Kiedy wszyscy jedli śniadanie do jadali wszedł Steve. Wyglądał jakby był zapracowany od samego rana. A na pewno tak było, bo nie zabalował ostro czyli jak zawsze.
- Przykro mi, że muszę przerywać - wszedł z poważną miną. Wszyscy umilkli.
- Oho, przyszedł pan maruda - uśmiechnęła się zawadiacko Natasha. Natalie od razu wyprostowała.
- Musiałeś wybrać taki moment? - wyjęczał Sam, który dalej próbował się pozbyć kaca domowymi sposobami.
- Chyba namierzyliśmy Rumlowa - rzekł kapitan. Wszyscy na jego nazwisko zamarli. Był przecież agentem Hydry, którego szukali od bardzo dawna.
- To pewne? - odezwał się Rhodey.
- Tak - spojrzał na nich z przerażeniem, a zarazem z determinacją. Kto jak kto, ale Steve bardzo chciał go schwytać i wymierzyć sprawiedliwość. - Jutro lecimy do Lagos, do Nigerii. - Dodał.
- Oh shit - szepnęła Natalie do ucha swojej przyjaciółki.
No shit, ssshit.
- Wanda to będzie twoja pierwsza misja - odparł i wyszedł. Wszyscy na nią spojrzeli, a Vision pogłaskał po ramieniu.
- Dasz radę - rzekł.
- No to ja idę jeszcze zaprogramować Redwinga - odparła Lina, wiedząc że musi wszystko dopiąć na ostatni guzik, żeby dron nie zwiódł. - Sam przyjdź później do mnie, ale z kawą...
Muszę mu w końcu podziękować. Potem będzie mi to wypominał przez następne pół roku jak to było z tacosami, które zamówiłam tylko dla siebie...
Kilka godzin później.
Dziewczyna poszperała trochę przy redwingu i ten był gotowy do odebrania przez Sama, który nie miał zamiaru zjawiać się szybko. Postanowiła więc, że zacznie projektować strój dla niejakiego spider-mana, którego kostium na wszelki wypadek miała stworzyć. W tym celu przeglądała więc materiały wideo, które dostała od swojego ojca. Musiała stworzyć coś opływowego, lekkiego oraz adekwatnego do jego umiejętności, a i oczywiście stylowego. Po kilku godzinach miała naszkicowany projekt, który śmiało mogła pokazać Tonyemu.
Lina wzięła telefon. Nie było żadnych powiadomień, które mogłyby ją zainteresować.
Pewnie się jeszcze odezwie...
Wtedy w pracowni zjawił się Sam. W trochę lepszej kondycji niż do południa. Przyniósł też jej kawę, którą ona od razu porwała. Mężczyzna usiadł na krześle. Wiedział, że trochę tam zabawi.
– Dzięki, że zaprosiłeś Barnesa - odparła nagle i odłożyła tablet, na którym projektowała na bok. - Naprawdę się nie spodziewałam, że mi go sprowadzisz na przyjęcie urodzinowe mojego ojca.
– Cóż, jestem człowiekiem pełnym niespodzianek - rzucił sarkastycznie, co mogło wskazywać na to, że czuje się w pełni sprawny. - A poza tym, wiedziałem, że będziecie mieli sobie coś do powiedzenia, więc wolałem, żebyście się spotkali.
Cóż za wspaniałomyślny ten Sam.
– No... próbowaliśmy, ale... nie do końca udało się wszystko wyjaśnić.
Sam zmarszczył brwi.
– Z Barnesem? Serio? Wow! On jest przecież taki elokwentny, zawsze wylewny i pełen uczuć.
Z jego ust sarkazm wylewał się jak Niagara. Lina tylko przewróciła oczami.
– No, dokładnie. Aż mi się słowa skończyły, kiedy powiedział dwa zdania zamiast jednego. Ale nie o to chodzi. Przy tym całym zamieszaniu z twoją szanowną osobą musiał się zmyć. - Mówiła z z jak największym jadem. - Dlatego chciałam cię poprosić o numer do niego.
CZYTASZ
Frozen Hearts I,II &III| Bucky Barnes
FanfictionPART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skomplikowana - raz są wobec siebie obojętni, innym razem nie mogą się znieść, a ich wzajemne uczucia są co...