25. Dotyk

13.2K 397 20
                                    

Następnego dnia gdy się obudziłam przypomniałam sobie co się stało. Mianowicie ukradłam Reyowi jego przypinkę, ale zemdlałam i spałam aż do rana. Głowa mnie bolała. Tak samo jak każdy mięsień i każda kość w ciele. To mnie trochę zmotywowało. Wzięłam przypinkę do ręki i delikatnie wygięłam jej ostry koniec. Potem wsadziłam drut do otworu na kluczyk w kajdankach. Zaczęłam nim kręcić i wiercić na wszystkie strony. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Po dosłownie paru godzinach dalej nie otworzyłam kajdan, ale rozpracowałam mniej więcej co mam zrobić i jak kręcić drucikiem. Chciałam już się poddać myśląc, że nic z tego nie będzie, ale nie miałam żadnej innej opcji jak mogłabym się choć przybliżyć do uwolnienia się. Pomyślałam wtedy, że pewnie Ash lub Raggie zrobili by to w sekundę. Dopiero będąc tutaj dotarło do mnie jak dobrze mnie traktowali. Chciałam wiedzieć dlaczego. Chciałam myśleć, że nie byli jednak tacy źli i bezwzględni i mieli też dobre cechy. Nie wiedziałam jak było naprawdę oraz co nimi kierowało, ale chciałam w to wierzyć.

Gdy tak myślałam o tym co było, usłyszałam jakby kliknięcie. Sprawdziłam i moje przypuszczenia szczęśliwie okazały się prawdą. Uwolniłam jedną rękę. To już połowa sukcesu. Teraz tylko druga. Na szczęście załapałam już o co chodzi i tym razem poszło mi o wiele szybciej. Kilkanaście minut i miałam wolne obie ręce. Nareszcie mogłam swobodnie wstać, pochodzić, poprzecierać obolałe nadgarstki i zobaczyć jak wiele siniaków mam na całym ciele. Widok był okropny. Wyglądałam jakbym sturlała się z 300 metrowej górki osadzonej kamieniami, a potem jeszcze wpadła na wkurzonych wikingów. Nie chcąc już na to patrzeć zaczęłam rozglądać się dokładnie po pomieszczeniu. Zajrzałam w każdy kąt. Chodziłam w kółko i sprawdzałam czy niczego nie pominęłam. Nie znalazłam nic. Żadnego niskiego okna bez krat, żadnych wskazówek co do tego gdzie jestem, żadnych przedmiotów mogących posłużyć za broń, żadnych przydatnych rzeczy. Nic. Usłyszałam za to odgłos kroków. Szybko podbiegłam do miejsca gdzie byłam przykuta i z powrotem zakułam się w kajdanki, by Rey się nie zorientował. Gdy skończyłam przestępca wszedł do środka. Zauważyłam, że zostawiłam gdzieś przypinkę. Zobaczyłam ją w kącie przy jednej ze ścian. Nie dość, że teraz znowu nie będę miała jak się uwolnić, to jeszcze jeśli Rey ją znajdzie może nie być zadowolony. Wyżej wymieniony podszedł do mnie.

- Witaj słońce. - Przywitał się. - Nie będę przeciągał. Goszczę cię tutaj już ponad dwa tygodnie. I wiesz co? Dalej nie wiem gdzie jest mój klucz do bycia królem. W tej branży czas się liczy. Nie mogę sobie pozwolić by go marnować. Więc zadam ci jeszcze raz to ważne pytanie. Gdzie jest moja karta?

- Nigdy nie będzie twoja. - Odpowiedziałam.

- Zmieniamy reguły gry. Od tej pory nie będziesz już traktowana jak gość, a jak prawdziwy nieprzyjaciel. Bez znaczenia czy jesteś chłopakiem, dziewczyną, masz 2 metry czy 1,50.

- Jeśli tak traktujesz swoich gości to nie dziwię się, że nie masz przyjaciół ani bliskich.

Wyjął z kieszeni spodni mały kluczyk. Otworzył nimi moje kajdanki. Nie wiedziałam co robi ani czego się spodziewać. Następnie zaciągnął mnie pod jakąś rurę zamontowaną pod sufitem na jakieś 2 metry od ziemi. Przykuł mnie z powrotem, ale do tej rury. Ręce miałam unieruchomione wysoko w górze. Ledwo sięgałam stopami ziemi. Nie mogłam zrobić nawet kroku do przodu. Spojrzałam na Reya. Miał przerażający wzrok. Wyglądał jak prawdziwy szaleniec. Jednym, mocnym szarpnięciem rozerwał mi bluzkę, a drugim całkiem zerwał ją ze mnie. Stałam tam tylko w staniku i jeansach. Mimo, że zdjął mi tylko koszulkę, czułam się nago. Poczułam upokorzenie. Patrzył na mnie obleśnym spojrzeniem. Zrobiło mi się niedobrze. Nie mogłam znieść myśli, że chce mnie zgwałcić, a ja jestem bezsilna. Byłam przerażona. Zacisnęłam mocno powieki.

Wtedy usłyszałam jakby strzały. Natychmiast otworzyłam oczy. Rey zdawał się też to słyszeć. Jego twarz w sekundę zmieniła się z władczej, w zaniepokojoną i niezadowoloną. Usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Zobaczyłam w nich dwie postacie. Z odwodnienia wydawało mi się, że to Asher i Raggie. Asher? Dziwne omamy. On byłby akurat ostatnią osobą, która przyszłaby mnie uratować. Chyba. Ale coś jest nie tak. Wyglądają zbyt realistycznie. W dodatku Rey gdy ich zobaczył wydawał się być odrobine zaskoczony, ale z drugiej strony też jakby na to czekał.

- Nie mogliście przyjść kilka godzin później? - Zapytał sarkastycznie Rey.

Teraz już byłam pewna. To nie odwodnienie. Nie mogłam w to uwierzyć. Ale co oni tu robią? Dlaczego tu są? Czy oni naprawdę przyszli tu po mnie? Nie chcę tak myśleć, bo to nieprawdopodobne oraz nie chcę by później było jeszcze ciężej jak okaże się inaczej. Nie chce rozczarowania.

- Tylko żartuję. Jesteście w samą porę panowie. - Zwrócił się do nich mój oprawca.

Nagle złapał mnie za pośladek. Wystraszyłam się nagłego, niespodziewanego dotyku i aż podskoczyłam. Ash zrobił szybki krok w kierunku Reya. Wyglądał jakby chciał się na niego rzucić. Wtedy Rey wyciągnął zza paska broń i wycelował ją w moją głowę. Ash natychmiast się zatrzymał, a ja spanikowałam. Mój oddech przyspieszył niewyobrażalnie. Czułam adrenalinę w moich żyłach, przejmującą nade mną kontrolę.

- Nie bój się mała. - Powiedział do mnie Asher.

Spojrzałam na niego ze strachem w oczach. Popatrzyłam mu prosto w jego zielone niczym tajemniczy las oczy. Wpatrywałam się uważnie w ich kolor. W pewnym momencie widziałam już tylko zieleń jego oczu. W moich oczach zaś widniało czyste przerażenie i błaganie o pomoc. Błagałam, bo tylko to mi pozostało. Moja twarz wyrażała rozpacz i niewyobrażalny strach. Bałam się umrzeć. Byłam niewierząca. Nie wierzyłam w niebo po śmierci. Ale w piekło już tak. Bo piekło było tutaj. A ja byłam w samym jego centrum.

- Puść ją Rey. - Rozkazał Raggie. - Nie zabijesz jej.

- Skąd ta pewność? - Zapytał retorycznie Rey.

- Już dawno byś to zrobił. - Odpowiedział pewny siebie Rag.

- Sytuacja się zmieniła.

Rey drugą ręką wyciągnął nóż z kieszeni. Zbliżył go do mnie i zaczął jeździć nim przez spodnie po moim podbrzuszu. Potem z nożem w dłoni złapał mnie za pierś. Czułam się obnażona, naga i poniżona. Niechciany dotyk był tak obrzydliwy, że zaczęłam się rozpaczliwie szarpać.

- Czego chcesz? - Zapytał Weaver.

- Odzyskać tylko to co moje. Kartę pamięci.

- Nie mam jej.

- Wiem o tym. Ona ją ma. - Wskazał na mnie.

Rey kontynuował przedstawienie. Zjechał nożem na mój rozporek.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz