59. Moja gra

2.3K 80 8
                                    

Gdy już dotarliśmy na miejsce, położył mnie na łóżku ostrożnie na boku. Chciałam usiąść, ale mi nie pozwolił.

- Leż. Usiądziesz na to szkło przez przypadek. - Wytłumaczył.

Podkurczyłam trochę nogi i leżałam tak jak mi polecił. Byłam zwrócona twarzą do brzegu łóżka. Chłopak odszedł na chwilę i wrócił z apteczką.

- Gdzieś jeszcze ci się wbiło? - Zapytał.

- Nie chcę, żebyś to robił.

- Wiem. Ale i tak mnie nie przekonasz. - Uparł się. - A więc?

- Tu. - Pokazałam mu lekko zakrwawioną rękę.

Chwycił moją dłoń i wyciągnął do siebie. Tutaj szkło na szczęście nie było duże. Wziął z apteczki pęsetę. Trzymał moją dłoń w swojej prawie dwa razy większej. Widziałam jak drugą ręką powoli chwyta wystający kawałek szkła i ostrożnie wyciąga. Dłoń okropnie mi się trzęsła. O dziwo prawie nie zabolało. Potem popsikał ranę czymś odkażającym na co się skrzywiłam, bo mocno zapiekło. Później mokrym wacikiem wytarł delikatnie krew, a następnie już tylko przyłożył gazik i owinął rękę bandażem. Nie płakałam już. Jedynie co jakiś czas jeszcze leciały mi łzy po policzkach, ale nie płakałam.

- Gdzieś jeszcze? - Spytał gdy zawiązał bandaż.

- Tylko udo.

- Okey. Leż spokojnie i najlepiej jakbyś nie patrzyła.

- Będą szwy? - Zapytałam przerażona.

- Nie wiem jeszcze. - Okrążył łóżko i usiadł na nie z drugiej strony. Za mną. - Zależy jak głęboko wbite jest szkło. Ale na zaś lepiej, żebyś nie patrzyła.

Przestraszyłam się i wyciągnęłam spod kołdry Blacka, który tam leżał. Misia. Przycisnęłam go do piersi i mocno zacisnęłam na nim nieuszkodzoną rękę. W razie czego. Nie wiedziałam jakiego bólu się spodziewać. Nie widziałam też co Ash robi, ponieważ był za mną.

- Okey, wyciągaj. - Powiedziałam.

Poczułam jak kładzie rękę na moim udzie. Przeszedł mnie dreszcz. Jego wielka dłoń była ciepła i przyjemna dla skóry. Potem poczułam wyciąganie szkła i ból z powrotem sprowadził mnie na ziemię.

- Mmmmyyy. - Mruknęłam w grymasie, czując nieprzyjemny ból.

Wtedy poczułam jak chłopak zaczął uspokajająco głaskać mnie kciukiem dłoni, którą miał na moim udzie. Wyciągał szkło kawałek po kawałku aż wreszcie wyjął całe. Odrzucił je na stolik nocny.

- Masz szczęście. Rana jest dość głęboka, ale nie na tyle duża. Jakby się uprzeć można nie zakładać szwów i zagoi się samo. Założę ci takie specjalne plasterki zbliżające brzegi rany. - Wyjaśnił.

W duchu odetchnęłam z ulgą. Asher zajmował się moją raną. Robił to bardzo delikatnie.

- Dalej go masz? - Zapytał.

- Co? - Nie zrozumiałam.

- Blacka.

- Tak jakoś został. Przyzwyczaiłam się do niego. - Powiedziałam nonszalancko.

- Rozumiem.

Chłopak skończył mnie opatrywać. Jednak zamiast wyjść, wyciągnął nogi przed siebie i oparł się plecami o ramę łóżka. Poczułam się lekko zdezorientowana. Ja również ostrożnie podniosłam się do siadu i oparłam obok. Nie patrzyliśmy na siebie. Zapanowała między nami dziwna atmosfera. Czułam, że ten moment jest dość znaczący, ale nie wiedziałam dlaczego. Nie byłam pewna co zrobić. Pierwszy raz od miesięcy oboje zostaliśmy w tym samym pomieszczeniu na dłużej. Czekałam na to co się wydarzy. Minęło 5 minut podczas, których nikt z nas się nie odezwał. Mieliśmy okazję porozmawiać. Pierwszy raz od miesięcy bez krzyków i rozszalałych emocji. Czekałam wytrwale aż to on zacznie.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz