Rodzeństwo wróciło do siebie prawie z samego rana. Jeszcze spałam więc nawet mnie nie budzili. Powiedzieli podobno, że następnym razem zapraszają nas do nich.
Gdy się obudziłam było już popołudnie. Asha nie było. Nie dziwiło mnie to. Nie wszyscy śpią tyle co ja. Czułam, że mam ochotę się odświeżyć. Wzięłam więc długi i gorący prysznic. Nie wyszłam z kabiny dopóki moja skóra nie była cała czerwona. Gdy już się ubrałam w pierwszy, lepszy dres, zeszłam do kuchni. Byłam głodna. Zastałam tam Weavera siedzącego na jednym z barowych stołków. Robił coś na telefonie. Gdy mnie usłyszał tylko lekko uśmiechnął się pod nosem, ale nawet na mnie nie spojrzał.
- Śpiąca królewna się wyspała? - Zapytał dalej patrząc w telefon.
- Może być.
- Mam coś dla ciebie.
Tu mnie zaskoczył. Zmarszczyłam brwi. On zaś zablokował telefon i odłożył go na stół. Potem obrócił się do mnie.
- Co takiego? - Spytałam.
Nie odpowiedział, a zamiast tego wstał i podszedł do kanapy. Sięgnął ręką i wyciągnął coś zza niej. Podszedł z tym do mnie, a ja dalej nie do końca przyswajałam informacje.
Wręczył mi dużego na jakieś pół metra, czarnego, pluszowego misia. Nie był to jednak zwykły pluszak jak każdy inny. Był oryginalny i unikatowy. Miał ciemnoczerwoną mini bluzę z kapturem. Na jej przodzie widniał napis „Why so sober?". Jedno uszko miał oklapnięte, a drugie postawione. Nigdy takiego nie widziałam. Był prześliczny.
- Żebyś miała się do czego przytulać gdy mnie nie będzie. - Powiedział jak gdyby nigdy nic.
Byłam w szoku. Po raz kolejny mnie zaskoczył i zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. To był naprawdę wspaniały gest. Po prostu miły i bezinteresowny. W dodatku miałam OGROMNĄ słabość do pluszaków. Miałam wrażenie jakby moje serce się uśmiechnęło w tamtym momencie. Wstałam i czym prędzej przytuliłam chłopaka.
- Dziękuję. - Powiedziałam ucieszona.
- Jak go nazwiesz? - Spytał uśmiechając się.
Odsunęłam się od jego ciała. Spojrzałam jeszcze raz na pluszaka.
- Black. - Odpowiedziałam.
Wiedziałam, że od tej pory nie będę już spała z poduszką.
***
Minęły kolejne 3 dni. Siedziałam głównie w pokoju albo w salonie. Bardzo polubiłam się z tamtejszą kanapą. Narożnikiem w zasadzie. Dla mnie to jedno i to samo. Zwiedzałam trochę już i tak dobrze znane mi tereny. Łaziłam po całej posiadłości i szukałam jakichś zajęć. Moim największym przekleństwem była skłonność do szybkiego nudzenia się. Nienawidziłam tego z całego serca i uważałam za dziecinne. W dorosłym życiu mało kto stwierdzi, że się nudzi, ponieważ zwyczajnie nie ma na to czasu. Nie ma czasu na nudę. Życie jest ciężkie. To od dzieci można usłyszeć, że często się nudzą przez nadmiar wolnego czasu i brak poważniejszych obowiązków. Dlatego bardzo mnie to frustrowało. Wielu ludzi w moim wieku lub starszych dużo by dało aby móc pozwolić sobie „się nudzić". Ale dla mnie to była katorga. Niczym odwieczny prześladowca, który nie chce zostawić mnie w spokoju, nuda prześladowała mnie i towarzyszyła mi przez całe życie. Wykańczało mnie to. Potrzebowałam wiecznych rozrywek. Ciągłego zajęcia. Naprawdę bardzo mało wystarczało, abym zaczynała się nudzić. I czuć wtedy rozrywające mnie od środka uczucie, że zaraz zwariuję jak nie znajdę sobie czegoś ciekawego do roboty.
Tak więc przez te 3 dni wygłupiałam się, łaziłam wszędzie i szukałam co mogłabym porobić. I nie robiłam nic konkretnego, ale tak jakoś zleciało. Tu znalazłam sobie zabawę, żeby sturlać się z kanapy, tu próbowałam nauczyć się stawać na rękach przy jednej ze ścian, tu pozrywałam mlecze, które znalazłam za jednym z drzew i próbowałam zrobić wianek, tu oglądałam naczynia w kuchni, stwierdzając, że są bardzo ładne. Większość była czarna. Nic konkretnego. Gadałam też trochę z Ashem o jakichś głupotach. Krzątał się gdzieś po posiadłości. Wychodził i wracał. Zapytałam czy mają tu chociaż telewizor, żebym mogła coś pooglądać. Powiedział, że był w salonie, ale przed moim przybyciem Rag pewnego razu rozwalił go przypadkowo jak był pijany. Od tamtej pory podobno nie myślał jeszcze aby wstawić nowy. Miał ważniejsze sprawy na głowie. W to nie wątpiłam. Tak więc trzy dni w posiadłości Weavera zleciały mi na nic nie robieniu.
Obudziłam się jak zwykle. W tym samym łóżku. W tym samym pokoju. W tej samej bluzie, w której najczęściej spałam. Nie wiedziałam jednak, że coś się zmieniło. Rzeczy dotyczące mnie działy się bez mojego udziału, poza moją świadomością. O swoim własnym losie dowiadywałam się ostatnia. I tak było też i tym razem.
Nie zdawałam sobie sprawy, że ten dzień był początkiem końca. Początkiem upadku.
Właśnie wychodziłam z łazienki po porannej toalecie kiedy do pokoju wpadł Weaver. I „wpadł" to na prawdę dobre określenie.
- Nie śpisz. - Zauważył. - To dobrze. Musimy pogadać. - Powiedział tajemniczym i ciut chaotycznym głosem.
Był poważny. Niby nic nowego, ale zdanie „Musimy pogadać." nigdy nie przynosi nic dobrego. W dodatku coś w jego postawie mnie niepokoiło. Wiedziałam, że coś się wydarzyło.
- Brzmi niepokojąco. Co się stało? - Lekko się spięłam.
- Musisz się spakować. I ubierz się. Coś z kapturem. Masz pół godziny. - Już chciał wychodzić z pomieszczenia.
- Chwila, chwila, chwila. Możesz mi łaskawie powiedzieć o co chodzi?
- Nie. - Położył dłoń na klamce.
- Nie traktuj mnie tak! - Krzyknęłam. Emocje zaczynały buzować. Byłam jednocześnie zdenerwowana, zestresowana i wkurzona. Gangster brócił się w moją stronę. - Nie mam nawet zamiaru się pakować dopóki nie powiesz mi co się dzieje.
Usiadłam na łóżku i skrzyżowałam ręce na piersi.
- To pojedziesz bez rzeczy.
- Nigdzie nie jadę. - Zaznaczyłam twardo każde słowo cedząc przez zęby. Czułam narastającą irytację.
- Zachowujesz się jak pierdolony bachor! - Wskazał na mnie palcem.
- Jak się zachowuję jak bachor? - Spytałam oburzona pełnym kpiny głosem. Miałam ochotę się roześmiać. - Chyba sobie żartujesz. Zrozum wreszcie, że się ciebie nie boję i nie będę robić co mi każesz!
- Właśnie, że będziesz! Jesteś moją własnością!
Rozchyliłam lekko wargi w zdumieniu. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on kurwa śmiał?
- Nienawidzę cię. - Wycedziłam spokojnym tonem.
- Tak, wiem. Ja ciebie też. Wjebałaś mi się z butami do mojego życia. Mogłem się ciebie pozbyć przy pierwszej okazji. Mogłem zostawić cię na jakiejś stacji benzynowej.
- Więc zrób to. Już nie mogę się doczekać. Marzę o tym. Pozbądź się mnie w końcu. W samym piekle byłoby mi lepiej niż z tobą.
To były ostatnie słowa jakie do niego wypowiedziałam tamtego dnia. Jak i wiele dni później. Okazało się, że ostatnie zdanie zmieniło prawie wszystko... Bo miałam już nigdy więcej nie zobaczyć Ashera pieprzonego Weavera.
____________________________________
Jestem ciekawa, jak tu trafiłyście/liście? Na tą książkę. Przeglądając wattpada czy może jest choć jedna osoba, która znalazła się tu przez tik toka? A może ktoś wam polecił? 😏 Dajcie znać, będę wdzięczna.
CZYTASZ
Devilish
Romance„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...