31. Tatuaż

9K 312 84
                                    

Podróż autem nie zajęła nam długo. Wróciliśmy do rezydencji. Chciałam wejść od razu do budynku, ale mnie powstrzymał.

- Stój. - Rozkazał. Odwróciłam się więc w jego stronę i czekałam na rozwój akcji. - Dalej chyba nie rozumiesz jednej rzeczy.

- Mianowicie?

- Gdy mówię ci, że masz odłożyć drinka to odkładasz kurwa drinka.

- Ty też chyba nie rozumiesz jednej rzeczy. Nie możesz mi rozkazywać.

- Mogę i to robię i będę robił. - Powiedział dosadnie.

- Mogłaś umrzeć w ciągu 30 sekund. - Dodał.

- Masz paranoję!

- Ja mam paranoję? Nie rozumiesz kim kurwa jestem?! Jebanym gangsterem! - Podszedł bliżej mnie. - A ty znajdujesz się w moim otoczeniu i innych nie obchodzi to czy jesteś tu z własnej woli czy nie albo czy też jesteś zamieszana w moje sprawy. Mam pieniądze i władzę, ale to nie zawsze wystarczy, żeby cię chronić. Więc zamknij się i nie utrudniaj mi roboty.

Patrzył na mnie z góry. Był dużo wyższy. Znajdował się niebezpiecznie blisko. Patrzyłam mu prosto w jego zielone niczym szmaragdy oczy. Byłam zdenerwowana. Przez niego. Ale też coś mnie do niego przyciągało. To naprawdę dziwne, ale jednocześnie miałam ochotę wydrapać mu oczy i go pocałować. Dotknęło mnie też to, że powiedział, że mnie chroni. Była między nami jakaś dziwnie napięta atmosfera. Ale w trochę inny sposób. Obserwowałam wzrokiem jego przystojną twarz. Wszystkie jego rysy, były co do milimetra tak idealne, że często irytowało mnie to, że wygląda jakby zaprojektował go sam bóg. Jakby był jego ulubieńcem. Najpiękniejszym dziełem. Jakby nic nie było w stanie odjąć mu urody. Żadna blizna, żaden niesforny kosmyk. Jakby wyglądał z nimi jeszcze lepiej, zamiast gorzej. Już kiedy pierwszy raz go zobaczyłam nie mogłam nie zwrócić uwagi na jego piękno. Choć doprowadzało mnie to do białej gorączki. Nie chciałam przed sobą samą tego przyznać, ale taka była prawda. Wyglądał jak pierdolony anioł. Najjaśniejszy ze wszystkich. Nie była to nawet kwestia gustu. On po prostu był ucieleśnieniem ludzkiego piękna. Albo nawet i nadludzkiego. Ile razy starałam się nie zwracać na to uwagi i to ignorować, tyle razy poniosłam klęskę. Mówiłam sobie, że wcale nie jest aż tak przystojny. Ale był. I to frustrowało mnie jeszcze bardziej. Bo porwał mnie ktoś kto wygląda jak prawdziwy anioł. Choć charakter miał po diable. Chciałam czy nie, takie były fakty.

Nie mogłam się powstrzymać i nagle chwyciłam go za koszulkę, pociągnęłam mocno w dół, stanęłam na palcach, a następnie pocałowałam go. Po chwili uświadomiłam sobie co zrobiłam. To było jak kubeł zimnej wody. Bałam się jego reakcji. Nie wiedziałam co powiedzieć. Puściłam go i odsunęłam się kawałek by na niego spojrzeć oraz zobaczyć co powie. Pomyślałam, że to było naprawdę głupie. Nie wiem co mi strzeliło do łba. Nie mogłam skupić myśli. On natomiast wyglądał jakbym właśnie zrobiła najbardziej szokującą rzecz na świecie. Zastygł w miejscu. Poczułam się niesamowicie głupio. Chciałam zniknąć z powierzchni ziemi. Stać się niewidzialna. Po chwili jednak się uśmiechnął. Inaczej jak dotąd. Nie widziałam jeszcze tego rodzaju uśmiechu. Zrobił krok w moją stronę i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka. Potem schylił głowę i agresywnie, a zarazem namiętnie złączył swoje usta z moimi. Bez udziału mózgu rozchyliłam lekko usta. Poczułam jego język na swoim. Niedługo później gdy już brakowało nam powietrza, znów się odsunął.

- Ciągle mnie zaskakujesz mała.

- Takie mam hobby.

- Uwielbiam to.

- Nie masz czasem jakichś gangsterskich spraw do zrobienia? - Spytałam chcąc jakoś wybrnąć z krępującej sytuacji. Choć wydawała się krępować tylko mnie.

- Chcesz, żebym sobie poszedł? Auć.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale na szczęście uratował mnie Raggie. Pojawił się w progu drzwi wejściowych do rezydencji.

- Ash jesteś potrzebny chłopakom.

- Idę. - Powiedział chłopak i wszedł do budynku.

Raggie podszedł do mnie.

- Co on taki uśmiechnięty? Dawno go takiego nie widziałem.

- Pewnie cieszy się z klęski swoich wrogów czy coś w tym stylu. Wejdziemy? - Wskazałam na drzwi.

Przepuścił mnie przodem. Poszliśmy do salonobarokuchni. Usiadłam na krześle.

- Jak było w mieście? - Zapytał przyjaźnie.

- Nie pytaj.

- Aż tak źle?

- Długa historia. Możemy coś zamówić? - Zmieniłam temat.

- Jasne. Na co masz ochotę?

- Dosłownie na cokolwiek. - Odparłam zgodnie z prawdą.

- Mam pomysł. To będzie niespodzianka.

- Boję się.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnął. Minęło około pół godziny kiedy Rag położył trzy papierowe torby na stół. Podał mi jedną z nich. Zajrzałam do jej wnętrza. W środku był jakiś burger.

- W tej knajpie robią najlepsze burgery jakie jadłem. Zaufaj mi. - Oznajmił mi Raggie. - Zawołam Asha.

Zaczęłam jeść. Gangster miał rację. Jedzenie było naprawdę dobre. A nawet więcej niż dobre. Zdążyłam zjeść połowę i się najeść zanim przyszli chłopcy.

- Miałeś rację. Jedne z najlepszych burgerów jakie jadłam. - Przyznałam Raggiemu.

- Cieszę się, ale niestety muszę lecieć młoda. Zjem później. Zostawcie mi coś. - Rzucił na odchodne i wyszedł.

Znów zostałam sam na sam z szefem gangu. Przyzwyczaiłam się już, że chłopcy przez większość czasu przychodzą i po chwili wychodzą. Weaver usiadł obok mnie. Spojrzałam na jego wytatuowaną dłoń.

- Zazdroszczę ci ich.

- Rąk? - Spytał sarkastycznie z uniesioną jedną brwią.

- Tatuaży. Podobają mi się. - Wyjaśniłam przewracając oczami.

- Chcesz tatuaż? - Spytał. - W takim razie zrobimy ci tatuaż. - Dodał po chwili. Uśmiechnął się do mnie.

- Mówisz serio?

- Czemu miałbym żartować aniołku?

Wyciągnął telefon i napisał do kogoś.

- Masz pomysł na wzór?

- Jeszcze nie, ale coś wymyślę.

- Masz 2 godziny. - Puścił mi oczko.

Zrozumiałam wtedy, że dwie godziny to bardzo mało czasu. Nie sądziłam też, że załatwi tatuażystę tak szybko. Rozmyślałam nad wzorem jaki bym chciała. Na początku nic mi nie przychodziło do głowy. Później coś sobie przypomniałam i wpadłam na pewien pomysł. Po wyżej wspomnianym czasie, do salonu wszedł wytatuowany mężczyzna z walizką. Wyglądał jak stereotypowy tatuażysta. Jak wyjęty z wikipedii. Broda, wszędzie tatuaże, postawnej postury i kolczyk w nosie.

- Angie to jest Robin. Robił większość moich dziar. - Poinformował mnie gangster.

Przywitałam się i podałam mu rękę.

- Musicie mi dać chwilę, żebym wszystko porozstawiał i przygotował. - Powiedział tatuażysta.

- Czuj się jak u siebie. Byłeś tu już zresztą. - Zauważył Weaver.

Robin zajął się sobą, a my z Ashem siedzieliśmy przy blacie i cierpliwie czekaliśmy.

- Jaki wybrałaś wzór?

- Przekonasz się. - Odparłam tajemniczo.

- Wszystko gotowe. - Przerwał nam Robin.

Podeszliśmy do niego.

- Więc co będziemy dziarać? - Zapytał.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz