6. Papierosa?

4.7K 112 5
                                    

Skuliłam się na podłodze nie mając gdzie uciec. On kucnął przede mną.

- Powiedz mi wszystko sama teraz albo powiesz i tak, ale będzie bardziej nieprzyjemnie. Powiedz tylko gdzie to jest.

- Mówiłam. - Powiedziałam panikując. - Po raz pierwszy w życiu spotkałam Thomasa wtedy jak mnie porwałeś. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie spotkałam też żadnego z twoich ludzi i nie miałam do czynienia z porachunkami gangsterów. Miałam tylko wrócić do domu po naprawdę chujowym dniu.

Chwile kucał tak i się zastanawiał. Potem wyciągnął i chwycił siłą moją rękę. Zaczęłam krzyczeć i się szarpać. Ale kiedy zaczął wbijać igłę w moją żyłę na zgięciu łokcia, przestałam się wyrywać by nie zrobić sobie większej krzywdy. Bolało. Nigdy nie byłam bardzo odporna na ból. Bolało, ale nie wyrwałam ręki. Zrobiło mi się tylko jeszcze bardziej słabo. Zaczęłam widzieć ciemność przed oczami i wiedziałam, że zaraz zemdleję. Wyjął igłę. O dziwo wszystko to robił dość delikatnie. I widać było, że ma w tym wprawę i wie co robi. Zdziwiło mnie to. Jak tylko odsunął strzykawkę kawałek dalej poczułam jak odpływam. Zemdlałam.

Po przebudzeniu leżałam na podłodze w tym samym miejscu. Mojego oprawcy nie było w pomieszczeniu. Dziwne. Miał przecież nie wychodzić z tego pokoju przez 3 dni. Usiadłam. Popatrzyłam na swoją rękę. Był tak maluteńki ślad po ukłuciu. Na szczęście nie bolało. Nic nie czułam. Po około 5 minutach wszedł do pokoju.

- Obudziłaś się. - Stwierdził fakt.

- Na to wygląda.

Nagle zrobił coś bardzo dziwnego. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnął w moją stronę. Nie wiedziałam co kombinuje. Z jednej strony bardzo chciałam wyciągnąć jednego, a z drugiej było to dla mnie zbyt podejrzane. Wręcz marzyłam, by zapalić, ale bałam się co będzie jeśli go wezmę.

- Bierzesz kurwa czy nie? Drugiej okazji nie będzie.

Zaryzykowałam i wyciągnęłam jednego papierosa z czerwonej paczki. Zrobiłam to jednak bardzo niepewnie. Tak jakby w każdej chwili coś mogło zaatakować moją wyciągniętą rękę. On zrobił to samo co ja przed chwilą i odpalił małą truciznę zapalniczką benzynową. Okno było otworzone. Potem podstawił ją pod nos mi. Wsadziłam więc białą bibułkę z tytoniem między wargi, przyłożyłam nad ogień i się zaciągnęłam aby ją rozpalić. Weaver schował zapalniczkę, a ja poczułam znajome drapanie w gardle. Brakowało mi papierosa na choć minimalne ukojenie nerwów.

- To był tylko roztwór solny. - Mówił o zawartości strzykawki. - Ale wiesz co? - Odezwał się do mnie paląc. Nie patrzył jednak w moją stronę. - Wierzę ci. - Wypuścił dym z płuc.

Poczułam przeogromną ulgę. Aż zamknęłam na chwilę oczy i głośno odetchnęłam. To było tak niesamowite uczucie. Jakby ktoś mi powiedział, że wszystko będzie dobrze, a ja bym wiedziała, że naprawdę tak będzie. Uwierzył mi. Zachciało mi się płakać i skakać ze szczęścia. Czułam się niesamowicie. Potem jednak pomyślałam, że to by było zbyt proste. Zbyt łatwe i zbyt piękne. Coś musiało być nie tak. Musiało być jakieś „ale". Coś co zaraz ponownie zrujnuje mi życie. Coś musiało się być nie tak. Czułam to. Postanowiłam, że zapytam.

- Czyli mnie wypuścisz? - Upewniałam się.

- Ja ci wierzę. Problem w tym, że wszyscy inni ci nie wierzą. - Popatrzył wreszcie na mnie.

- To im wytłumacz! Przecież ty tu jesteś szefem.

- To nie tak. Wszyscy sądzą, że kłamiesz. Nie mogę więc cię wypuścić. To zrujnowało by moją reputację.

- Chuj mnie obchodzi twoja reputacja! To co teraz? Zabijesz mnie? Będziesz więził do końca życia?

Czekanie na odpowiedź było niemiłosiernie trudne i długie.

- Dopóki nie zdobędę tego czego szukam nie będę mógł cię uwolnić. Zresztą nie rozumiesz w jakiej znalazłaś się sytuacji.

- To mi kurwa wytłumacz! - Denerwowałam się. Spaliłam już papierosa tak więc rzuciłam go na podłogę tak jak chłopak i zdeptałam.

- Nie tym kurwa tonem. - Skarcił mnie jak ojciec córkę. Tyle, że to było bardziej jak ostrzeżenie.

- Bo? Chcesz to mnie kurwa zabij! Mam już dość tego wszystkiego. Chcę wrócić tylko do domu. - Pod koniec zdania głos mi się lekko załamał. Nie wiem czy to zauważył.

- Siadaj. - Wskazał na łóżko.

Tak zrobiłam, bo co innego mi pozostało? On stanął przede mną i zaczął mówić.

- Jestem jednym z najbardziej szanowanych króli półświatka. To niesie za sobą pewne obowiązki oraz zasady, których nie można łamać. Jesteś świadkiem. W dodatku posądza się ciebie o posiadanie czegoś, co wiele osób pożąda. Gdybym cię ot tak wypuścił po pierwsze przestałbym być szanowany, a ludzie przestaliby się mnie bać, a powinni, a po drugie gdybym cię uwolnił i tak prędzej czy później skończyłabyś martwa. Teraz rozumiesz w jak chujowej jesteś sytuacji?

Nie odezwałam się. Dalej nie do końca wiedziałam co w takim razie zamierza. Wiedziałam tylko, że mam naprawdę przejebane.

- Przykro mi. A nawet o dziwo zaczynałem cię lubić.

To było ostatnie zdanie jakie do mnie dotarło...

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz