7. Ślad

17.5K 448 5
                                    

- Przyniosę ci twoje rzeczy. - Powiedział mój porywacz, ale do mnie nic nie docierało.

Nie mogłam się pogodzić z tym co usłyszałam. Miałam dopiero 19 lat! Nie chciałam wierzyć, że nie dożyję tak wielu rzeczy. Skończenia szkoły, znalezienia stałej pracy, ślubu. Chciałam tak dużo jeszcze zrobić. Miałam przyjaciół, marzenia do spełnienia i plany do zrealizowania! Chciałam zostać artystką. Planowałam skończyć Akademię Sztuk Pięknych. Chciałam poznać w końcu chłopaka, któremu mogłabym zaufać, którego pokochałabym całym sercem i mimo iż to oklepane, który byłby ze mną już do końca. Chciałam się wyprowadzić i mieć swój własny nieduży domek. Chciałam zwiedzić parę krajów. Podróżować. W tym odwiedzić Paryż, stolicę sztuki.

To nie mogło się tak szybko skończyć. W dzień, w który to się zaczęło myślałam co ze studiami oraz co mam zrobić ze swoją przyszłością. Byłam niezadowolona ze swojego życia i potrzebowałam coś zmienić. Teraz jednak oddałabym wszystko aby wrócić do mojego życia sprzed spotkania Thomasa. Myśląc o tym, że chciałabym trochę więcej wrażeń miałam raczej na myśli wakacje w Egipcie, pójście na festiwal, może jakiś romans, ale nie porwanie przez gangsterów! W dodatku myślałam też o tym, że nie zostanie po mnie żadnego śladu. Nikt nie będzie pamiętał, że kiedyś żyła dziewczyna o dziwnym imieniu Angel, nieadekwatnym do jej charakteru i sytuacji w jakiej się znalazła.

Muszę przeżyć. Nie pozwolę na to aby tak skończyła się historia Angel kurwa Reed. Muszę się stąd wydostać. Tylko JAK? Nagle wymyśliłam, że może wtedy gdy Asher Weaver, wielki gangster oznajmił mi, że będzie musiał wyjechać na 2 dni. To może być dobra okazja.

Nim się zorientowałam Weaver wręczył mi mój plecak. Myślałam, że przepadł! Nawet zapomniałam, że go miałam gdy wsadzali mnie do czarnego vana. Niemal natychmiast wyrwałam mu go z ręki i otworzyłam. W środku znajdował się mój szkicownik razem z kilkoma ołówkami i gumką, 2 paczki czerwonych Marlboro, ulubiona, szeroka bluza i niedokończona półlitrowa butelka smakowej wódki. Brakowało tam tylko mojej zapalniczki oraz telefonu.

- A telefon i ogień?

- Dostaniesz zapalniczkę, ale tylko gdy będę w pobliżu no i jeśli będziesz grzeczna.

- Nie jestem twoim psem. - Zmarszczyłam wściekle oczy i zagryzłam zęby ze złości.

- Jesteś pewna? - Zaśmiał się.

Byłam na skraju wybuchu, który mógł się źle skończyć więc ostatkami sił mentalnych, się powstrzymałam i nie odpowiedziałam.

- Wrócę za kilka godzin. Spróbuj tylko coś kombinować, a nie zobaczysz więcej papierosów.

- I tak już nie mogę cię słuchać.

Wyszedł z pomieszczenia i zamknął je na klucz. Jak się można domyślić gdy już zostałam sama, szukałam drogi ucieczki. Sprawdziłam każdy kąt, próbowałam otworzyć drzwi chyba na milion sposobów, ale wszystko na marne. Poddałam się. Postanowiłam, że skoro i tak nic nie zrobię to chociaż wykorzystam ten czas póki go nie ma. I jednocześnie trochę go wkurzę po powrocie. Aż się uśmiechnęłam na samą myśl. Wzięłam ołówek na ręki i zaczęłam rysować.
Po ścianie.
Zajęło mi to naprawdę długo, ale w końcu naszkicowałam dość spory rysunek przedstawiający mężczyzn w kominiarkach. Na ich czele stał gangster z diabelskimi oczami i skrzydłami czarnymi jak smoła. Rysunek był większy ode mnie. Byłam zadowolona ze swojej pracy. Uznałam, że zajebiście mi to wyszło. Całość oczywiście była czarno biała, bo miałam do dyspozycji jedynie ołówek. Trochę się namęczyłam kolorując lub cieniując poszczególne fragmenty, ale było warto. Czegoś mi tam jednak brakowało. Nie chciałam aby lider wyglądał tak wyniośle. Nie czekając ani chwili dłużej, niczym dziecko dorysowałam mu kreskówkowe wąsy i rogi. Byłam dumna z tego dziecinnego i żałosnego czynu. I cieszyłam się, że zostawiłam jakiś „ślad". Nawet jeśli miałby nie być permanentny.

Później korzystając z okazji, że nikogo nie ma, przebrałam się w bluzę, którą miałam w plecaku. Mimo iż byłam brudna to i tak to było miłe uczucie przebrać się w coś czystego. Wtedy rzuciła mi się w oczy butelka z alkoholem, którego nie dopiłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kto powiedział, że muszę przeżywać ten koszmar na trzeźwo? Po alkoholu wszystko jest lepsze. Bałam się tylko, że to ile mi zostało nie wystarczy mi, żeby się upić. Miałam dość mocną głowę. Patrząc jednak na to, że byłam cały czas zestresowana, bardzo mało spałam, byłam psychicznie i fizycznie wykończona i nie miałam żadnego innego napoju do popicia, upiłam się dość szybko bez najmniejszego problemu. Nie byłam zalana w trupa, ale czułam, że byłam pijana. Mimo wszystko kontaktowałam. Tak jak mówiłam, po alkoholu wszystko jest lepsze. Ogólnie poprawił mi się nastrój. Byłam tylko bardziej senna. Ale czułam się lepiej. Było śmiesznie. Śmiałam się sama z siebie w jakiej znalazłam się sytuacji, że się lekko chwiałam oraz że tylko ja potrafię wpakować się w takie kłopoty. Moja najlepsza przyjaciółka pewnie wcale nie byłaby zdziwiona. Włączył mi się czarny humor.

- Jeśli już umierać to przynajmniej nie na trzeźwo. - Powiedziałam sama do siebie, uśmiechając się smutno.

Potem usłyszałam kroki niedaleko drzwi. Nie siliłam się nawet by wstać lub zachować czujność. Byłam pijana więc miałam po prostu wszystko gdzieś. Tak jak nietrudno się domyślić, Asher wrócił. Otworzył drzwi i wszedł do pokoju. W środku stanął i się zatrzymał. Patrzył na moje dzieło na ścianie. Już o nim zapomniałam. Uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że udało mi się go wkurwić.

- Ty to narysowałaś? - Zadał mi pytanie.

- Nie kurwa Justin Bieber. - Po pijaku mój sarkazm i moje żarty miały jeszcze niższy poziom niż zazwyczaj. A w zasadzie to nie miały żadnego poziomu.

- Niezłe. - Stwierdził.

- Niezłe?! Serio? Myślałam, że będziesz wkurwiony. Porysowałam twoje ściany. W dodatku masz wąsy!

- A więc chciałaś mnie wkurwić? - Zaśmiał się ze mnie. Nie podobało mi się to. - To dziecinne. I w dodatku się najebałaś. Czyżby ktoś tu przechodził właśnie okres buntu? - Drwił ze mnie.

- Nie najebałam się. - Nie wiem kogo chciałam oszukać.

- Więc rozumiem, że wylałaś alkohol z butelki? Bo jest pusta.

- Wiesz co? Mam cię dość. Działasz mi na nerwy. Raz mówisz, że mnie zabijesz, raz nie. I w dodatku wkurwiasz. No ja pierdolę. - Język mi się trochę plątał przez alkohol. - Daj mi odpalić papierosa. - Zażądałam wręcz.

Nie odzywając się podał mi czarną zapalniczkę. Odpaliłam papierosa.

- Intrygujesz mnie Angie. - Stwierdził patrząc na mnie.

Chciałam powiedzieć, że on mnie nie i mam go głęboko w dupie, ale ugryzłam się w język. I tak za dużo już powiedziałam. Zresztą wiedziałam, że w połowie zdania bym się poplątała. Wolałam się więc nie odzywać.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz