Rozdział 37

3.3K 152 3
                                    

Rey

" Wiem gdzie jest twoja siostra. Porwał ją Zayn. Jeśli chcesz jej pomóc musisz działać szybko."


Dostałem tego SMS'a kilka minut temu, ale nadal nie mogę uwierzyć w to co widzę. W końcu jest jakaś nadzieja. Mogłem się domyślić, że to wszystko sprawka tego chuja. Dawno się z nim nie widziałem, ale teraz muszę go odszukać. Na pewno doprowadzi mnie do Kim. Póki co nic nikomu nie powiem. Muszę sprawdzić czy to wszystko prawda. Znając Zayn'a pewnie teraz imprezuje. Ale gdzie? W tym mieście jest pełno klubów. Dobra koniec rozmyślań musze ratować moja siostrę. Było już dość późno, ale to jest właśnie czas, kiedy Zayn imprezuje najczęściej. Schowałem do kieszeni mój telefon i pośpiesznie opuściłem mój pokój, a następnie dom. Mama pozwoliła mi tutaj znowu zamieszkać, przez co w końcu sprzeciwiła się ojcu. Byłem już na zewnątrz, kiedy zza drzwi wychyliła sie właśnie moja mama. Tego chciałem uniknąć.

-Gdzie ty idziesz o tej porze?- zapytała zaspanym i pełnym troski głosem.

-Idź spać mamo, ja muszę coś pilnie załatwić- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Proszę cię, uważaj na siebie- dodała ze smutkiem.

-Tak wiem, nie martw się- odpowiedziałem posyłając jej uśmiech.

Po chwili już zniknęła z powrotem za drzwiami. Ja szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę najbliższego klubu.

Był środek nocy, a ja objechałem już prawie wszystkie miejsca w których mógłbym spotkać Zayn'a, jednak w żadnym z nich go nie znalazłem. Postanowiłem zajrzeć teraz do klubu "Gold" . Sam często tam bywałem. Mają niezłe drinki i muzyka też niczego sobie. Dojazd zajął mi jakieś dziesięć minut. Zaparkowałem auto na wolnym miejscu i już miałem wchodzić do środka, gdy coś przykuło moją uwagę. Po drugiej stronie ulicy, w niezbyt oświetlonym zaułku zauważyłem jakąś pieprzącą się parę. Byłem prawie pewny, że był to właśnie Zayn. Postanowiłem zaczekać aż skończą. Stanąłem pod ścianą niedaleko wejścia i czekałem. Po chwili dziewczyna oddaliła się w przeciwnym kierunku. Zayn zadowolony zmierzał w stronę swojego samochodu, jednak zatrzymałem go.

-Cześć chciałbym kupić towar- wypaliłem od razu, bo przecież nie mogłem mu powiedzieć "wiem, że porwałeś Kim". Miałem już pewien plan.

-A kase masz?!- warknął.

-Pewnie, że tak, ostatnio dałeś mi taka nauczkę, że teraz już się nie zadłużam- powiedziałem to, a on tylko dziwnie się zaśmiał.

-Dobra, to jutro o tej samej porze? Bo teraz nie mam nic przy sobie. Tam gdzie zawsze, rozumiesz?!- o tak mój plan pomału zaczyna się realizować.

-Spoko, będę- odpowiedziałem mu bez żadnych emocji.

-Dobra, a teraz spadaj- warknął i wsiadł do auta.

Ja również szybko poszedłem do swojego samochodu. Mam nadzieję, że teraz pojedzie tam gdzie trzyma Kimberly. Po chwili Zayn ruszył z piskiem opon. Od razu ruszyłem za nim. Jechał dość szybko. Nie wiem jak w takim stanie może jeszcze prowadzić. Widać było, że ćpał i to wcale nie mało. Jechaliśmy tak już dobre pół godziny, aż w końcu zaczął się jakiś las. Postanowiłem zwiększyć dystans pomiędzy nami, żeby się niczego nie domyślił oraz wyłączyłem światła w samochodzie.W końcu skręcił w jakąś wąską drużkę. Biegła spory kawał przez las. Poczułem dziwne uczucie, tak jakby kłucie w górnej części brzucha. Czyżby strach? No dobra, a kto by się nie bał w takiej sytuacji? Wiem, że Zayn jest zdolny dosłownie do wszystkiego. Jest nieobliczalny. Aż boję się myśleć co moja siostra musi tam z nim przeżywać. Strasznie się o nią martwię. Wiem też, że to wszystko moja wina, moja cholerna wina! Gdybym nie zaczął ćpać, nie zadłużyłbym się u Malika, a on nigdy by jej nie porwał. Dlaczego właśnie ona musi teraz cierpieć? Nie mógł mnie zabić kiedy miał okazję i tyle? Nie wiem co on ma w tej popieprzonej głowie. W końcu się zatrzymał. Postawiłem auto kilkanaście metrów dalej i poszedłem za nim. Zobaczyłem ogromny, na prawdę bardzo ładny dom. Czy to jego? I niby tutaj trzyma moją siostrę? Coś mi się nie wydaję. Jednak jeśli już tutaj jestem muszę sprawdzić to dokładniej. Wokół panowała ciemność i głucha cisza. Zayn wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska. Serce waliło mi jak oszalałe. Byłem już parę kroków od posesji, kiedy usłyszałem głośne warczenie psa. Miałem wtedy szczęście, że był uwiązany, bo wyglądał na prawdę strasznie. Powoli się oddaliłem. Postanowiłem obejść dom dookoła. Wszędzie było strasznie ciemno. Dobrze, że miałem ze sobą telefon i trochę oświetlałem sobie nim drogę, bo gdyby nie to pewnie leżałbym już w jakimś rowie. Nagle zobaczyłem jakieś małe, blade światło tak jakby dobiegające z piwnicy. Niepewnym krokiem podszedłem bliżej. Światło dobiegało z małego okienka, znajdującego się tuż nad ziemią. Zajrzałem do środka. Uważałem, żeby nikt mnie nie zobaczył. Jednak tam nikogo nie było. A jednak! Kim! Była tam leżała na ziemi. Była skulona i chyba spała. Zobaczyłem również jakieś przerażające narzędzia tortur. Co to ma być kurwa?! Co on tutaj sobie sale tortur zrobił?! On jest jakiś nienormalny! Takich to się powinno od razu zamykać. Odsunąłem się szybko od okna. Nie mogłem dłużej na to wszystko patrzeć. Pech chciał, że potrąciłem chyba jakieś wiaderko. Przewróciło się i narobiło hałasu. Pies od razu zaczął głośno szczekać. Strasznie się wtedy przestraszyłem. Wstałem i uciekłem stamtąd najszybciej jak tylko umiałem. Byłem już prawie obok samochodu. kiedy usłyszałem jak Zayn wydziera się na tego psa, żeby zamknął pysk. Uf no to mi się udało w ostatniej chwili. No niestety Kim nie miała tyle szczęścia. Ona nadal tam jest. A ja muszę jej jakoś pomóc. Nie wiem co mam teraz zrobić. Przecież sam tam po nią nie pójdę, bo zaraz by mnie zabili. Muszę zadzwonić po pomoc. Rodzicom na pewno nie mogę powiedzieć, bo mama dostała by zawału, a ojciec? Ojciec pewnie by to olał i pomyślał, że się znów naćpałem czy co. Policja? Sam nie wiem. Czy oni mi pomogą? Uwierzą w taką historię? No dobra przecież nie mogę tutaj tak siedzieć, muszę coś zrobić. Muszę ratować moją siostrę.

Zayn

O czyżby nasz stary przyjaciel Rey znów chce wpaść w kłopoty? Nie nauczył się po ostatnim razie? No ale jak sobie życzy to ja oczywiście spełnię jego prośbę i przyniosę mu dragi. Kolejny frajer! Znowu się zadłuży, nawet się nie obejrzy kiedy. Wtedy nie będę już taki łaskawy jak ostatnio, nieźle się zabawię. O! Ciekawe co u naszych gołąbeczków? Minął już prawie tydzień od kiedy się nie widzą. Myślę, że Spencer jest gotowy do swojej "misji". Kim zobaczy jaki jest na prawdę. Muszę to tylko dobrze rozegrać. Ale póki co to chyba muszę się przespać. Jest już po czwartej, a ja nie spałem już chyba od dwóch dni. To wszystko przez te imprezy i prochy. Nie mówię, że mi nie pasuje takie życie, jest całkiem zabawnie, ale jeszcze lepiej będzie, kiedy w końcu pozbędę się tego Spencerka. Położyłem się na swoim łóżku i szybko usnąłem.

Obudziły mnie jakieś hałasy dobiegające z dołu. Zaspanymi oczami spojrzałem na zegarek. Była 13:46. No nieźle sobie pospałem. Chyba już czas wstawać. Podszedłem do szafy, otworzyłem ją i wyciągnąłem ze środka pierwsze lepsze spodnie i biały t-shirt z nadrukiem. Na to obowiązkowo oczywiście moja skórzana kurtka. Zabrałem wszystkie rzeczy i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic, ubrałem przygotowane ciuchy i zszedłem na dół do kuchni. Spotkałem tam powody mojego przebudzenia. Stan i Lucas. Siedzieli przy stole i jedli przygotowany przez siebie obiad.

-Czego się tak darliście? Łeb mi pęka- zapytałem dziwnie miłym tonem.

-No bo szefie...- zaczął Lucas.

-Mów!- podniosłem nieco ton.

-Chris... on chyba... uciekł- wydukał w końcu.

-Co?! Jak to uciekł? Kiedy? Dlaczego?- nie mogłem uwierzyć w to co mi powiedzieli. Jednocześnie zrobiło mi się tak jakby przykro. Chris był mi na prawdę bliski. Tylko z nim mogłem normalnie porozmawiać. On rozumiał co czułem.

-Jego pokój jest pusty. Musiał uciec w nocy jak spaliśmy- wyjaśnił Stan.

Od razu odechciało mi się jeść. Humor również mi się zepsuł. Jak on mógł coś takiego zrobić?! Ufałem mu, uratowałem mu życie, a on tak po prostu zwiał?! Potwierdza się to, co zawsze uważałem. Ludzie to jebane pizdy i nie wolno się do nikogo przywiązywać, nikomu ufać i mówić o swoich uczuciach, bo i tak prędzej czy później cię skrzywdzą i zostawią. W tej chwili poczułem ogromną złość, a zarazem pustkę. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Ręce mi się trzęsły. Przez głowę przepływały tysiące myśli. W końcu ruszyłem się z miejsca i poszedłem do salonu, do sejfu...

Tak jak myślałem od razu po zażyciu się odprężyłem. Wszystkie problemy zniknęły. Czułem się wolny i "szczęśliwy". Jednak nadal miałem wielką ochotę zrobić coś złego. To było o wiele silniejsze ode mnie. Musiałem się na kimś wyładować.

-Stan! Lucas!- zawołałem.

-Tak szefie?- od razu przyszli.

-Jak tam nasz "pacjent" Spencer?- zapytałem i zaśmiałem się.

-Trochę świruje, ale to chyba dobrze tak?- oznajmił Stan.

-Fantastycznie. Czas rozpocząć drugą część mojego planu. Dziś w nocy jak Walker będzie spała, podrzućcie jej spluwę, z jednym nabojem i kamerę, a rano zaprowadźcie do niej pobudzonego Spencera. Niech się razem zabawią, jeśli wiecie o co mi chodzi- na mojej twarzy pojawił się szatański uśmiech.

-Czy szef chce żeby ona go zabiła?- zapytał zdziwiony Lucas.

-Sama zadecyduje. Albo on zabije ją, albo ona jego- znów się zaśmiałem.

-Jak już szef chce- powiedzieli razem i odeszli.

Teraz muszę się jakoś rozluźnić i zabawić. Pójdę na miasto, na pewno znajdę jakąś chętną do zabawy panienkę, a może i jakiś klient się trafi. Zabrałem ze sobą trochę towaru, pieniądze, szybko opuściłem dom i pojechałem.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz