30. Weźmiemy na wynos

12.5K 430 110
                                    

Siedzieliśmy przy stoliku i czekaliśmy na nasze zamówienie. Byliśmy w knajpie jedynymi klientami. Wszystkie pozostałe miejsca były puste. Byliśmy tylko my i pracownicy lokalu. Było tam całkiem przytulnie. Mimo, że najwyraźniej nie mieli zbyt dużego ruchu. Zauważyłam, że Ash siedzi ze skrzyżowanymi na piersi ramionami i się we mnie wpatruje.

- Co? - Zapytałam wprost.

- Nic takiego księżniczko.

Chyba przyzwyczaiłam się już, że co jakiś czas zwraca się do mnie zdrobnieniami, ale dalej uważałam, że to dziwne. Mając wolną chwilę znów powróciłam myślami do oświadczenia gangstera. A więc ze zwykłej dziewczyny zostałam osobistą artystką jednego z największych gangsterów w kraju. Czy tak teraz będzie wyglądało moje życie? Wiem, że wplątałam się w kłopoty, które będą się za mną ciągnąć jeszcze długo, a nawet możliwe, że do końca życia. Prawdopodobnie moje życie już nigdy nie będzie takie samo. I mimo, że chcę żyć, a to wymaga dostosowania się do nowych realiów, to nie jest łatwo zostawić całe swoje dotychczasowe życie za sobą i zacząć nowe. Nie chcę się z tym pogodzić. Tęsknie za dawnymi dniami, znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, domem.

Powiedziałam Asherowi, że idę do toalety. Nie chciał mnie puścić samej więc czekał przed drzwiami. Stanęłam przed lustrem i otarłam łzę, która pojawiła się na moim policzku. Rozmyślanie boli. Postanowiłam więc na razie nie wracać w głowie do tych myśli i zająć się czym innym. Wyszłam z łazienki. Chłopak spojrzał na moje dalej lekko zaszklone oczy, ale się nie odezwał. Wróciliśmy na miejsca i chyba oboje postanowiliśmy udawać, że nic się nie stało. Potem do naszego stolika podszedł kelner niosący szklankę z drinkiem, butelkę czerwonego wina oraz lampkę do niego. Postawił drinka przed Weaverem, a lampkę przede mną. Napełnił ją winem i zostawił obok butelkę.

- Pańskie zamówienie zaraz będzie gotowe, panie Weaver. - Poinformował i odszedł.

Gdy już zniknął z pola naszego widzenia Ash chwycił za szklankę. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł by trochę się z nim podroczyć. Nabrała mnie też ochota na coś mocniejszego od wina. Podniosłam się i zabrałam mu drinka sprzed nosa, a w zamian postawiłam przed nim swoją lampkę napełnioną czerwoną cieczą.

- Oddaj to mała. - Powiedział uśmiechając się półgębkiem. - Nikt nie zabiera mi moich rzeczy.

- Ja tak. - Odpowiedziałam chytrze.

- Bo jesteś jedną z nich.

Zmrużyłam wściekle oczy i zrobiłam zdenerwowaną minę, po czym zbliżyłam usta do szklanki. Jeszcze bardziej chciałam mu zrobić na złość.

- Oddaj to. - Nagle spoważniał.

Nie przejęłam się i przechyliłam powoli szklankę. Nagle Ash zerwał się na równe nogi prawie rozlewając wino.

- Nie pij tego kurwa!

Wytrącił mi szklankę z dłoni. Upadła na ziemie i się roztrzaskała. Nie wiedziałam o co chodzi. Aż tak go zdenerwowałam? To tylko drink.

- Wypiłaś coś? - Zapytał.

Pokręciłam przecząco głową.

- O co chodzi? - Chciałam wiedzieć.

- W drinku była trucizna.

Przestraszyłam się. Nie miałam bladego pojęcia. Nagle przybiegł kelner. Pewnie usłyszał trzask szkła. Asher zdenerwowany szedł prosto na niego. Chwycił go za kołnierz i przycisnął do ściany.

- Dlaczego w moim jebanym drinku była trucizna? - Zapytał gangster.

- To niemożliwe panie Weaver. Sam otwierałem butelkę. Nie ma opcji by w środku była trucizna.

- Więc to ty ją dodałeś?! - Zapytał na skraju cierpliwości.

- NIE! - Krzyknął pracownik. - W drinku nic nie było, zapewniam.

- Daję ci 3 sekundy żebyś powiedział kto kazał ci to zrobić.

- Udowodnię panu, że w drinku nic nie było! - Wykrzyczał.

Ash go puścił i pokazał dłonią by udowodnił swoją niewinność. Uważnie go obserwował. Kelner podszedł do rozbitego szkła, schylił się i podniósł największy ocalały kawałek szklanki, w którym wciąż było trochę napoju. Wypił zawartość jednym duszkiem. Zielonooki poważnie mu się przyglądał. Minęła chwila i nic.

- Widzi pan panie Weaver? W drinku nie było żadnej trucizny. Nie śmiałbym próbować takich rzeczy wobec pana. Nie spieszy mi się na drugą stronę.

Nastała chwila ciszy.

- Przepraszam najmocniej. Zaraz posprzątamy bałagan i przyniesiemy nowego drinka.

- Zamówimy coś na dowóz. - Powiedział Asher do kelnera jak i również do mnie po czym opuścił lokal chwytając mnie za nadgarstek.

Wyszłam za nim. Wróciliśmy do auta i usiedliśmy. Dalej panowała kompletna cisza. Weaver ściskał rękami kierownicę, ale jeszcze nie odpalił silnika. Wyglądał jakby w jego głowie osobne plemiona myśli walczyły ze sobą o dominację. Patrzyłam na niego. W końcu wyczuł mój ostry wzrok na sobie i spojrzał na mnie.

- Wracamy. Zamówisz coś sobie. Jack miał rację. Wypad do miasta to nie był dobry pomysł.

Nie wiedziałam jaki Jack, ale byłam zdziwiona, ponieważ był pierwszą osobą jak do tej pory, której słyszałam, żeby Asher przyznał rację.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz