłyszałam dźwięk połączenia. Nikt nie odebrał. Nie ma go w domu? Spróbowałam jeszcze raz i jeszcze raz, aż w końcu usłyszałam zachrypnięty, męski głos.

- Halo?

- Tu Lena, mogę wejść? - Powiedziałam niepewnie z gulą w gardle.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz