W nocy znów przyśnił mi się koszmar. Obudziłam się z krzykiem. Miałam nadzieję, że gangster tego nie słyszał, ale gdy potem chwilę nasłuchiwałam to w salonie było cicho więc musiał spać. Zresztą pewnie padł jak kłoda. Stracił sporo krwi. Nie ma opcji, żeby nawet mój krzyk go obudził. Gdy już się trochę uspokoiłam to poszłam spać dalej. Rano wstałam i poszłam do łazienki. Zaczynały powoli napływać do mnie wspomnienia wczorajszego wieczoru. Ochlapałam twarz zimną wodą i przetarłam ją dłonią. Zaczesałam palcami włosy do tyłu. Umyłam zęby i wyszłam z pomieszczenia. Założyłam jeszcze tylko czyste majtki, spodenki i bluzę.
- Dobra. Nie mogę siedzieć wiecznie w pokoju i go unikać. - Powiedziałam po cichu sama do siebie.
Uznałam, że unikanie konfrontacji jest niedorzeczne. To, że będę udawać, że go tam nie ma, nie oznacza, że zniknie.
Westchnęłam siarczyście i nacisnęłam na klamkę. Otworzyłam drzwi, a potem wyszłam z pokoju. Podeszłam do kanapy, na której ostatnio widziałam Asha i ku mojemu zaskoczeniu, dalej tam był. Okazało się, że dalej spał. Wykorzystałam to aby trochę lepiej mu się przyjrzeć.
Był wyciągnięty na całą długość kanapy. Leżał na plecach. Jedną nogę miał wyprostowaną, a drugą lekko zgiętą w kolanie. Lewą rękę trzymał pod głową i opierał ją łokciem o oparcie mebla, a prawą trzymał na brzuchu. Nadal nie miał na sobie koszulki. Jedynie brudne jeansy oraz czarne skarpetki. Widać było, że doprowadził resztę swoich ran do porządku oraz zmył z siebie większość krwi, ale i tak przydała by mu się kąpiel. Jego największa rana nadal była przeze mnie zaklejona i miałam nadzieję, że dobrze go pozszywałam. Co jak co, ale nie chcę mieć człowieka na sumieniu. Nawet jego. Wyszedł mu też nowy siniak w okolicy żeber, a te z wczoraj się zaogniły i nabrały kolorów. Miał ich też kilka na rękach. Nawet teraz, cały poobijany, dalej wyglądał nienagannie. Jego sylwetka dalej zachwycała. Mogła by zawstydzić samego Michała Anioła. On sam wyglądał jak anioł. Każdy mięsień, każde wgłębienie, każdy tatuaż. Wyglądały po prostu idealnie. Niczym złote proporcje. Jego ciało podniecało samym swoim wyglądem. A jego twarz... Była jeszcze bardziej anielska. Perfekcyjna. Pomimo lekkiej opuchlizny, ran i starych blizn. To wszystko nie odejmowało mu uroku, a dodawało charakteru. Powodowało, że nie był mdły i nijaki, a jeszcze bardziej wyrazisty. Gdy spał wyglądał tak błogo.
Potrząsnęłam głową. Muszę się ogarnąć. Zrobiłam krok w stronę kuchni gdy poczułam uścisk na moim nadgarstku.
- A! - Krzyknęłam przestraszona.
W mgnieniu oka spojrzałam w dół na moją rękę i zdałam sobie sprawę, że jest na niej zaciśnięta obca dłoń. Zaraz zobaczyłam również, że należy do Weavera, który jak widać się obudził. Moje serce trochę zwolniło swój rozbiegany rytm.
- Mógłbyś mnie tak nie straszyć?
- To ty stoisz nade mną i patrzysz jak śpię jak jakaś psychopatka.
- Sprawdzałam czy jeszcze oddychasz. I z naszej dwójki to ty jesteś psychopatą. - Wytłumaczyłam butnym tonem.
Wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - Spytał gangster.
- To pewnie pani Brown. Często przychodzi coś pożyczyć.
- To nie otwieraj.
- JA mam w sobie resztki dobrego wychowania.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Ale to kogo tam zobaczyłam całkowicie mnie zmroziło.
- Hej słońce. Skończyłem projekt więc już jestem. Przepraszam, że wczoraj nie mogłem. Wiesz, że cię kocham. Stęskniłem się. Jestem też na ciebie nieźle napalony. - Wyjawił blondyn po czym minął mnie w korytarzu.
CZYTASZ
Devilish
Romance„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale czy to możliwe, że to sam diabeł, który ściągnął na nią piekło, ją od tego piekła wybawi? Kto tak nap...