Zatrzymałam się w pół kroku. Zamarłam dosłownie jak posąg. Nie poruszyłam ani palcem. Jakby ktoś po prostu nagle wcisnął przycisk stop. Potem poczułam rosnącą gulę w gardle i ucisk w klatce piersiowej.
- Co? - Powiedziałam cicho pod nosem. Nie byłam pewna nawet czy to usłyszał.
- Nie chciałem ci mówić, bo myślałem, że w ten sposób oszczędzę ci cierpień. Chciałem załatwić to po cichu. Tak, żebyś dowiedziała się jak już wszystko będzie załatwione. Albo wcale. - Mówił, a ja spojrzałam w dół na swoje ręce, które zaczynały coraz bardziej drżeć. - W dodatku jak usłyszałem w nocy, że dalej masz te koszmary, to tylko utwierdziłem się w tym, że lepiej, żebyś nie wiedziała.
Czyli jednak słyszał.
- Nie masz prawa... - Zaczęłam po cichu. - Nie masz prawa decydować! Nie masz kurwa prawa mówić mi jak jest dla mnie lepiej! Bo gówno wiesz! Z jakiej racji wydawało ci się, że tak będzie lepiej?! Dla kogo?! Może dla ciebie! BO NA PEWNO NIE DLA MNIE! - Wydarłam się. - JESTEŚ PIERDOLONYM EGOISTĄ WEAVER! JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! NAWET ZABAWKI SIĘ LEPIEJ TRAKTUJE! NIE POKAZUJ MI SIĘ! NIC OD CIEBIE NIE CHCE WIĘC I TY NIE CHCIEJ NIC ODE MNIE!
Ruszyłam przed siebie, nie oglądając się.
- Poczekaj!
- Nie Ash! Nie będę na nic czekać!
- Weź chociaż telefon i portfel.
Otworzyłam drzwi, pokazałam mu fucka i zaczęłam biec. Nie chciałam by za mną szedł i wiedział gdzie jestem. Miałam przy sobie tylko papierosy, które na szczęście brałam ze sobą wszędzie. Wyszłam przed blok. Przebiegłam kilka uliczek aż się zmęczyłam. Musiałam znaleźć jakieś spokojne miejsce, siąść i pomyśleć. Nie znałam tak dobrze miasta. Przez ten ponad miesiąc zorientowałam się jedynie gdzie jest centrum i jakieś rzeczy w okolicy mieszkania. Szłam przed siebie nie mając bladego pojęcia gdzie jestem. W pewnym momencie doszłam do jakiegoś mini parku. Choć nie mógł to być park, bo główny park już widziałam i był w innym miejscu. To było zdecydowanie mniejsze. I bardziej zaniedbane. Jakby żyło własnym życiem. W około były pustki. Odszukałam wzrokiem starą ławkę. Usiadłam na niej i odpaliłam papierosa. Objęłam nogi swoimi ramionami. Ułożyłam brodę na kolanach.
Rey żyje.
Jak mógł zataić przede mną tą informację...? Przecież to oznacza... Że będzie chciał się zemścić. Przede wszystkim na Weaverze i NA MNIE. Ta informacja jest dla mnie prawie jak wyrok śmierci. Ale Ash wolał wywieźć mnie gdzieś do innego miasta i niczego nie mówić. Nie wierze w to. Przecież Rey jeśli mnie znajdzie...
Do mojej głowy zaczęły napływać hurtem wszystkie okropne wspomnienia związane z nim. Wszystkie moje koszmary.
Teraz już rozumiem. Dlaczego w snach się uśmiechał.
On wiedział, że mnie dopadnie. Już pewnie wymyślał co ze mną zrobi. Byłam przerażona.
Zaczęło padać. Nawet mi to nie przeszkadzało. Przez adrenalinę spowodowaną strachem, nawet nie zwracałam uwagi, że moje ubrania powoli robią się ciężkie, lepkie i przemoknięte. Ani na krople deszczu spływające mi po twarzy i mokrych już włosach. Wyglądałam doprawdy żałośnie.
Spędziłam tam kilka godzin. Dalej padało i zaczęło się już robić ciemno. Nie miałam dokąd pójść. Nie miałam nic. Żadnych pieniędzy, ubrań, telefonu ani dachu nad głową. Nie miałam się gdzie podziać. Ale taką podjęłam decyzję. W zasadzie to chciałam być sama, ale nie chciałam też spać na ławce.
Przyszła mi do głowy jedna opcja, ale średnio mi się podobała. Miałam do wyboru to albo spać na ławce w parku przy ulewie. Dość niechętnie, ale wybrałam opcję z dachem.
***
Stałam pod drzwiami domu Nicka. Prawdopodobnie. Pamiętałam jak kiedyś wspominał, że mieszka chyba przy Maple Street 21 albo 27. Problem w tym, że Maple Street 21 okazało się adresem bardzo nowoczesnego, ekskluzywnego domu. Pokusiła bym się nawet o stwierdzenie, że była to wręcz willa. Nie miałam czasu bliżej się przyjrzeć przez padający deszcz, ale całość wyglądała na pewno drogo. Co trochę mi nie pasowało, bo Nick podobno był biednym studentem. Bardzo modliłam się, żeby to jednak jakimś cudem były te drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam.
Odetchnęłam z wyraźną ulgą kiedy drzwi otworzył blond włosy przystojniak. Choć teraz już nie był tak przystojny. Miał poobijaną twarz. Wiedziałam przez kogo.
- Boże Angie!
- Heeeeeeej. - Przeciągnęłam niezręcznie. - Mam bardzo głupie pytanie i totalnie zrozumiem jeśli odmówisz, ale czy mogłabym u ciebie przenocować? - Powiedziałam na jednym wdechu.
- Jasne, że tak. Wejdź. Jesteś cała przemoczona. - Zgodził się.
Chłopak uchylił szerzej drzwi zapraszając mnie do środka.
- Dziękuję.
Weszłam do pomieszczenia. Od razu na wejściu buchnęła we mnie ciepła temperatura i zapach kawy. Za tym drugim akurat nie przepadałam. Kawa zawsze przyprawiała mnie o ból brzucha, a jej zapach, ból głowy.
Domek był nieduży, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że był większy od mieszkania, w którym ja pomieszkiwałam. Był bardzo nowoczesny i niezwykle elegancki.
- Zrobię ci herbaty, a ty weź ciepły prysznic. Łazienka jest po lewej. Przyniosę ci suche rzeczy na przebranie.
Pokiwałam głową. Udałam się we wskazanym kierunku i odnalazłam odpowiednie drzwi. Weszłam do pomieszczenia i ściągnęłam z siebie mokre ubrania. Zostawiłam je na podłodze. Czułam się jak zbity pies. Stanowczo żałośnie. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Po chwili moje zmarznięte ciało otulił ciepły strumień. Przymknęłam powieki i oddałam się tej chwili. Było mi tak przyjemnie. Działało to doprawdy zbawiennie.
Wtedy usłyszałam otwierane drzwi łazienki. Był to Nick. Miał zostawić mi suche rzeczy.
- Dziękuję! - Krzyknęłam tak aby zagłuszyć szumiącą wodę.
Czułam się trochę skrępowana będąc całkiem nago i przemoczona więc starałam się tak obrócić, żeby się zakryć. Chłopak jednak zamiast zostawić ubrania i wyjść, sam postanowił się rozebrać.
- Co robisz? - Spytałam.
- Skoro już i tak tam jesteś.
- Nick na prawdę nie mam ochoty. - Wyjaśniłam.
Niebieskooki stanął przy ścianie prysznica.
- Mówię poważnie. - Podkreśliłam.
- Tylko chwilę. Potem zostaniesz u mnie i możesz przenocować ile zechcesz.
- Powiedziałam nie. - Rzuciłam stanowczo.
Przestraszyłam się gdy wszedł do mnie pod prysznic.
- Lubisz grać w gry. Czy to kolejna z nich? Udajesz, że nie chcesz, a jednak to ty do mnie przyszłaś i chcesz tego.
Złapał mnie za nadgarstek. Zaczęłam się szarpać.
- To nie żadna gra. Chcę, żebyś mnie puścił.
Blondyn chwycił mnie mocno i obrócił do siebie tyłem. Przycisnął mnie do ściany.
- Zostaw mnie!
Chwycił obydwie moje ręce swoją dłonią i skrzyżował mi za plecami.
- ZOSTAW MNIE NICK!
CZYTASZ
Devilish
Romantik„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...