20. Oscary

14.4K 412 19
                                    

Obudziłam się późno. Czułam, że było już po południe. Zauważyłam, że coś było nie tak. Coś się zmieniło. Po raz pierwszy zobaczyłam, że drzwi od pokoju, w którym spędziłam już tyle dni, były otwarte. Nie na oścież, ale uchylone. Ashera nie było w pomieszczeniu. Chorobliwie wręcz kusiło mnie by wyjrzeć za drzwi i się chociaż rozejrzeć. Powstrzymałam się jednak i ruszyłam do łazienki. Weaver mówił mi, że chłopcy będą wieczorem czyli pewnie za jakieś dwie, może trzy godziny. Zabrałam się do roboty. Chciałam w końcu znowu choć przez chwilę nie wyglądać jak wywłoka. Sprawić sobie małą przyjemność. Wzięłam prysznic, umyłam włosy nowym,  zamówionym szamponem. Następnie będąc owinięta ręcznikiem, zaczęłam się malować. Po skończeniu poczułam się znów atrakcyjna. Takie drobne rzeczy, drobne przyjemności bardzo pomagały nie odejść całkowicie od zmysłów i stworzyć fałszywą iluzję tego, że jest okey. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Wtedy przyszła pora by założyć jedną z najpiękniejszych sukienek jakie w życiu widziałam. Była cudowna. I ochydnie droga. Była krwistoczerwona. Mój ulubiony kolor. Miała rozcięcie na prawym udzie, dekolt w serek, cienkie ramiączka i byłam z materiału, który się błyszczał i wyglądał jakby miał w sobie brokat. W dodatku idealnie wręcz podkreślała moją figurę. Talię, biodra, piersi, nogi. Robiła wrażenie. Ubrałam do niej równie drogie i piękne buty. Przejrzałam się w lustrze. Mogłam czuć się z siebie zadowolona. Skoro byłam już gotowa, podeszłam do drzwi. Otworzyłam je szeroko. Ujrzałam ścianę korytarza. Zrobiłam pierwsze dwa niepewne kroki w głąb. W korytarzu po mojej prawej znajdowało się jeszcze kilkanaście par drzwi. Sprawdziłam każde z nich po kolei. Wszystkie okazały się zamknięte. Po lewej zaś były schody prowadzące w dół. Wtedy usłyszałam odgłosy rozmów dobiegające z dołu. Ruszyłam powoli w stronę schodów. Byłam trochę zagubiona. Złapałam się poręczy i zaczęłam powoli schodzić na dół. W połowie schodów ukazał mi się duży, a nawet ogromny, otwarty salon połączony z minibarem. Choć wcale aż taki mini nie był. Przy szerokim i długim drewnianym blacie za barkiem na barowym stołku siedział Weaver pijący whisky. Niedaleko niego na jasnej, nowoczesnej kanapie siedziało dwóch mężczyzn w kominiarkach palących blanta. Po drugiej stronie pomieszczenia, niedaleko mnie, oparty o szafkę stał Rag.

- Angie! - Zawołał.

Zwrócił tym uwagę reszty. Wszyscy spojrzeli na mnie. Poczułam się niepewnie. Gdy Ash mnie zauważył zatrzymał dłoń ze szklanką tuż przed swoimi ustami i pozostał w bezruchu. Po około 3 sekundach spuścił ze mnie wzrok i wypił całą zawartość szklanki na raz. Skupiłam swoją uwagę na jego najlepszym przyjacielu.

- Młoda, o kurwa. Nie wiem co powiedzieć. Popisałaś się. Jesteś dla mnie prawie jak siostra, ale brat nie powinien tak patrzeć na siostrę. Chyba mi stanął.

Zaśmiałam się.

- No chodź tu. - Pokazał bym zeszła i podeszła do niego.

Zeszłam całkiem ze schodów i przywitałam się z chłopakiem przytulając go. Ten podniósł mnie w uścisku do góry i na krótką chwilę utrudnił mi pobieranie tlenu. Potem postawił mnie z powrotem na ziemię.

- Jak wyglądam Raggie? - Uśmiechnęłam się słodko i obróciłam wokół własnej osi.

- Wyglądasz pięknie Angie. Zwaliłaś nas z nóg. - Spojrzał na pozostałych chłopaków przemawiając w ich imieniu.

Czułam jak szef gangu nie spuszcza ze mnie wzroku.

- Kto to kurwa jest? - Zapytał swojego kolegi obok jeden z mężczyzn w kominiarkach po cichu tak, że ledwo słyszałam. - Jak to dziwka to ciekawe skąd ją zamówili. Towar z najwyższej półki. Taka kurwa premium. Ciekawe ile kosztowała. Pewnie fortunę.

Rag wydawał się tego nie słyszeć, bo stał najdalej, ale ja nie wiedziałam jak zareagować. Wtedy Asher siedzący najbliżej nich wstał, a raczej zerwał się z krzesła. Szedł w moim kierunku. Złapał mnie mocno i stanowczo za przedramię.

- Hej! - Krzyknęłam do niego.

Idąc przodem pociągnął mnie bym poszła za nim z powrotem na górę. Zaciągnął mnie do dobrze znanego mi pokoju, z którego wyszłam zaledwie kilka minut temu. Zamknął za nami drzwi.

- Przebieraj się. - Rzucił krótko.

- Eee dlaczego? - Zapytałam głupio. - Co cię obchodzi w co jestem ubrana? Co się tym razem panu przestępcy nie podoba?

- Przebieraj się. - Powtórzył jeszcze dobitniej. Miał zaciętą minę i patrzył na mnie nieustępliwym wzrokiem.

- Spierdalaj.

Ruszyłam w jego kierunku chcąc go ominąć i wyjść, ale mnie zatrzymał. Zagrodził mi drogę.

- Wyglądasz pięknie, ale tutaj jak jakaś dziewczyna jest podobnie ubrana to zazwyczaj to dziwka. Ogólnie rzadko miewamy tu inne dziewczyny. W zasadzie to nigdy. - Wytłumaczył mi.

- Dalej nie wiem jaki TY masz w tym problem.

- Taki, że nie wyglądasz jak zakładniczka, a jakbyś szła na rozdanie pieprzonych Oscarów. Jak chłopaki zaczną między sobą gadać, może nie skończyć się to dobrze. I to nie dla mnie, a dla ciebie. Bo będę musiał wszystkim przypomnieć, że nie jesteś tu na wakacjach.

Nie odpowiedziałam mu. Nie dałam się zastraszyć. Jedynie wyminęłam go i wyszłam. Zeszłam ponownie na dół. Podeszłam do Raggiego.

- Pójdziemy na zewnątrz? - Zapytałam.

- Panie przodem. - Odpowiedział mi z uśmiechem.

Marzyłam aby znów pooddychać świeżym powietrzem i znaleźć się poza obrębem czterech ścian mojego więzienia. Raggie zaprowadził mnie jakimś korytarzem w stronę przeszklonych drzwi. Wyszliśmy na taras. Był z niego widok na większość dworu. Zwróciłam uwagę na liczne drzewa dookoła. Wzięłam głęboki oddech zaciągając się wieczornym powietrzem. Wciąż było ciepło. To było uczucie nie do opisania. Wyjść w końcu po tylu dniach z tego przeklętego pokoju. Nienawidziłam go. Chciało mi się żygać patrząc na beżowe ściany i kraty w oknie, więżące mnie tam. Bywały momenty kiedy wgapiałam się w nie tak mocno jakbym chciała siłą umysłu sprawić aby zniknęły. Tak się jednak nie stało. One wciąż tam były. Ze mną zamkniętą w środku. Chciałam zrównać ten pokój z ziemią. Tak aby nie została po nim ani jedna cegła. Żaden ślad. Nawet najmniejszy. Który przypominałby, że pokój kiedyś w ogóle istniał.

Usiadłam na kamiennych schodkach prowadzących z tarasu prosto na trawę. Rag uczynił to samo. Wtedy zobaczyłam, że coś za jednym z drzew się poruszyło. Na początku lekko się wystraszyłam, a potem zobaczyłam czarną, wesołą plamę pędzącą prosto w moją stronę z językiem zwisającym z pyska.

- Boro! - Krzyknęłam.

Pies zaczął biec jeszcze szybciej. Gdy już dobiegł, położył mi swoje dwie przednie łapy na kolanach i trącał mnie pyskiem przy okazji liżąc. Cały czas radośnie merdał ogonem. Przytuliłam go oraz zaczęłam głaskać jednocześnie trochę go zaczepiając i bawiąc się z nim.

- Tęskniłeś za mną?! - Zapytałam go nie licząc na odpowiedź.

- Bo ja za tobą bardzo. - Pocałowałam go w głowę.

- Wiesz, że ten psiak uwielbia tak bardzo w zasadzie tylko ciebie? - Zadał mi pytanie mój towarzysz.

- Skąd wiesz?

- Na wszystkich innych warczy. Poza Ashem. Jego też lubi. Ale nawet jego czasami się nie słucha. To taki mały buntownik. Pewnie ma to po właścicielu haha.

- Na ciebie też warczy?

Raggie powoli wyciągnął rękę w kierunku psa chcąc go pogłaskać. On jednak zaczął na niego warczeć i zrobił krok w tył.

- W porządku mały. - Próbowałam uspokoić psa.

Zaskoczyła mnie jego reakcja. Nie wiedziałam, że tak radosne i przyjazne stworzenie jak Boro, mogłoby na kogoś warknąć. Za chwilę z powrotem zaczął się cieszyć, ale stanął po mojej drugiej stronie jak najdalej od Raggiego. Po chwili pies zaszczekał na coś za nami. Obróciłam się i zobaczyłam przez szklane drzwi jakąś dziewczynę w salonie. Miała długie, proste, blond włosy, obcisłą, czarną sukienkę, która nawet nie zakrywała tego co powinna i wysokie szpilki. Poszła schodami na górę. Zastanawiałam się kto to jest i co tu robi. Rag jednak nijak na nią nie zareagował więc stwierdziłam, że później o nią dopytam. Teraz skupiłam się na moim towarzystwie.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz