61. Wiele łez

2.3K 101 7
                                    

* Asher pov *

Szukałem jej od 7 godzin. Z godziny na godzinę byłem coraz bardziej zdenerwowany choć wydawało mi się to niemożliwe. Jeździłem po mieście, pytałem ludzi czy ją widzieli. Jak kamień w wodę. Ściągnąłem nawet Raga. Miałem w chuju to, że nie powinien tu być, bo się ukrywaliśmy. Trzeba było znaleźć Angie. A tylko jemu mogłem w 100% ufać.

- Mogę podzwonić czy ktoś wie gdzie jest. Mam tu kontakty. W sumie to ty masz, ale nawet o tym nie wiesz. - Stwierdził Rag.

- Ktoś może być kretem i donieść temu szczurowi, że Angie tu jest.

- Trzeba by zaryzykować. Twoja decyzja.

Chwilę milczeliśmy. Mój przyjaciel cierpliwie czekał na odpowiedź, a ja intensywnie myślałem co zrobić. Sytuacja była patowa.

- Dzwoń. - Wydałem rozkaz.

Byliśmy przed moim blokiem, bo nie mogłem usiedzieć w środku. Rag przyjechał swoim autem. Nazywał je „Nitro". Nie wiem po co. Mój przyjaciel był głupi. Ale z jakiegoś powodu zadziwiająco skuteczny. Po około 10 minutach skończył kolejną rozmowę telefoniczną i spojrzał na mnie. I już wiedziałem.

Znalazł ją.

- Okey, dzięki. Na razie. - Zakończył rozmowę.

- Gdzie? - Rzuciłem krótko.

- Masz przy sobie broń?  - Zapytał.

- Czemu pytasz?

- Masz czy nie? - Powtórzył.

- Nie. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Jest u Nicka.

I tyle wystarczyło. Tyle wystarczyło bym dosłownie wyrwał przyjacielowi kluczyki z ręki, wsiadł do jego auta i odjechał. Rag przesłał mi smsem dokładny adres. Po drodze złamałem z 16 przepisów drogowych.

*****

Wpadłem do pomieszczenia jak huragan. Zastałem tam widok, który do reszty złamał mi serce, którego myślałem, że nie mam. I chyba lepiej jakby go nie było, bo przynajmniej nie byłoby złamane. Widok jej twarzy i to gdy nasze spojrzenia się spotkały to moment, który już na zawsze wrył mi się w mózg. I te jej mokre od łez oczy pełne bólu i smutku. Ten obraz to moja osobista pokuta. Moje osobiste piekło. Najniższy jego krąg. Widok ten był tak wstrząsający, że złamał mnie doszczętnie. Wypalił dziurę w moim wnętrzu. Zrujnował mnie.

Ale musiałem być silny. Dla niej. Albo przynajmniej takiego udawać.

A wtedy przyszedł gniew. Emocja po emocji. Z sekundy na sekundę. Istna niczym niepohamowana furia. To zadziałało jak zapalnik. Iskra, która przerodziła się w pożar.

Podbiegłem i zrzuciłem z niej tego skurwysyna. Odciągnąłem go i rzuciłem o ziemię kawałek dalej. Potem wpadłem w szał. Okładałem go pięściami gdzie popadnie. Po chwili był już cały zakrwawiony. Już nawet się nie bronił. Był półprzytomny. Zadałem ostatni cios. Z trudem oddychał. Miałem wyjebane na to czy zdechnie. Ale wiedziałem, że przeżyje. Mógł zdechnąć. Ale Angie już wystarczy traum.

- Nie myśl nawet o tym, żeby komuś o tym powiedzieć. - Zwróciłem się do ledwo żywego chłopaka. - Bo pójdziesz siedzieć za gwałt i i tak nic byś mi nie zrobił. A wiesz dlaczego? Bo jestem pierdolonym gangsterem! A ty zwykłym śmieciem.

Ostatnie zdanie wręcz z siebie wyplułem, bo na nic więcej nie zasługiwał. Dyszałem ciężko i dalej miałem zaciśnięte pieści.

Teraz zostało najgorsze.

Obróciłem się w stronę Angie. Siedziała pod ścianą skulona i miała zwieszoną głowę. I tak mocno płakała. Całe jej ciało się trzęsło. Powoli zacząłem do niej podchodzić.

- Aniołku...

Uklęknąłem przy niej.

- Już dobrze. Już wszystko dobrze. - Mówiłem delikatnym głosem. Zdjąłem swoją rozpinaną bluzę. - Posłuchaj, założę ci moją bluzę, dobrze? - Nie dostałem odpowiedzi. Ostrożnie przykryłem jej nagie ciało materiałem bluzy i przytrzymałem tak aby nie spadł. - Podniosę cię, dobrze aniołku?

Pokiwała głową na nie. Dalej tak bardzo płakała. Ten widok był tak cholernie bolesny. Jedna łza popłynęła po moim policzku. Szybko starałem ją wierzchem dłoni i pociągnąłem nosem.

- Zabiorę cię stąd. - Mówiłem trochę zasmarkanym głosem przez zatkany nos i zaszklone oczy. - Wszystko już będzie dobrze. Nikt cię więcej nie skrzywdzi. - Kolejna słona łza wydostała się na świat. - Obiecuję.

Złapałem delikatnie jej chude, drżące ciało i podniosłem. Była taka leciutka. Złapała swoją małą dłonią materiał mojej koszulki i mocno ściskała. Szedłem szybkim krokiem, aby jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego miejsca. Wyszedłem na zewnątrz, a następnie znalazłem się obok auta Raga. Podszedłem od strony drzwi pasażera. Otworzyłem je i się schyliłem aby posadzić tam Angie. Ta jednak kurczowo trzymała się mojej koszulki i wciskała nos w moją szyję.

- Aniołku musisz mnie puścić.

Nie podziałało. Tylko mocniej zacisnęła swoje chude palce. Nie wiedziałem co robić.

- A jebać. - Powiedziałem i obszedłem auto z drugiej strony. Otworzyłem drzwi kierowcy. - Mała złap mnie na moment mocno za szyję.

O dziwo posłuchała. Puściłem ją na chwilę jedną ręką i odsunąłem do tyłu fotel. Potem wsiadłem z nią na rękach do środka. Posadziłem ją sobie na kolanach. Na szczęście Nitro to automat więc mogła przełożyć nogi na fotel pasażera. Dalej kurczowo wciskała się we mnie i trzymała moją koszulkę. Odpaliłem pojazd. Droga do mieszkania zajęła jedynie kilka minut. Zamknąłem auto i dalej trzymając Angie na rękach wniosłem ją do mieszkania. Tam już czekał rozdygotany Rag. Nie była jednak na to pora.

- O mój Boże. - Przystawił dłoń do ust.

Całkowicie go zignorowałem i wszedłem do pokoju. Zszokowany chłopak został w salonie.

- Trzeba cię ubrać dobrze? - Spytałem o pozwolenie.

Ledwo zauważalnie pokiwała głową zgadzając się. Posadziłem ją więc na łóżku. Tym razem mnie puściła. Wziąłem szybko z szafy moją, dużą i grubą bluzę z kapturem i moje nowe bokserki. Zdjąłem z Angie rozpinaną bluzę, a zamiast niej ostrożnie założyłem jej tą wkładaną przez głowę. Potem pomogłem jej na chwilę stanąć na podłodze i przełożyłem najpierw jej jedną nogę, a potem drugą przez otwory bokserek i powoli naciągnąłem do góry na jej biodra. Bluza i tak sięgała jej prawie do kolan, ale pomyślałem, że może tak będzie jej bardziej komfortowo.

Potem wziąłem w dłonie jej opuchniętą od płaczu, piękną twarz. Nie chciała na mnie spojrzeć.

- Aniołku powiedz cokolwiek, proszę. - Poprosiłem błagalnym tonem.

Wtedy znów wybuchła. Rozpłakała się jeszcze bardziej i dosłownie wbiła we mnie swoje ciało. Objęła mnie w pasie ramionami i przycisnęła swój policzek do mojego torsu. Desperacko zaciskała swoje ręce wokół mojego ciała z całych sił. Tak jakby bała się, że ktoś może zaraz ją odciągnąć. Natychmiast również ją objąłem i zacząłem głaskać po głowie. Wiedziałem, że często to ją uspokajało, ale tym razem wątpiłem aby tak się stało.

Pomyślałem, że o ile można tak powiedzieć w tej sytuacji to „dobrze", że przynajmniej nie boi się mojego dotyku.

- Nie puszczaj. - Powiedziała cicho pomiędzy płaczem.

I znów zabolało mnie serce. Poczułem jak kolejna szpilka się w nie wbija i sprawia, że krwawi.

- Już nigdy cię nie puszczę.

Gdybym tylko wcześniej jej nie puścił, to nie było by tej sytuacji.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz