Rozdział 35

2.2K 83 5
                                    

W końcu nadszedł dzień pierwszego meczu Polskiej Reprezentacji na Mistrzostwach Świata w Katarze. Wszyscy od rana chodzili nieźle zestresowani, a przy śniadaniu, na którym była cała drużyna, dało się wyczuć napiętą atmosferę. Mimo, że ktoś co jakiś czas chciał zażartować, miałam wrażenie, że reszta reaguje śmiechem jedynie z grzeczności. Wiem, że dla niektórych to już kolejny mundial, ale domyślam się, że stres związany z tak dużym wydarzeniem organizowanym co cztery lata za każdym razem będzie tak samo wielki. Stresu dokładał również panujący tutaj klimat i wysoka temperatura, gdzie wielu piłkarzy nie było przystosowanych do takich warunków i martwili się, czy zdołają wytrzymać dziewięćdziesiąt minut na boisku. Nicola zapewniał mnie, że da radę, bo przecież całe życie mieszkał we Włoszech, co za tym idzie, był bardziej przystosowany niż koledzy z drużyny, ale ja, jak to ja, martwiłam się o niego jak bardzo przygotowany by nie był.

- Co jest? - Szturchnął mnie delikatnie w ramię wytrącając przy tym z zamyślenia.

- Nic. - Skłamałam kręcąc powoli głową.

- Przecież widzę.

- Stresuję się. - Odważyłam się w końcu spojrzeć na chłopaka.

- Co? - Zaśmiał się. - To nie Ty masz dziś mecz.

- Wiem, ale wszyscy siedzicie jak na stypie. - Rozejrzałam się dookoła.

- To ważny dzień. - Mruknął. - Każdy chciałby się pokazać z jak najlepszej strony przy pierwszym wyjściu, ale przejdzie im.

- Chyba wam. - Zauważyłam.

- Ja jestem pewny swoich umiejętności. - Powiedział dumnie.

- Żebyś zaraz na ławce całego meczu nie przesiedział, Zalewski. - Rzucił Bielik siedzący naprzeciwko.

- Stul pysk. - Odpyskował mu Nicola. - Trener już zadecydował, zapomniałeś? - Uśmiechnął się delikatnie.

- Nie zesraj się. - Burknął w odpowiedzi i wrócił do grzebania widelcem w jajecznicy, która leżała przed nim na białym talerzu.

Zalewski odpowiedział głośnym śmiechem, a następnie upił sporą ilość kawy z białego kubka. Po śniadaniu cała drużyna udała się na ostatni trening przed meczem, gdzie ich rywalem miała być Reprezentacja Meksyku, a ja, chcąc się przygotować na to wydarzenie, udałam się do naszego pokoju hotelowego, gdzie wzięłam długi prysznic, aby choć na chwilę się odprężyć. Po wyjściu z łazienki zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w wysoki kucyk. Przed samym wyjściem założyłam na siebie jasne, dość szerokie jeansy i koszulkę w barwach Reprezentacji Polski z nazwiskiem oraz numerkiem Nicoli na plecach, którą sprezentował mi sztab szkoleniowy, czego dowiedziałam się z karteczki dołączonej do bluzki.

- Miło z ich strony. - Mruknęłam do siebie przeglądając się w wysokim lustrze, które znajdowało się w malutkim przedpokoju.

~~~~~~

- Już jesteś? - Spojrzałam na Nicolę wchodzącego do pokoju.

- Wyszedłem trochę wcześniej, żeby zaprowadzić Cię na odpowiednie miejsce. - Uśmiechnął się nieśmiało. - Skąd masz tą koszulkę? - Przekręcił delikatnie głowę przyglądając się mojej osobie.

- Od sztabu. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Leżała na łóżku z karteczką, że to od nich dla mnie. - Powiedziałam uradowana kołysząc się lekko.

- Odwróć się. - Poprosił.

Obróciłam się powoli, żeby Nico mógł zobaczyć tył koszulki, a następnie znów zwróciłam się ku chłopakowi, któremu spojrzałam w oczy w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Ładna. - Mruknął.

- Ja czy koszulka? - Zaśmiałam się.

- To i to. - Uśmiechnął się podchodząc do mnie i łapiąc za biodra.

Pochylił się lekko, żeby móc mnie pocałować, a kiedy nasze usta się złączyły, mocniej zacisnął dłonie na moim ciele.

- Musimy już iść. - Oderwałam się od chłopaka próbując brzmieć poważnie. - Nie rozpraszaj się przed meczem. - Dopowiedziałam klepiąc go kilka razy w ramię.

- Wiem, wiem. - Westchnął i palcami przeczeszał ciemne włosy.

~~~~~~

- Twoja mam i siostra będą? - Zapytałam idąc z chłopakiem przez długi tunel.

- Nie mogły przyjechać. - Odparł. - Nie dostały wolnego, ale będą oglądać mecze w telewizji. - Powiedział nieco weselej.

O mamie i siostrze Nicoli dowiedziałam się dopiero w momencie, kiedy postanowił wyjawić mi prawdę o swoim ojcu jeszcze przed wylotem na mundial. Nie mówił o nich za wiele, ale nigdy nie były to złe rzeczy. Z opowieści domyślałam się, że są zżytą rodziną i Nico musi być ciężko ze świadomością, że jego najbliżsi nie mogą być tu teraz z nim, choć kibicują mu pewnie z całego serca.

- Gdyby tylko mogły, na pewno by przyjechały. - Splotłam nasze palce przybliżając się do Zalewskiego.

Nico zacisnął mocniej swoją dłoń i skierowaliśmy się na trybuny, w stronę krzesełek, gdzie jedno z nich czekało na mnie. Było dość wcześnie, więc nie mijaliśmy zbyt wielu fanów piłki nożnej, co pomogło nam szybciej dostać się na miejsce.

- O, już jesteście. - Nicola uśmiechnął się i przywitał z dwiema starszymi od siebie kobietami.

- Cześć Nico. - Odwzajemniły uśmiech, po czym obie spojrzały na mnie. - Ty pewnie jesteś Lena. - Odezwała się jedna z nich.

- Tak, dzień dobry. - Rzuciłam nieśmiało.

- To Marina, a to Ania. - Wytłumaczył mi Zalewski. - Żony Wojtka i Lewego. - Wskazał po kolei na kobiety.

- Skąd...

- Wojtek opowiadał, że ich mały kolega ma dziewczynę. - Przerwała mi Marina. - Cieszył się jak dziecko, gdy o tym mówił. - Zaśmiała się kręcąc głową.

- Mały kolega? - Upewnił się Nico.

- Mhm. - Marina zakryła dłonią usta, żeby ukryć pojawiający się uśmiech na twarzy.

- Dobra, ja was zostawiam i lecę się przygotować do meczu. - Nicola pożegnał się z każdą z nas i oddalił się.

Do meczu pozostało czterdzieści minut, a stadion coraz bardziej się zapełniał. W międzyczasie rozmawiałyśmy z Mariną i Anią o naszym życiu, chłopakach z drużyny, a także o historii naszego poznania się z Nicolą. Z początku trudno było mi się otworzyć przed dziewczynami, wiedziałam, że są starsze, a to było nasze pierwsze spotkanie w życiu, co również nie pomagało w przełamaniu się. Na szczęście kobiety okazały się naprawdę sympatyczne, a przez dużą ilość czasu, którą miałyśmy przed meczem, w końcu się zaaklimatyzowałam.

Kiedy trybuny zawrzały, skierowałam wzrok na boisko, gdzie moim oczom ukazali się wybiegający na murawę piłkarze obu drużyn. Była to dopiero rozgrzewka, ale fani już teraz żywo reagowali na ich widok. Miałyśmy z dziewczynami zapewnione dobre miejsca, dzięki którym byłyśmy stosunkowo blisko, aby dostrzec poszczególnych mężczyzn, więc automatycznie zaczęłam szukać Nico.

- Tam są. - Ania palcem wskazującym poinformowała nas, gdzie znajdują się interesujący nas piłkarze.

Zalewski i Lewy na zmianę strzelali do bramki, którą bronił Wojtek, a później dołączyli do nich koledzy z drużyny i trener, który intensywnie tłumaczył coś mężczyznom, bo wymachiwał rękoma w każdą możliwą stronę. Przyglądałam się wszystkiemu, dopóki rozgrzewka nie dobiegła końca, a prawdziwy mecz miał rozpocząć się lada moment.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz