57. Operacja dupka

2.1K 86 1
                                    

- Co ty tu kurwa robisz?! Co się stało?! - Krzyczałam zszokowana.

- Nie zaprosisz mnie? - Spytał słabym głosem, a potem kaszlnął i na podłogę poleciała kolejna dawka krwi.

To mnie ocuciło. Natychmiast chwyciłam go z boku i zarzuciłam sobie jego rękę na kark. Jakoś pomogłam mu wejść do mieszkania i usiąść na kanapie w salonie. Głowę dalej miał zwieszoną, a ręce opadały mu bezwładnie. Zamknęłam tylko za nami drzwi i schyliłam się przed nim. Podniosłam ostrożnie jego głowę tak aby móc spojrzeć na jego twarz. Wtedy nasze spojrzenia ponownie się spotkały. Choć miało to już nie nastąpić. Znowu spojrzałam w jego zielone, tajemnicze i przepełnione bólem oczy. Ale nie tym fizycznym. Wydawało mi się, że wtedy dlatego, że był tak wyczerpany, obolały i ledwo żywy, pozwolił sobie na moment przestać to ukrywać.

- Na czarno. - Powiedział nagle.

- Co? - Zbił mnie totalnie z tropu.

- Ładnie ci.

Wtedy zrozumiałam, że mówi o moich włosach. Choć on ewidentnie skupiony był na mojej zmianie koloru, ja przyglądałam się jego twarzy i oceniałam uszkodzenia. Miał widoczną ranę u góry na nosie i trochę zaschniętej już krwi również pod nim,
ale nie wyglądał jakby był złamany. Do tego posiniaczony policzek i rozciętą wargę. Z kącika ust, po brodzie spływała mu krwistoczerwona ciecz. Wyglądał strasznie. Potem spojrzałam niżej. Na jego przemoczoną od krwi koszulkę. Bez słowa chwyciłam za nią od dołu i delikatnie zaczęłam podnosić. Chłopak lekko się krzywił, ale powoli, posłusznie podniósł ręce tak, abym mogła ją zdjąć. Na jego idealnym ciele zobaczyłam mnóstwo otarć i przede wszystkim wielką ranę, z której sączyła się krew. Znajdowała się na brzuchu. Nie wiedziałam jak głęboka jest. Przeraziłam się.

- Co się stało? - Zapytałam przestraszona i ponownie spojrzałam mu w oczy.

- Dostałem nożem. - Wyjaśnił.

- NOŻEM?! - Krzyknęłam. - Od kogo? Jak głęboko? Jak do tego doszło?! Przecież jesteś pierdolonym królem gangsterów! Nie miałeś ochrony?!

- Jak mam odpowiedzieć na te wszystkie pytania to trochę mi zejdzie, a właśnie wykrwawiam ci się na kanapę.

- Dzwonię na pogotowie. - Powiedziałam i chwyciłam telefon w dłonie.

Ash chyba jednak miał inny plan, bo wytracił mi go z dłoni. Telefon spadł na ziemie.

- Nie możesz.

- Żartujesz sobie? Musisz jechać do szpitala!

- Nie. Nie muszę. Wystarczy, że mnie zaszyjesz i trochę sobie odpocznę. - Mówił dalej stanowczo.

- Skoro nie chcesz jechać do szpitala to dlaczego nie wezwiesz przynajmniej któregoś ze swoich lekarzy?

- Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. - Powiedział bardzo dosadnie, podkreślając każde słowo. - Rany nie są aż tak głębokie. - Odchylił głowę do tyłu układając ją na oparciu kanapy. Przymknął oczy. - Przeżyję. Musisz tylko zszyć tę największą. - Tłumaczył. - Apteczka ze wszystkim jest pod zlewem w łazience.

Nie było czasu na kłótnie. Ruszyłam szybko do łazienki i odnalazłam wspomniany przedmiot. Wróciłam i uklękłam obok niego przed kanapą. Otworzyłam apteczkę i znalazłam w niej między innymi igłę i nić chirurgiczną.

- Będę cię instruował. Dasz radę. - Powiedział i niezdarnie położył się na kanapie. - Opłucz ręce alkoholem do odkażania, a potem igłę. Powinna być sterylna, ale to tak na wszelki.

- Już. - Powiedziałam gdy wykonałam polecenie.

- Brawo. Teraz nawlecz nić na igłę.

- Okey chyba już mam.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz