Następnego dnia gdy wstałam Ash powiedział, że wychodzi i wrócił po około godzinie. Gdy wchodził do pokoju okazało się, że był na zakupach. Kupił mi trzy szerokie bluzy, kilka par jeansów i koszulek, materiałowe krótkie spodenki, dresy, obcisły golf, sukienkę, crop top i bieliznę. Założyłam bluzę i jeansy po czym wyszłam z łazienki.
- Ciekawy wybór. - Skomentował.
- Nie mam po co się stroić. - Wytłumaczyłam. - Ty nie jesteś tego warty. - Uśmiechnęłam się narcystycznie.
- Ałć. - Odparł. - Sądzisz, że zauważył bym różnice? - Dodał po chwili.
Wtedy już mina mi zrzedła. Ostatni dupek! Tylko tyle w tamtym momencie przychodziło mi do głowy. Wtedy wpadłam na pewien pomysł.
- Potrzebuję pójść na zakupy. - Zażądałam chamsko.
W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
- Zapomnij.
- Zbliża mi się okres. Muszę kupić podpaski o ile nie chcesz mieć tu wszystkiego czerwonego. Poza tym potrzebuję jeszcze innych rzeczy.
- Możesz kupić je przez internet. - Uśmiechnął się zwycięsko. Nie do końca o to mi chodziło, ale to jeszcze nie przekreśliło mojego pomysłu. - Pozwolę ci. Będziesz mogła kupić co zechcesz. - Pomyślałam wtedy, że chciałabym kupić swoją wolność... - Ale dopiero po tym jak wszczepię ci lokalizator.
- Jaki kurwa lokalizator? Chyba żartujesz! Prędzej zginę. Jesteś jebanym dupkiem! Pierdol się razem z tymi zakupami! Nie jestem twoim psem!
- Język kurwa! Powiedz tak jeszcze raz. - Zagroził.
- To co wtedy?
Popchnęłam go. Chciałam wręcz go sprowokować by zobaczyć co zrobi. Chciałam sprawdzić jak zachowa się w takiej sytuacji. Wiem, że testowałam jego granice, ale chciałam wiedzieć gdzie leżą. To przydatna informacja. Dalej był dla mnie chodzącą niewiadomą. Jedną wielką sprzecznością i zagadką w jednym. Zresztą chciałam mu udowodnić, że nie boję się jego ani tego ile ma siły. Złapał mnie bardzo mocno za nadgarstki. Zaczęłam się szarpać. Próbowałam mu się wyrwać.
- Puść mnie. - Rozkazałam.
- Dopiero wtedy gdy się uspokoisz.
- Uspokoję się dopiero wtedy jak przestanę widzieć twoją twarz. Musisz być chory skoro myślisz, że pozwolę sobie włożyć pod skórę gps.
- Musisz być chora skoro myślisz, że masz jakiś wybór. Wchodź. - Ostatni wyraz nie był skierowany do mnie.
Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł starszy mężczyzna wyglądający jak lekarz. Miał ze sobą podręczna walizkę. Otworzył ją. W środku były igły, skalpel, bandaże, buteleczki z płynami i inne podobne rzeczy. Wtedy Ash podniósł mnie i rzucił na łóżko. Chwycił mój nadgarstek i przywiązał mi grubym sznurem jedną rękę do ramy łóżka. Był nade mną i blokował mi nogi przez co nawet nie mogłam go kopnąć. Odsunął mi dekolt bluzy odsłaniając ramię i unieruchomił mi drugą rękę trzymając ją mocno. Zauważyłam lekarza ze strzykawką w ręku zbliżającego ją do mojego ramienia. Mój oddech gwałtownie przyspieszył. Jak ja nienawidzę igieł. Nie sądziłam, że naprawdę się do tego posunie. Popatrzyłam mojemu oprawcy prosto w oczy przerażona. Zabawne, że dopiero wtedy zauważyłam, że są zielone. Jego oczy. Miały kolor mrocznego, egzotycznego lasu. Starych, pokrytych ciemną patyną rzeźb. Szmaragdowych paproci i liści przeróżnych roślin. Świeciły się niczym dwa szmaragdy. Patrzyły na mnie, ale niedługo. Weaver gdy tylko popatrzyłam mu w oczy, spojrzał na doktora. Odwróciłam głowę z powrotem w kierunku lekarza. Przeczyścił moje ramię i szykował się do wbicia igły.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie. - Powtarzałam szybko w przestrachu.
- Nie patrz na to, bo zemdlejesz. - Powiedział gangster.
Puścił jedną dłonią moją rękę i na siłę przekręcił mi głowę tak, żebym patrzyła w drugą stronę. Poczułam ukłucie. Potem doktor głęboko wbił igłę, a następnie zaczął wstrzykiwać mi coś pod skórę. Domyśliłam się, że to pewnie znieczulenie. Bolało jak cholera. Aż pociekły mi łzy. Było to strasznie nieprzyjemne uczucie. Jakby coś w środku mojej ręki próbowało ją rozsadzić od środka. W dodatku boleśnie. Wszystko trwało kilkanaście sekund, ale chciałam, żeby lekarz jak najszybciej już przestał. Jak wyjął wreszcie igłę z mojego ramienia odetchnęłam odrobinę. Spróbowałam się wyrwać. Szarpnęłam mocno przywiązaną do łóżka ręką. Aż zabolało.
- Ej! Uspokój się. - Rozkazał Weaver.
Szarpnęłam drugi raz, a potem też drugą ręką.
- Trzymaj ją. - Polecił lekarz, Asherowi. - Jak będzie się szarpać to skończy bez ręki. Teraz trzeba poczekać 15 minut aż znieczulenie zacznie działać, ale wcale nie muszę czekać. Mogę równie dobrze rozciąć i zaszyć ci ramię bez znieczulenia. - Zagroził mi doktor.
Zrobiło mi się słabo jak to usłyszałam. Jeszcze bardziej chciałam się wyrwać.
- Przypominam, że to ja ci kurwa mówię co masz robić. - Ash przypomniał mężczyźnie gdzie jego miejsce. - Jeśli zechcę mogę ci powiedzieć, że masz się pociąć skalpelem, a ty to zrobisz.
- Przepraszam Weaver. - Spuścił pokornie głowę.
- PANIE Weaver, wieprzu.
- Tak jest. Przepraszam panie Weaver. - Poprawił się.
- Wyjdź. Wróć równo za 15 minut. Minuta za wcześnie lub za późno, a Matt zrobi ci niezmywalny zegarek twoimi zabawkami.
- Tak jest panie Weaver.
Mężczyzna wyszedł pospiesznie. Ash spojrzał na mnie.
- Nie ma za co.
Spojrzałam na niego. W moim wzroku była czysta pogarda. Puścił moją rękę ze znieczuleniem. Natychmiast dostał ode mnie policzek z całej siły. Aż przekręcił głowę. Został mu nawet czerwony ślad.
- Nie zapominaj, że ty też powinnaś być mi posłuszna. - Warknął nie patrząc na mnie.
- Bo co?! - Krzyknęłam z płaczem. - Zrobisz mi niezmywalny zegarek?! Właśnie robisz coś podobnego.
- Nie uwierzysz, ale to dla twojego dobra.
- Mojego dobra?! Pierdol się. Dobre. Porwanie, uwięzienie, torturowanie i wszczepienie lokalizatora pod skórę jak zwierzęciu jest dla mojego jebanego dobra? Chyba inaczej postrzegamy dobro, wiesz?
- Nienawidź mnie jeśli chcesz, nie mam z tym problemu, ale wiedz, że nie chciałem by tak się to wszystko potoczyło. Ale jest jak jest. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie.
- Nigdy się z tym nie pogodzę.
- Wiedziałem, że to powiesz. - Westchnął.
Szczerze to dziwiłam się, że jeszcze nie stracił cierpliwości. Po kilku minutach wszedł doktor. Był cały blady, a na jego czole widać było kropelki potu. Miał grobową minę. Wyglądał jakby czekał na odpowiedź czy przeżyje. Być może tak było. Ash tylko skinął głową by podszedł do nas.
- Do dzieła doktorku.
Lekarz wyraźnie odetchnął z ulgą. Wyjął z torby mały zapakowany skalpel. Przestępca z powrotem przytrzymywał moją rękę tak bym nią nie ruszyła. Odwróciłam tylko głowę i zamknęłam oczy wiedząc, że nie wygram. Czekałam na to co nadejdzie. Gdy mężczyzna dotknął dłonią w rękawiczce mojego ramienia, wstrzymałam oddech. Poczułam rozcinanie skóry. Mruknęłam cicho z bólu. Zacisnęłam dłoń na ramie łóżka.
- Jak się czujesz? - Spytał gangster sprawdzając czy nie mdleję.
- Nie odzywaj się do mnie psycholu. - Rozkazałam wściekle.
Lekarz odłożył skalpel. Zaraz poczułam jak próbuje wcisnąć coś do rany. Znowu zawyłam cicho z bólu. Doktor wreszcie włożył czip pod skórę. Rozluźniłam się minimalnie na sekundę. Potem zaczął zakładać szwy. Nigdy wcześniej nie miałam takiego znieczulenia i nie wiem jak to jest, ale czułam prawie wszystko. Słabiej, ale nadal mocno. Na koniec został naklejony mi kwadratowy plaster z opatrunkiem.
- Gotowe. - Oznajmił mężczyzna.
CZYTASZ
Devilish
Romance„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...