Dalej siedzieliśmy na dworze w tym samym miejscu choć był już środek nocy. Jak dotąd jeszcze ani razu nie rozmawialiśmy tak długo jak wtedy. Przyglądnęłam się też wtedy ponownie jego tatuażom. Zauważył to.
- Podobają ci się? - Zapytał widząc na co patrzę.
Skinęłam głową aby potwierdzić.
- Ten. - Wskazałam palcem na jeden z jego tatuaży. - Co to jest?
Miał tam wytatuowany jakiś dziwny symbol. Oplatała go róża. Chwile jakby zastanawiał się czy odpowiedzieć. Widziałam, że intensywnie myśli.
- To symbol grupy, na której czele stoję. To litera W. Od nazwy. The Weavers. - Wytłumaczył.
- Od twojego nazwiska. - Przytaknął. - Wszyscy macie taki tatuaż?
- Powiem ci jak wrócę z łazienki. Zaraz będę.
- Okey.
Asher wszedł do domu i poszedł w stronę korytarza, w nieznanym mi kierunku. Ja w tym czasie odpaliłam papierosa. Zapalniczkę dał mi już wcześniej. Wstałam po czym zachciałam się kawałek przejść i porozglądać wokoło. Zaciągnęłam się trucizną, a następnie wypuściłam szary dym z płuc.
Nagle coś usłyszałam. Jakby szelest. A potem jakiś hałas. Wystrzał. Nie wiedziałam co się dzieje. Przestraszyłam się. Chciałam wrócić do środka i znaleźć Weavera. Wtedy ktoś z tyłu zakrył mi usta ręką i mnie podniósł. Krzyknęłam, ale dłoń napastnika skutecznie tłumiła mój głos. Serce podeszło mi do gardła. Adrenalina szumiała mi w uszach.
- Spokojnie jestem policjantem. Zabiorę cię stąd, ale musisz współpracować.
Gdy tylko to usłyszałam od razu przestałam się wyrywać i nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Byłam w szoku. Jakby ktoś mnie zaczarował. Pomrugałam oczami jakby chcąc sprawdzić czy aby napewno nie śpię. Pomyślałam, że wreszcie wrócę do domu, że już wszystko będzie dobrze, że zostanę uratowana. Pomyślałam, że to koniec. Ale ten szczęśliwy koniec. Że to właśnie mój happy end. Że moja przygoda niczym z filmu akcji właśnie się kończy i to ten moment w którym główna bohaterka zostaje uratowana i po wszystkich ciężkich przeżyciach wraca szczęśliwie do domu.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy jak bardzo byłam w błędzie...
Policjant dalej prowadził mnie do furgonetki. Wydało mi się to trochę dziwne, ponieważ nie był to wóz policyjny tylko zwykła, czarna furgonetka. Weszłam do środka i wtedy zobaczyłam mężczyznę, który mnie prowadził oraz pozostałych w pojeździe i uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem ratowana, a ponownie porywana. Historia lubi się powtarzać, ale w tym przypadku mogła sobie tego oszczędzić. Mężczyzna w kominiarce, który stał za mną popchnął mnie, zamknął drzwi, a samochód ruszył z piskiem opon. Został mi założony worek na głowę oraz związano mi dłonie. Mój happy end jak szybko się zaczął, tak szybko się skończył. Dowiedziałam się wtedy, że nie będę miała szczęśliwego zakończenia. Że życie to nie film i nikt mnie nie uratuje. Nie wiedziałam co się stanie tym razem ani co to za ludzie i co się w ogóle dzieje. Na początku gdy spotkałam dilera i zostałam porwana myślałam, że wpadłam w niezłe kłopoty. Teraz widzę, że zostałam wplątana w całą serię niekończących się kłopotów. W czym byłam wyjątkowa, że akurat mnie to spotkało?
Jeden z nowych porywaczy ścisnął mnie za ramię. Dotknął mnie w miejscu zaszytego lokalizatora. Potem wziął nóż i poczułam jak jednym cięciem otworzył mi jeszcze nawet nie do końca zagojoną ranę. Syknęłam z bólu. Myślę, że zabolało by mnie o wiele bardziej gdyby nie adrenalina płynąca niczym prąd przez całe moje ciało w tamtym momencie. Nie oznacza to też, że wcale nie bolało. Po chwili napastnik pociągnął za lokalizator i wyjął go. Wtedy już krzyknęłam.
- Zostaw mnie!
Wyrzucił go przez okno. W tym momencie moja ostatnia nadzieja na możliwość wyjścia z tego cało, zgasła. Nie to, żebym liczyła na to, że ktoś mnie uratuje. Nie zostanie po mnie nawet ślad. Ani Raggie ani Asher nie będą nawet wiedzieli co się ze mną stało. Mogłam im się może jeszcze przydać, ale teraz i tak już jest po wszystkim. Nie mają jak mnie namierzyć, nie znajdą mnie. Jeśli nowi porywacze mnie zabiją to tylko ich wyręczą. Tak więc zdałam sobie sprawę, że NIKT po mnie nie przyjdzie. Nie zostanę uratowana. Mogę liczyć teraz tylko na siebie.
Dojechaliśmy na miejsce. Auto się zatrzymało i wszyscy wysiedli. Przestępca dosłownie wyrzucił mnie z pojazdu. Upadłam na ziemie i nie mogłam się podnieść. Dalej nic nie widziałam przez materiał starego worka. Oprawcy podnieśli mnie i zaciągnęli do jakiegoś pomieszczenia. Rzucili mną twardo na podłogę. Uderzyłam się w głowę. Syknęłam na to niemiłe zderzenie z podłogą. Potem usłyszałam jak zamknęli stare, potężne drzwi zostawiając mnie samą. Byłam związana więc nie łatwo mi było zdjąć worek z głowy. Po chwili potrząsania odpowiednio głową w dół jakoś udało mi się sprawić, że spadł. Od razu rozejrzałam się wokół. Piwnica. Bez okna, z tylko jedną parą drzwi i wiszącą z centrum sufitu żarówką. W środku było tylko kilka nieprzydatnych rzeczy jak stare pudła. Nie miałam nawet jak uwolnić rąk, ponieważ sznur był zawiązany tak mocno, że każdy najmniejszy ruch bolał oraz skutkował otarciem skóry do krwi. Wtedy stare drzwi piwnicy ponownie powoli otworzyły się od zewnątrz. Za nimi dostrzegłam ludzką sylwetkę. Nie chciałam wierzyć w to co widzę. Pomyślałam, że to nie może być prawda albo, że oczy mnie mylą. Ten kto stał za drzwiami był ostatnią osobą, której bym się spodziewała.
CZYTASZ
Devilish
Romance„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...