Rozdział 4

3.2K 105 54
                                    

- Czuj się jak u siebie. - Powiedział wpuszczając mnie do środka.

- Nie zamierzam. - Rzuciłam szybko odstawiając walizkę pod drzwi.

- Powinnaś. - Spojrzał na mnie. - Trochę tu posiedzisz.

- Co?

- A gdzie niby pójdziesz?

- Coś wymyślę.

- Z pewnością. - Zaśmiał się.

- Mieszkasz sam?

- Tak wyszło.

- A gdzie Twoi rodzice?

- Jestem dorosły, to chyba normalne, że z nimi nie mieszkam. - Wzruszył ramionami.

- Ta, pewnie mieli Cię dosyć. - Palnęłam szybko.

Nagle poczułam jak moje plecy zderzają się ze ścianą znajdującą się za mną, a moje ramię ściskał szatyn.

- Nigdy tak nie mów. - Syknął.

- Mhm. - Jęknęłam.

Jeszcze przez chwilę wpatrywał się we mnie ze złością w oczach, po czym puścił moje ramię i zrobił dwa kroki do tyłu przeczesując przy tym gęste włosy.

- Może to nie jest dobry pomysł, żebym tu została? - Zapytałam cicho masując rękę.

- Nie. - Powiedział natychmiast. - Zostań. - Dodał nieco spokojniej.

Kiwnęłam głową i podążyłam za chłopakiem do jednego z pokoi.

- Tu będziesz spała. Podoba Ci się? - Zapytał wciąż utrzymując kamienną twarz.

- Może być. - Mruknęłam.

- To dobrze, bo to mój pokój.

- Co?

Spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie usiadł na dużym łóżku znajdującym się po prawej stronie pokoju.

- Może i mam w chuj pieniędzy, ale po co miałbym wynajmować większe mieszkanie skoro jestem sam? - Zapytał choć domyślałam się, że wcale nie czeka na moją odpowiedź.

- Nie będę z Tobą spała. - Pokręciłam głową.

- Możesz jeszcze spać na podłodze.

- Niezła propozycja, przemyślę to. - Uśmiechnęłam się krzywo do chłopaka i rozejrzałam po pokoju.

Ściany pomieszczenia pomalowane były na jasno szary kolor, wszystkie meble były białe, a duże okno z szerokim parapetem ukazywało widok na panoramę Warszawy. Znajdowaliśmy się na piątym piętrze, więc nie mogliśmy narzekać na widoki. Podeszłam do okna, żeby lepiej wszystkiemu się przyjrzeć i już po chwili poczułam oddech chłopaka na mojej szyi. Momentalnie wstrzymałam oddech przypominając sobie niedawny wspólny wyjazd z Patrykiem.

Stałam przy hotelowym, wielkim oknie i podziwiałam jeszcze większe miasto. Nie mogłam napatrzeć się na te ogromne budynki i maleńkich ludzi śpieszących się zapewne do pracy. To było moje małe marzenie, które w końcu zostało spełnione, w dodatku przez ukochaną osobę. Była naprawdę wczesna godzina, słońce jeszcze wschodziło, a mój chłopak spał w najlepsze. Ubrana w szlafrok, trzymająca filiżankę kawy odwróciłam się, żeby ujrzeć jego twarz. Był cudowny. Mimo wszystkich kłótni i przykrych momentów naprawdę go kochałam. Wierzyłam, że jest dobrą osobą, która po prostu trochę się pogubiła, ale byłam tu, aby go naprawić. Odwróciłam się z powrotem do okna i znów wpatrywałam się w panoramę stolicy nie chcąc, by kiedykolwiek to się skończyło. Po chwili poczułam oddech chłopaka na mojej szyi, przez który dostałam gęsiej skórki i zmrużyłam oczy. Jego miękkie usta dotknęły mojej bladej skóry i wędrowały coraz wyżej. Delikatnie odwrócił mnie tak, bym mogła na niego spojrzeć, a wtedy pocałował moje usta.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz