18. Zabieg v2

14.8K 430 13
                                    

Gdy tylko lekarz wyszedł, a Asher mnie puścił natychmiast uwolniłam rękę i zeszłam z tego nieszczęsnego łóżka. Usiadłam na podłodze pod ścianą. Odczekałam chwilę i weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na ramię i zerwałam z niego plaster. Chciałam się tego pozbyć jak najszybciej, najlepiej póki jeszcze to marne znieczulenie działa. Zrywanie szwów napewno nie będzie przyjemne. Obejrzałam je. Chciałam zobaczyć czy dam radę je może rozwiązać i zwyczajnie wyjąć. Były jednak tak zaciśnięte, że nie było takiej opcji. Pozostało mi je zerwać. Wiedziałam, że nie ma opcji, żebym miała to pod skórą ani chwili dłużej. Musiałam się tego pozbyć. W ekspresowym tempie. Nie dam się oznakować jak bydła. Poszukałam czegoś bardzo cienkiego i zarazem mocnego by je podważyć i wyrwać. Bolało mnie na samą myśl. Nie byłam do końca pewna czy dam radę to zrobić. Bałam się, że nie będę miała aż tyle siły psychicznej. Wtedy znalazłam kawałek jakiegoś cienkiego sznurka lub nitki. Coś w tym rodzaju. Pomyślałam, że jeśli dam radę przeciągnąć jeden koniec pod szwem to będę mogła pociągnąć za oba końce i będzie po szwie. Udało mi się. Sznurek był pod szwem. Złapałam mocno za oba końce. Wzięłam głęboki oddech. Ręce mi się trzęsły. Dłoń, w której trzymałam końce sznurka żyła własnym życiem. Odskakiwała mi jakbym nie miała nad nią kontroli. Musiałam się uspokoić, aby opanować drżenie. Wzięłam kilkanaście głębokich oddechów. Chwile zbierałam się na odwagę. Nie mogłam się przemóc. Bałam się, ale nagle w jednej chwili z całej siły pociągnęłam sznurek do góry. Krzyknęłam z bólu gdy wyrwałam szew. Zaczęła lecieć krew. Złapałam się za krwawiące miejsce i wykrzywiłam twarz w grymasie bólu. Wtedy w sekundę do łazienki wparował Ash. Spojrzał na mnie trzymającą się za zakrwawione ramię z wykrzywioną w bólu twarzą.

- Coś ty kurwa zrobiła?! - Krzyknął.

Kucnął obok mnie.

- Co ty sobie myślałaś idiotko? - Zapytał mnie.

- Że uwolnię się od ciebie. - Powiedziałam grobowo poważnie. Wypowiedziałam to w taki sposób, że mnie samą przeszedł dreszcz.

Wyciągnął rękę w stronę rany.

- Nie dotykaj mnie. - Wysyczałam.

- Trzeba to opatrzyć. W dupie mam, że coś ci się nie podoba.

Odsunęłam się kiedy znowu próbował mnie dotknął.

- Dobra! Jak chcesz. - Zrezygnował.

Podniósł ręce w geście poddania się. Wyjął telefon z kieszeni spodni. Zadzwonił do kogoś.

- Zostaw to co robisz. Przyjedź. Już. - Powiedział po czym się rozłączył.

- I tak trzeba to opatrzyć jeśli nie chcesz się wykrwawić.

- Zrobię to drugi raz. I trzeci. I czwarty. Będę to robić dopóki na dobre nie wyjmę tego z mojego ciała.

- Wiesz dobrze, że nie pozwolę ci tego zrobić.

- To patrz. - Powiedziałam i złapałam trzęsąca się do granic możliwości dłonią, za kolejny szew. Były trzy więc zostały jeszcze dwa.

- Zostaw to. Nie dasz rady tego zrobić. Szczególnie jak zaraz znieczulenie przestanie działać. - Złapał moją rękę i odciągnął.

- Dlatego się pospieszę. - Szarpnęłam ręka w jego uścisku.

Wtedy usłyszałam otwierające się drzwi. Pomyślałam, że to pewnie lekarz, po którego dzwonił, żeby z powrotem założyć mi szwy. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam kogo innego. W progu łazienki stanął Raggie. To dziwne, ale ucieszyłam się gdy go zobaczyłam.

- Co tu się dzieje? - Zmarszczył czoło. - Co się tu stało młoda? Czemu masz zakrwawione ramię? Miałaś być grzeczna. Trzeba to opatrzyć. - Skarcił mnie niczym rodzic.

Kucnął obok mnie. Weaver się nie odzywał. Obserwował tylko wyciągając i odpalając papierosa.

- Nie chce tego pod moją skórą. - Powiedziałam.

- Ale czego? - Nie wiedział o co chodzi Rag.

- Gps'u. - Wyjaśniłam.

- Wszczepiłeś jej pod skórę gps? - Zapytał Asha.

- Tak. - Odparł pewnie głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Podważasz moje decyzje?

Raggie chwilę myślał nad tym co powiedział Asher.

- Angie... - Popatrzył na mnie z przepraszającą miną. - Przykro mi.

- Więc to okey, że mam w ramieniu zaszyty jebany lokalizator jakbym była zwierzęciem?

- Trzeba to opatrzyć.

- Nie dam sobie założyć żadnych kolejnych szwów.

- Ja to zrobię. - Zaoferował Raggie.

- Co?

- Założę ci szwy. Nie jestem lekarzem, ale już kilka razy to robiłem. To dość przydatne. Chłopaki nie narzekali. - Miał na myśli chłopaków z gangu. - Żaden z moich pacjentów nie zginął więc chyba nie jestem najgorszy. - Zażartował.

- Mogę? - Zapytał Asha o pozwolenie.

- Działaj. - Wydał pozwolenie gangster.

- To jak? - Raggie zapytał tym razem mnie.

- Okey. - Zgodziłam się.

Nie byłam tak głupia i nie zrezygnowałam z zamiaru wyjęcia lokalizatora. Ale zdałam sobie sprawę, że nie odpowiednio się do tego zabrałam. Chciałam to zrobić jak najszybciej, bo znieczulenie jeszcze działało, ale nie pomyślałam, że rzeczywiście nawet jakbym go wyjęła to Weaver kazałby go zaszyć drugi raz. Dlatego muszę to zrobić tak, aby się nie zorientowali, że to zrobiłam. Pozwolę się znowu zaszyć aby mogli myśleć, że się poddałam. Dlatego wyszłam z nimi z łazienki i usiadłam na łóżku. Raggie poszedł po walizkę doktora.

- Co ty kombinujesz? - Zapytał mnie przywódca przestępców.

- Co?

- Nie dałabyś się tak łatwo przekonać. Dobrze ci kurwa radzę powiedz teraz, bo później mogę nie mieć tyle cierpliwości.

- Nie twój interes.

Będę musiała poczekać trochę dłużej z wyjęciem lokalizatora aż o tym zapomni. Nie może się zorientować. Będę musiała zrobić to z głową. Ale to kłopot na czas przyszły. Później coś wymyślę. Rag wrócił z walizką.

- Najpierw znowu znieczulenie. - Tłumaczył mi chłopak bym wiedziała co robi.

Wyjął strzykawkę i nabrał jakiegoś preparatu. Przemył mi skórę.

- Uwaga. - Ostrzegł.

Złapałam go za ramię. Wbił igłę, ale zrobił to bardzo powoli i ostrożnie. Zamknęłam oczy i lekko wykrzywiłam minę. Po wprowadzeniu znieczulenia wyjął igłę, a ja odetchnęłam.

- Wszystko okey? - Zapytał.

- Na tyle na ile może być, będąc porwaną przez gangstera dupka-tak. - Odpowiedziałam.

Rag parsknął nagle śmiechem. Nie wiedziałam o co chodzi. Razem z Ashem patrzyliśmy na niego pytającym wzrokiem.

- Ostatni raz został nazwany dupkiem w liceum. Masz jaja młoda. - Uśmiechnął się.

- Kończ to Ragner. - Powiedział Weaver poważnym głosem. Użył jego pełnego imienia po raz pierwszy przy mnie. - Musimy pogadać.

- Jasne szefie.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz