Gangster wypuścił Boro na podwórko chyba, żeby nie musiał na nas patrzeć. Byłam zalana w trupa. W tym stanie nie potrafiłam już nawet myśleć. Rag zresztą podobnie. Nasze szare komórki odpłyneły gdzieś na Titanicu, nie mając zamiaru wracać. Wygłupialiśmy się razem. Pijani tańczyliśmy i śpiewaliśmy kiedy chłopak puścił muzykę z telefonu.
- Gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, chodziłabym na imprezy tylko z tobą. - Powiedziałam zdyszana po energicznym tańcu. On za to nawet się nie zmęczył.
- Jeszcze zabiorę cię na nie jedną imprezę. Wtedy dopiero zdasz sobie sprawę, że nie miałaś pojęcia jak wygląda prawdziwa zabawa.
Wiedziałam, że to co deklaruje to nieprawda, ale chciałam w to wierzyć. Uśmiechnęłam się więc tylko i sięgnęłam po butelkę z resztką błogosławionego napoju. Rag mi w tym przeszkodził. Wziął ją ode mnie i postawił kawałek dalej.
- Już wystarczy młoda. Oboje jesteśmy nawaleni.
Popatrzyłam na niego i uniosłam jedną brew.
- No i? - Tylko to przyszło mi do głowy.
- Jak wypijesz jeszcze trochę to już się nie pozbierasz.
- Umiem pić. - Wybełkotałam starając się brzmieć poważnie. - Znam swoją granicę i wiem ile mogę wypić.
- Jesteś serio nawalona. - Zaśmiał się ze mnie chłopak.
- Ty też. Daj. - Wyciągnęłam rękę w kierunku butelki.
Rag przyłożył ją do ust i wypił wszystko co zostało w środku za jednym razem.
- Pierwszy. - Powiedział dumny szczerząc się do mnie.
Uderzyłam go za to lekko w ramię.
- Dasz mi przynajmniej zapalniczkę? - Zapytałam lekko sarkastycznie.
- Jeśli ją znajdę. - Zaczął szukać jej po kieszeniach.
Ja w tym czasie wyjęłam z paczki papierosa. Niestety w trakcie tej czynności wysypały mi się wszystkie, ponieważ już nawet ciężko mi było zachować równowagę. Stwierdziłam, że nie będę ich zbierać, bo nie dam rady więc tak po prostu zostawiłam je rozsypane na podłodze. Ragowi też szło opornie. Nie mógł wsadzić ręki do kieszeni spodni. Wyglądało to komicznie. Zaczęłam się z niego śmiać. On kiedy to usłyszał zrobił to samo.
- Pomóż mi. - Poprosił.
- Prosisz przetrzymywanego więźnia, żeby wyjął zapalniczkę z kieszeni twoich spodni?
- Tak? - Odpowiedział niepewnie na co ja przyłożyłam otwartą dłoń do twarzy w geście załamania. - I tak byś nie uciekła.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo jesteś zbyt pijana. - Niestety to fakt. - No i nie skrzywdziłabyś mnie nawet jeśli mogłabyś dzięki temu uciec.
- Dlaczego tak myślisz?
- Wiem to. - Zapewnił.
- Niezbyt długo mnie znasz.
- Ale wystarczająco dobrze. Zresztą. Udowodnię ci to.
Nagle gangster sięgnął do tylnej kieszeni spodni. Wyjął z niej mały składany nożyk. Mam złe doświadczenia z nożami. Wyciągnął rękę z nim w moją stronę, ale trzymał za ostrze.
- Masz. - Powiedział.
Spojrzałam na jego rękę. Całą nią trzymał ostrze. Wystarczyłoby tylko nieostrożnie pociągnąć za rękojeść, a miałby rozciętą całą dłoń w środku. Ostrożnie i niepewnie chwyciłam za nóż. Nie poruszyłam nim. Czekałam aż Rag go puści. Bo co niby miałabym zrobić? Miał rację. Nie chciałam go skaleczyć. Mimo wszystko. To chyba silniejsze ode mnie. Nie chce krzywdzić ludzi. Nie potrafię tego robić. A już napewno tych, których lubię. Nawet jeśli jest gangsterem i przyczynił się do mojego porwania. Mogę być ostra, chamska i wulgarna, ale nie zrobię mu krzywdy. Był dla mnie miły. Nie zrobię tego. Nie jestem w stanie wziąć do ręki noża i dźgnąć nim kogoś. Być może właśnie o to mu chodziło. Bym go polubiła, by miał pewność, że nawet nie będę próbować go skrzywdzić lub uciec. Tak czy siak to bez różnicy. Chłopak puścił ostrze.
- Źle go trzymasz. - Zwrócił mi uwagę. Wziął ode mnie nóż i przełożył mi do dłoni tak jak powinno być. - Tak powinnaś go mieć. Zawsze skierowany w stronę napastnika.
- Ty nie jesteś napastnikiem. Nie chce go. - Odłożyłam broń na podłogę przyznając mu tym samym rację.
- A ty Raggie? - Dodałam po chwili.
- Co ja? - Nie zrozumiał.
- Zrobisz mi krzywdę? - Zapytałam poważnie.
- Młoda. Gdyby miał taki zamiar to już dawno bym to zrobił.
- Zamiary się zmieniają.
- Jesteś w skomplikowanym położeniu, nie oszukujmy się. Ale mam swoje zasady, nie skrzywdziłbym żadnej dziewczyny. No i lubię cię więc ciebie szczególnie nie potraktowałbym w ten sposób.
Poczułam się uspokojona i nawet, o dziwo cieszyłam się, że Rag mnie lubi. Było to niedorzeczne. Nagle zadzwonił jego telefon. Wystraszyłam się nagłego dźwięku i aż delikatnie podskoczyłam.
- To tylko telefon. - Powiedział rozbawiony. - Albo i nie. - Przestał się uśmiechać. - To Weaver! - Krzyknął.
- No i? - Zapytałam. - Odbierz.
- On mnie zajebie! Jestem najebany. - Wstał z podłogi lekko się przy tym chwiejąc. - Fuck. Jak nie odbiorę to zacznie dzwonić po chłopakach i zaraz tu ktoś wparuje.
- W takim razie odbierz. Może się nie zorientuje. - Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam.
Spojrzał na mnie z politowaniem i odebrał dzwoniący telefon.
- No siema. - Powiedział Raggie niskim głosem udając trzeźwego.
Nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem. Szybko zakrywałam ręką usta, bo nie chciałam by było słychać mój śmiech, a nie mogłam go powstrzymać.
- Nieprawda. Co ty gadasz? Jesteś pojebany. Wydaje ci się Ash.
- Dobra, uspokój się. - Mówił dalej do telefonu.
- Okey! - Krzyknął.
- O której? - Zapytał. Żałowałam, że nie mogłam słyszeć całej rozmowy. - Dobra na razie.
Rozłączył się.
- Jak poszło? - Domyślałam się, ale i tak zapytałam.
- Mogło być gorzej.
- Jestem zmęczona. - Oznajmiłam.
- Ja też. Poszedłbym już spać. Przenocujesz mnie? Nie ma opcji, żebym spał z jakimś neandertalczykiem w pokoju.
- Ale śpisz na fotelu.
- Stoi.
Wstałam i położyłam się do łóżka. Rag za to rozłożył się w fotelu. Nie sądziłam, że naprawdę będzie chciał na nim spać. Szczególnie, że pewnie miał wolne łóżko w jakimś innym pokoju w rezydencji. Może nie jest w stanie do niego dojść tylko nie chce się przyznać. Nie myśląc już nad tym wzięłam poduszkę, przytuliłam się do niej i weszłam pod kołdrę.
- Dobranoc Raggie.
- Dobranoc Angie.
![](https://img.wattpad.com/cover/177063368-288-k223141.jpg)
CZYTASZ
Devilish
Romance„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...