14. Zakupy

14.7K 402 21
                                    

Obudziłam się mając na łóżku obok mnie dwie wielkie torby z logo McDonald's.

- Nie mówiłaś co lubisz to wziąłem wszystko. - Wyznał Raggie jedząc burgera na fotelu.

- Mówisz serio?! - Wykrzyczałam podekscytowana.

Otworzyłam obydwie torby i rzeczywiście było w nich całe menu fast fooda. Wyjęłam z jednej tortillę i zaczęłam jeść. Wyglądałam jakbym pierwszy raz od roku miała jedzenie w ustach. Tortilla była przepyszna.

- Zwolnij trochę młoda. - Poradził chłopak z ustami pełnymi od jedzenia. - Nie ucieknie. Jest całe twoje.

- Ale to jest takie dobre. - Rozczulałam się nad jedzeniem. - Dziękuje Raggie.

- Nie ma za co. Też miałem ochotę na coś niezdrowego. Aczkolwiek poczułem się trochę urażony.

- Dlaczego? - Uniosłam brew.

- Bo zasugerowałaś właśnie, że moje kanapki były niedobre.

Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami. Po tym jak zjedliśmy, uznaliśmy, że dobrze by było zapalić. Tak więc zrobiliśmy. Potem Rag otworzył mi łazienkę, a ja poszłam się wykąpać. Woda była niemal jak płynne zbawienie. Dosłownie koiła moje ciało i duszę. W trakcie brania mojego euforycznego prysznicu chłopak zapukał do drzwi.

- Mam dla ciebie nowe ubrania młoda. Mogę wejść?

Pomyślałam, że to chyba oczywiste, że nie.

- Zaczekaj, jeszcze 5 minut.

Skończyłam spłukiwać szampon z włosów i owinęłam się ręcznikiem.

- Możesz wejść! - Krzyknęłam.

Gangster nacisnął za klamkę. Wszedł do środka i położył na umywalce jakieś złożone ubrania.

- Mam nadzieję, że będą dobre. Nie znam się na kobiecej rozmiarówce. - Podrapał się po głowie.

- Dzięki. Zaraz przymierzę.

Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia i znów zostałam sama. Zobaczyłam co takiego kupił gangster. Przeżyłam ciężki szok. Mianowicie ciuchy, które dostałam od Raga były koszmarne. Były to jeansy o dobrych kilka rozmiarów za duże, biała koszulka w panterkę z wielką odstającą kokardą, dziecięcy stanik w kropki i zwykłe czarne majtki. Z tego wszystkiego tylko majtki były powiedzmy, w moim rozmiarze. Stanika nawet nie założyłam, bo był po prostu za mały i niedopasowany. W takim cyrkowym stroju wyszłam z łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na chłopaka.

- Raggie. Powiedz mi. Skąd ty to wziąłeś? - Zaczęłam się śmiać patrząc na siebie.

- Em. - Chyba nie wiedział co powiedzieć jak mnie zobaczył. - No tak. Myślałem, że będzie to trochę inaczej wyglądać. - Zaśmiał się. - Co to kurwa jest? - Śmiał się dalej.

- Nie mam pojęcia. - Też się śmiałam.

- Sory młoda. Już wiesz dlaczego nie chodzę często na zakupy. A już napewno na damskim dziale. Ale mam pomysł jak to naprawić.

Ściągnął z siebie bluzę i mi ją dał. Założyłam ją.

- No i od razu lepiej. Ale ja bym się pozbył jeszcze tych okropnych, za dużych jeansów, które spadają ci z tyłka. Boże ty naprawdę jesteś mała. Ile ty masz wzrostu?

- 156 cm. - Odpowiedziałam.

- Tak się w ogóle da?

Przewróciłam oczami. To oni byli tam jacyś wyrośnięci. Rag był ode mnie dużo wyższy więc jego bluza sięgała mi za połowę ud. Uznałam, że w takim razie mogę być tylko w niej i majtkach. Wyglądałabym jak w sukience. Przynajmniej na razie. Spodnie i tak mi spadały. Zresztą nic lepszego mi nie zostało. Wróciłam się do łazienki, ściągnęłam koszulkę oraz spodnie i założyłam z powrotem bluzę chłopaka. Przez kolejnych kilka dni rozmawiałam, piłam i śmiałam się z Ragiem. Raz próbowałam go nawet nauczyć rysować. Niestety opornie mu to szło. Stwierdził, że nie zostanie artystą. Nie wiedziałam dokładnie ile dni minęło. Nie liczyłam czasu. Choć bardzo chciałam wrócić wreszcie do domu to o dziwo, cieszyłam się spędzając czas z Ragiem. Żałowałam tylko, że nie potrafi kupować ubrań, bo niestety, ale dalej byłam w tej samej bluzie. W pewnym momencie oboje uznaliśmy, że w coś zagramy. Postanowiliśmy zagrać w nigdy przenigdy znane też jako never have I ever. Naszymi punktami był łyk drinka składającego się z wódki i coli. Co prawda gra się w to zazwyczaj na imprezach gdzie jest sporo uczestników, ale nasza dwójka musiała nam wystarczyć. Dostosowaliśmy też trochę zasady do gry w dwie osoby. Ja chciałam zacząć.

- Nigdy przenigdy nie byłam porwana. - Zaśmiałam się.

Oboje się napiliśmy.

- Byłeś porwany? - Zapytałam zaskoczona.

- Nawet dwa razy. Teraz moja kolej.

Nie dopytywałam. Uznałam, że to jeszcze za wcześnie by dopytywać o szczegóły takich rzeczy.

- Nigdy przenigdy nie zostałem aresztowany.

Tym razem za to żadne z nas się nie napiło.

- Poważnie? - Nie mogłam uwierzyć.

- Mamy swoje sztuczki młoda. - Puścił do mnie oczko.

Nasza gra trwała jeszcze długo aż ciężko już było mi wymyśleć co powiedzieć. Przez te kilka dni bardzo się polubiliśmy. Może nawet zaprzyjaźniliśmy. To dla mnie naprawdę niepojęte w jakich okolicznościach można kogoś polubić. Lubiłam z nim rozmawiać, śmiać się i spędzać czas, którego i tak miałam sporo w tamtym momencie. Sprawiał, że chwilami na dokładnie pare sekund zapominałam, że jestem tam uwięziona. Spędzanie z nim czasu odrywało na chwile moje myśli od tego wszystkiego. Musiałam przyznać, że zastanawiałam się czy to nie syndrom sztokholmski, bo w niewielkim stopniu naprawdę się do niego przywiązałam. Był moją dawką endorfiny właśnie wtedy gdy najbardziej jej potrzebowałam. Wiedziałam, że możliwe, że po prostu dobrze gra swoją rolę, ale niezmiernie polubiłam tą wizję jego, jaką mi przedstawiał.

Skończyliśmy grę bardzo późno w nocy. Dosłownie usypiałam już na siedząco. Rag też był zmęczony. Chłopak wstał z podłogi i wszedł na łóżko. Usiadł i oparł się o ramę łóżka, a ja położyłam się obok i umieściłam głowę na jego udach przykrywając się kołdrą. Nie uważałam tego wcale za nic niestosownego. Czułam się z nim jak ze starym przyjacielem z dzieciństwa. Tak jakbym znała go o wiele dłużej. No i było mi tak wygodnie i wątpiłam w to, żeby mu to przeszkadzało. Nie planowałam tak zasnąć, ale niespodziewanie moje powieki stały się tak ciężkie, że nie mogłam ich dłużej utrzymać. Chwile po tym Morfeusz przyjął mnie w swoje ramiona. W tej pozycji oboje zasnęliśmy.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz