5. Aniołek

18.1K 454 14
                                    

Pierwszy raz w życiu byłam tak szczęśliwa tylko z tego powodu, że otworzyłam oczy po przebudzeniu. Chociaż myślę, że nawet najgorsi gangsterzy nie mogą być tak bezlitośni, bezsumienni i brutalni by zabić bezbronną dziewczynę we śnie. Choć nigdy nie można być pewnym. Miałam koszmar z udziałem bliżej niezidentyfikowanych potworów w środku nocy. Mieli kominiarki na głowach. Ale byli jedynie czarnymi, groźnie wyglądającymi kształtami. To było straszne. Ale prawdziwy koszmar dalej trwał.

Wstałam i spojrzałam na Weavera. Mój osobisty diabeł siedział w tej samej pozycji, w której ostatni raz go widziałam przed zaśnięciem. On w ogóle spał? Nie wyglądał. Spojrzał na mnie. Wstał z fotela i wyjął zza niego tackę z jakimś jedzeniem. Tego tam wcześniej nie było. Na tacce była jakaś kanapka, chyba owsianka i szklanka soku. Tyle, że wszystkie naczynia były plastikowe. Jak dla dzieci. Przesunął nogą tacę w moją stronę i powiedział, że to moje śniadanie.

- Nie zjem tego. - Oznajmiłam.

- Zjesz.

- Wepchasz mi to do ust czy co? Nie tknę tego.

- Gówno mnie tak w zasadzie obchodzi czy masz na to ochotę czy nie, ale dopóki tego nie zjesz nie zaprowadzę cię do łazienki.

Łazienka. O tak. Potrzebowałam jej. Bardzo.

- Okey, zjem, ale jak spróbujesz każdej z tych rzeczy. - Powiedziałam już trochę innym tonem. Ostrożności nigdy za wiele. Mogły w tym być jakieś środki albo trucizna.

Przewrócił oczami. Wziął gryza kanapki i popił sokiem.

— Możesz wpierdalać. - Rzucił gdy przełknął.

Wzięłam powoli kanapkę do ręki i zaczęłam jeść. Byłam okropnie głodna. Zjadłam wszystko bardzo szybko i wypiłam cały sok. Po nim zachciało mi się jeszcze bardziej do łazienki.

- Możemy już iść? - Zapytałam.

Z kieszeni spodni wyjął klucz, następnie otworzył nim drugą parę drzwi w pokoju. Za nimi znajdowała się łazienka. Dość spora. Weszłam za nim do środka. Stanęliśmy. Czekałam aż wyjdzie, ale jakoś tego nie robił.

- Możesz wyjść. - Oznajmiłam.

- To ja ci mówię co możesz, a czego nie. Nigdzie się nie wybieram.

- No chyba żartujesz. - Nie mogłam uwierzyć. - Wyjdź stąd. Przecież nie ucieknę. - Zaczęłam tłumaczyć. Bałam się, że on nie żartuje.

- Nie krępuj się. Już na ciebie czekałem dwa razy na stacji.

- Co mam zrobić, żebyś stąd wyszedł??? - Zapytałam rozpaczliwie.

- To proste. Musisz mi tylko coś oddać. Potem nawet cię puszczę.

- Czego ty nie rozumiesz?! - Podniosłam ton. - Nie mam pojęcia o co ci kurwa chodzi! Nie moja wina, że masz złą osobę!

- Dobra kurwa. Nie ma żadnej pierdolonej łazienki. - Złapał mnie za bluzę i wyrzucił z pomieszczenia.

Przez przypadek potknęłam się i upadłam na podłogę. Wylądowałam na tyłku. Uderzyłam się dość mocno. Przymknęłam oczy. Gdy ponownie je otworzyłam, zobaczyłam, że go nie ma. Obróciłam się. Siedział na łóżku.

- Masz minutę i wchodzę. - Powiedział stanowczo.

Na początku nie zrozumiałam.

- Czas już leci.

W tym momencie ogarnęłam o co mu chodzi i prawie wbiegłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałam czemu nagle zmienił zdanie. Załatwiłam swoje potrzeby i zaczęłam myć ręce kiedy wszedł do środka. Spojrzałam na niego po czym wróciłam do mycia rąk. Spojrzałam w lustro. Prawie odskoczyłam. Wyglądałam koszmarnie. Podkrążone, czerwone, niewyspane oczy, niezdrowo wyglądająca cera, wysuszone wargi, potargane włosy, okropnie brudne i podarte ubranie oraz wszędzie jakieś zadrapania, rany, siniaki oraz krew. Wyglądałam jakbym wyszła z własnej trumny na pogrzebie. Postanowiłam zmyć krew i umyć wszelkie widoczne rany i obtarcia. Potem przemyłam twarz wodą choć i tak niewiele to dało. Wcześniej mimo, że też czasami chodziłam w szerokich bluzach to jednak raczej dbałam o swój wygląd. Moje załamanie nerwowe przerwał ten dupek.

- Długo jeszcze zamierzasz tak stać?

- Tak. - Odparłam.

- To zajebiście, ale ja nie więc won do pokoju. A jak nie to dobrze wiesz, że zmuszę cię siłą.

- Wcale taki silny nie jesteś, wiesz? - Obróciłam się w jego stronę i zaczęłam mówić. - Znałam 17 latków silniejszych od ciebie. - Skłamałam.

- Aniołku. - Zaczął z uśmiechem. - Ja jeszcze ani razu nie użyłem siły.

- Nie nazywaj mnie tak. - Warknęłam czując się, źle z tym jak do mnie mówi.

Nie mogłam go słuchać więc wyszłam z łazienki. Usiadłam w fotelu. Stwierdziłam, że wcześniej on go zajmował i jestem ciekawa co zrobi jak ja tam usiądę. Ale nie zrobił nic. Usiadł po prostu na łóżku.

- Jutro wieczorem wyjeżdżam na 2 dni. - Uprzedził mnie. - Zostaniesz pod opieką Reya. Mam nadzieję jednak, że nie będę musiał kazać mu by został niańką i oddasz mi to co moje, zanim to nastąpi.

- Iiiii od nowa. Spróbujmy jeszcze raz, czemu nie? - Mówiłam sama do siebie.

- Wiesz, że tak zwane „serum prawdy" rzeczywiście istnieje? - Powiedział nagle zbijając mnie tym z tropu. - Chwała tym co je wynaleźli.

Wstałam z fotela i oddaliłam się do kąta jak najdalszego od niego. Przeczułam, że zaraz coś się stanie. On również wstał. Ze spodni wyjął strzykawkę. Ściągnął pokrywkę z igły. Zrobiło mi się słabo.

- Nie kłamię! - Powiedziałam w jego kierunku. - Mówię prawdę! Nie wiem o co chodzi! Czego szukasz, ani gdzie to jest! Po prostu mnie zostaw!

On jednak był coraz bliżej mnie. Każdy się czegoś boi. Czasem są to całkiem normalne rzeczy, a czasem wręcz śmieszne i głupie. Ale strach to strach. Nic na niego nie poradzimy. Paraliżuje nas i zmusza do szukania jakiejkolwiek ucieczki. Mnie przerażała ta strzykawka oraz to, że jest w rękach Ashera.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz