Rozdział 31

2.3K 82 11
                                    

- Czy wy jesteście poważni?! - Głos trenera niósł się po całym stadionie.

- Przepraszamy. - Piłkarze zgodnie kiwnęli głowami.

- Nie możemy tolerować takiego zachowania. Jest mundial, do cholery!

- Wiemy, to się już nie powtórzy. - Odezwał się Nicola.

- To przez wczorajszą kolację, wszyscy późno wrócili i...

- Tylko wasza dwójka jak zwykle nie zdążyła na czas. - Trener skrzyżował ręce na piersiach.

Siedziałam na jednym z tysięcy krzesełek, tuż przy boisku, więc doskonale słyszałam rozmowę mężczyzn, choć nie należała ona do tych z kategorii przyjemnych. Nie można było odmówić trenerowi racji, gdy mówił, że takiego zachowania nie można tolerować. Teraz liczyła się każda minuta spędzona na treningach przed tak ważnymi rozgrywkami, jakie czekały naszą Reprezentację i jeśli ja zdawałam sobie z tego sprawę, to tym bardziej powinni mieć to na uwadze piłkarze powołani na mistrzostwa świata.

- Zostaniemy po treningu, żeby nadrobić. - Zaproponował Krystian.

- Nie. - Trener pokręcił głową. - Macie dać z siebie teraz dwieście procent jeśli chcecie mieć jakiekolwiek szanse na wyjście na murawę podczas tych mistrzostw.

- Oczywiście. - Zalewski kiwnął szybko głową.

Oczy Nicoli błyszczały, gdy wpatrywał się w trenera, a grzywka jak zwykle zasłaniała czoło, co czyniło go naprawdę uroczym na tle starszych kolegów. Widać było zakłopotanie na jego twarzy. Był to jego pierwszy mundial i naprawdę wątpię, że chciałby każdy mecz przesiedzieć na ławce. Wiem, jak ważny jest dla niego i pewnie dla jego ojca ten wyjazd, ale nie mogę tym, ani jego ładną buźką usprawiedliwiać zachowania Nicoli, a już na pewno on nie może tego zrobić. Zalewski musi wziąć się w garść i jeśli będę zmuszona trzymać go na czas mundialu zdala od Bielika, to tak właśnie zrobię.

- Dołączcie do reszty. - Trener kiwnął głową w kierunku grupy piłkarzy, a sam szedł... w moją stronę?

- Lena? Możemy porozmawiać?

- Oczywiście. - Skinęłam i udałam się na murawę, tuż przy wejściu na boisko.

- Chciałem pogadać o Nicoli. - Zaczął. - Wiem, że jesteście młodzi i wasz związek jest świeży, ale...

- Ja nie mam nic wspólnego z jego dzisiejszym spóźnieniem. - Przerwałam mężczyźnie.

Nie rozumiałam, dlaczego twierdził, że jego zachowanie jest moją winą. Nie jestem jego matką i na pewno nie będę się tak zachowywać bo pan Zalewski nie potrafi sam o siebie zadbać. Im dłużej wpatrywałam się w trenera, tym bardziej zaczynałam wierzyć, że nie jestem tu tak mile widziana, jak mi zapewniano.

- Po prostu nie chciałbym, żeby marnował swój talent.

- Sugeruje pan, że marnuje go przeze mnie?

- Na ostatnich treningach, na których byłaś, biegał naprawdę rozkojarzony. - Przypomniał mi.

- A mnie się wydaje, że swój talent marnował kiedy między treningami chlał zamiast odpoczywać. - Powiedziałam nie przejmując się czy trener Nicoli zdawał sobie sprawę z rozrywkowego życia piłkarza.

- Mundial to ważne wydarzenie i nie możemy pozwolić, aby cokolwiek lub ktokolwiek stał na drodze do zwycięstwa. - Schował ręce za plecy ignorując moją wypowiedź jakby nie dopuszczał do siebie, że jego najmłodszy piłkarz mógł się tak zachowywać.

- Z pewnością to nie ja jestem tą osobą, która może przeszkadzać Nico na tym wyjeździe. - Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Słuchaj. - Westchnął. - Nie chcę być Twoim wrogiem. - Pokręcił głową. - Martwię się o Nico, jest młody, ma przed sobą całą karierę, a takie sytuacje jak ta może mu tylko zaszkodzić. Nie chcę go odsuwać za jedno spóźnienie, ale chłopcy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że takie zachowanie nie może się powtarzać bo w końcu wylecą. - Twarz trenera złagodniała kiedy czekał na moją reakcję.

- Ja też się o niego martwię, niech mi Pan wierzy. - Zaczęłam. - Nie nalegałam na przyjazd tutaj, byłam wręcz przeciwna temu, bo nie chciałam przeszkadzać, ale jeśli Nico ma się czuć lepiej przez moją obecność, to nie mogę go teraz zostawić. - Stwierdziłam będąc pewna swoich słów.

- Dobrze. - Odetchnął. - A co do wczorajszej kolacji...

- Jeszcze raz powtarzam, nie mam z tym nic wspólnego. Jeśli za dużo wypili i przez to spóźnili się na dzisiejszy trening, to jest to wyłącznie ich wina. - Powiedziałam surowo. - Nicola i Krystian są dorośli, nie zamierzam być matką czy nianią żadnego z nich. - Dopowiedziałam chcąc zakończyć rozmowę, która i tak prowadziła donikąd.

- Masz rację. - Odezwał się po chwili, a moje oczy powiększyły się na te słowa. Byłam pewna, że znowu odbije piłeczkę. - Niepotrzebnie podejrzewałem, że... Albo nie ważne. - Pokręcił głową.

- O co chodzi?

- Kiedy zobaczyłem, jak razem wchodzicie spóźnieni na boisko, moją pierwszą myślą nie była ta wczorajsza kolacja i alkohol tylko...

- Niech pan nie kończy. - Pomachałam przed nim rękoma kręcąc szybko głową. - Tu nie ma czasu na takie rzeczy. - Puściłam oczko uśmiechając się delikatnie, choć w środku byłam strasznie zażenowana.

- Tak. - Zaśmiał się nerwowo drapiąc się po głowie. - Lepiej wrócę do chłopaków, jutro ważny mecz. - Mężczyzna z wypiekami na twarzy odwrócił się na pięcie i podreptał w stronę piłkarzy, a ja wypuściłam powietrze ustami, nie zdając sobie nawet sprawy, że przez chwilę je wstrzymywałam.

Odprowadzałam pana Czesława wzrokiem, co spowodowało, że moje oczy zatrzymały się w pewnym momencie na szatynie, który pytająco spoglądał na swojego trenera wracającego ode mnie. Mężczyzna przechodząc obok Nicoli pogłaskał go po włosach jednocześnie coś do niego mówiąc, ale byli zbyt daleko, abym mogła podsłuchać jego słowa. Zalewski zerknął na mnie z nieśmiałym uśmiechem i palcami przeczesał gestą grzywkę, czego byłam fanką, choć wstyd mi było się do tego przyznać.

Wróciłam na swoje krzesełko, na którym siedziałam, zanim trener zawołał mnie do siebie i obserwowałam resztę treningu chłopaków w ciszy zastanawiając się czy pan Czesław wyniósł z tej rozmowy jakieś wnioski. Wiedziałam, że nie mam sobie nic do zarzucenia, ale faktycznie z jego strony mogło to wyglądać inaczej. Wcześniej nie miał żadnych uwag do mojego przyjazdu ani wspólnego pokoju w hotelu, więc postanowiłam nie zaprzątać sobie tym więcej głowy i po prostu bardziej przypilnować Zalewskiego, choć obiecałam sobie, że nie będę mu matkować, czego swoją drogą nienawidził. Jeśli jego obietnice o zmianie nie były tylko pustymi słowami, to teraz był odpowiedni moment, żeby to pokazać. Przede mną, trenerem i tatą, który spoglądał z góry na syna.

Nicola podbiegł za linię boiska, żeby po chwili chwycić za butelkę wody leżącej w przenośnej lodówce turystycznej i po wypiciu niewielkiej ilości płynu, resztę wylać sobie na twarz i szyję. Jego włosy i koszulka delikatnie się zmoczyły, a ja, jak typowa napalona fanka młodego, przystojnego piłkarzyka wpatrywałam się w szatyna kiedy ten po raz kolejny przeczesywał palcami wilgotne włosy.

- Nie gap się! - Krzyknął w moim kierunku, co sprowadziło mnie z powrotem na ziemię.

- Nikt nie chciałby się na Ciebie gapić! - Odkrzyknęłam kłamiąc, bo z tyłu głowy przewijały mi się te wszystkie przerobione filmiki z mordą Zalewskiego i ogromną ilością serduszek, które miałam nieprzyjemność obejrzeć kiedy leżałam sama w pokoju hotelowym.

Nicola zaśmiał się tylko na moje słowa i pokręcił głową nie wierząc w to co powiedziałam, co było do przewidzenia znając jego wysokie ego.

Uwielbiałam jego uśmiech i dołeczki w policzkach, ale równie mocno kochałam mu dogryzać i miałam nadzieję, że nikt ani nic mi tego nie odbierze, a już na pewno nie tak szybko, jak przyjdzie mi się przekonać.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz