9. Kara

15.8K 410 10
                                    

Wkurwiłam go. Nieziemsko go wkurwiłam. Nie wyglądał już nawet jak człowiek, a jak groźny drapieżnik. Jego oczy wyrażały furię i nieugiętość. Patrzył wprost na mnie i ciężko dyszał.

Bałam się, że mnie zabije.

Złapał mnie mocno za nadgarstek tej ręki, na której miałam już ranę po jego zgaszonym papierosie. Nie miałam już czym się bronić. Próbowałam go kopać i bić, ale jego to nie ruszało.

Następnie przejechał bardzo powoli ostrym ostrzem po jej zewnętrznej stronie na końcu dodatkowo jeszcze bardziej je dociskając. Z rany wolno zaczęła wypływać ciemnoczerwona krew. Potem zrobił jeszcze kolejne rozcięcie. I później następne. Każde wyczuwalnie głębsze od poprzedniego. Byłam przestraszona i zapłakana, ale też wkurwiona. Miałam już dość, a czasem z naturą nie wygrasz. Czasami gdy złość i bezradność bierze nade mną górę, nie umiem nie powstrzymać. Nie raz już wpakowałam się przez to w kłopoty co zresztą widać. Bywam niemiłosiernie nierozważna i uparta. Lubię to w sobie mimo wszystko, ale zawsze przeczuwałam, że któregoś dnia znajdę się z tego powodu w takim bagnie, z którego już nie dam rady się wydostać. Obecnie boję się, że to nastąpi niebawem. Że mój limit farta jest już prawie wyczerpany. W tamtej chwili również nie udało mi się ugryźć w język. Złość na to co mnie spotkało aż rozrywała mnie od środka. Bo dlaczego kurwa ja? Dlaczego ktokolwiek?

- Jebany psychopata. - Rzuciłam z pogardą. - Nie obchodzi cię ludzkie życie. Lubisz się bawić w Boga. Co najwyżej możesz być tylko nic nie wartym śmieciem, który marnuje powietrze. Tacy ludzie nie powinni istnieć.

- Masz racje. Lubię to. - Powiedział psychopatycznie, uśmiechając się przy tym przerażająco.

Wziął do ręki czarną zapalniczkę benzynową i ją odpalił. Następnie zaczął poruszać nią wzdłuż splamionego moją krwią noża, tak by nagrzać ostrze. Nie robił tego jednak po to by było sterylne. Ostrze noża powoli stawało się coraz bardziej czerwone, a ja coraz głośniej i ciężej oddychałam oraz coraz bardziej panikowałam ze strachu. Wreszcie zgasił ogień i schował zapalniczkę do kieszeni dresowych spodni. Bałam się jak bardzo będzie bolało. Tym razem stwierdziłam, że nie dam mu chorej satysfakcji. Przyłożył nóż do mojej ręki, a ja mimowolnie szarpnęłam się czując rozpalone ostrze na skórze. Patrzyłam mu prosto w oczy z nieugiętą miną. Polowi zatapiał nóż w mojej skórze. Bolało jak diabli. Najbardziej ze wszystkich dotychczasowych tortur. Jakby coś mi wypalało mięśnie w środku, a jednocześnie je rozrywało. Nie spuściłam jednak wzroku ani się nie wyrwałam. Po moich policzkach spływały łzy, których nie mogłam powstrzymać. Ale mimo, że prawie nic nie widziałam przez rozmyty łzami obraz, a z mojej piersi coraz mocniej próbował wyrwać się spazmatyczny szloch oraz krzyk, nie ugięłam się. Po dwóch cięciach kiedy nóż już wystygł, odsunął się i skończył.

- Próbujesz udawać twardą? - Zapytał rozśmieszony. - Słabo ci to idzie. - Stwierdził kryminalista.

- Następne będzie twoje gardło. - Dodał z uśmiechem ukazując tym brak jednego zęba.

Potem wreszcie przestał. Bez słowa puścił mnie, a ja od razu uciekłam w kąt za łóżkiem, żeby oddalić się jak najdalej od niego. Z mojej zranionej ręki ciekła krwistoczerwona ciecz. Może nie aż tak mocno, żeby trzeba było mnie szyć, ale nadal płynęło jej dość sporo.

On za to udał się w stronę tego cholernego fotela. Podkuliłam nogi, schyliłam głowę i ukryłam twarz w dłoniach by rozpłakać się na dobre. Ręce mi się trzęsły. Cała okropnie drżałam. I było mi strasznie słabo. Nie chciałam znowu zemdleć. Nie mogłam stracić przytomności przy nim. To było zbyt niebezpieczne. Nie miałam pojęcia co mogłoby się stać. Po tym pieprzonym psycholu spodziewałam się dosłownie wszystkiego. Był nieobliczalny. Naprawdę mógł posunąć się do wszystkiego. W głowie mi się kręciło jak na karuzeli w wesołym miasteczku. Zaczęłam widzieć różne, ciemne plamy przed zapłakanymi oczami. Już wtedy wiedziałam, że jest za późno. Potem zaczęło mi szumić w uszach. Niedługo później odpłynęłam, tracąc przytomność.

Obudziłam się w tej samej pozycji co przy zaśnięciu i dodatkowo ze strasznym bólem całego karku oraz szyi. Nie licząc oczywiście bólu związanego z zadanymi mi ranami. Powoli podniosłam głowę tak by niczego sobie nie naciągnąć. Reya nie było w pomieszczeniu. Było już trochę ciemniej na dworze. Musiałam więc dość długo spać. Coraz bardziej wkurzało mnie to, że nie miałam nawet jak sprawdzić, która jest kurwa godzina. Żadnego pierdolonego zegarka. Szacowanie na podstawie słońca to żadne rozwiązanie, bo może mi się wydawać, że jest 12.00, a tymczasem w rzeczywistości może być 16.00. Pomyłka o kilka godzin robi znaczącą różnicę. Nasunęłam delikatnie rękaw bluzy na zranioną rękę. Krew dalej nie do końca zakrzepła i jak mocniej ruszyłam kończyną, zaczynała krwawić na nowo. Dość szybko więc rękaw w jednym miejscu trochę zabarwił się na czerwono. Pomyślałam sobie, że lubiłam tą bluzę i uśmiechnęłam się pod nosem chcąc zachować choć resztki poczucia humoru. Czarnego co prawda, ale zawsze to coś. Tak naprawdę bardzo bałam się na co Rey wpadnie następnym razem. Co wymyśli kolejne. Potnie mi twarz? Albo może spróbuje mnie zgwałcić? Szczerze mówiąc gdybym była na miejscu tego jebanego psychopaty i chciała złamać jakąś dziewczynę to od tego bym zaczęła. Przeraziła mnie ta myśl. Zamknęłam oczy powstrzymując gromadzące się łzy. Ile to jeszcze potrwa? Jak długo wytrzymam? Co jeszcze mi zrobi?

Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają i momentalnie odruchowo poderwałam się do góry jak poparzona.

DevilishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz