Rozdział 38

3.2K 151 7
                                    

Kimberly

Noc. Ciemność. Cisza. Siedzę sama w pustej, zimnej piwnicy. Boję się, zimno mi. Wszędzie wokół tylko pustka, ciemność i cisza. Cisza, która staje się już irytująca. Nagle dźwięk. Dźwięk, który wywołuje u mnie jeszcze większy strach. Słysze kroki. Drzwi uchylają się, a do środka wpada jasne, drażniące moje oczy światło. Przenika przez nie jakaś postać. Postać mężczyzny. Wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka z postawionymi włosami. Podchodzi do mnie coraz bliżej i bliżej. Czuję zapach cudownych perfum zmieszany z zapachem papierosów. Wiem kto to. Zayn. Na jego widok mam motyle w brzuchu, ale jednocześnie czuję niepokój. Mój oddech gwałtownie przyśpiesza. On zbliża się coraz bardziej. Dzieli nas jedynie kilka centymetrów. Co teraz zrobi? Stoi i wpatruje się w moją twarz. Siada obok mnie. Nie wiem co zrobić. Siedzę tylko i patrzę w jego oczy. W te hipnotyzujące tęczówki. On zbliża swoją twarz do mojej. Czuję jego oddech. Nagle wpija się w moje usta. Robi to mocno i stanowczo. Podoba mi się. Pogłębia pocałunek, a ja odwzajemniam go z taka samą siłą. Czuję się wyjątkowo. Chcę żeby ta chwila trwała wiecznie. Nagle przestaje. Odrywa się ode mnie. Oblizuje seksownie usta. Bierze moją twarz w swoje dłonie. Patrzy głęboko w moje oczy.

-Kocham cię- te słowa wydobywają się z jego delikatnych ust.

Nie wiem co mam odpowiedzieć. Milczę. On powtarza te słowa jeszcze raz. I kolejny. Chcę odpowiedzieć mu to samo, ale nie mogę. Z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Zayn nadal powtarza te dwa piękne słowa "Kocham cię, kocham cię...". Jego głos staje się jednak coraz cichszy i przytłumiony. On również się oddala. Chcę go zatrzymać, ale nie mogę. Oddala się coraz bardziej. Zamyka drzwi. Znowu wszędzie panuje ten mrok, ta cisza. Wstaję. Podbiegam do drzwi. Jestem już blisko, jednak one ciągle się oddalają. Nie mogę ich dosięgnąć. W końcu udaje mi się. Otwieram je. Wychodzę. Nagle spadam gdzieś w dół. Lecę, lecę...

Obudziłam się cała mokra. Ciężko oddychałam. Byłam zdenerwowana. Co ten sen miał w ogóle znaczyć? Był okropny. Znaczy pod pewnym względem, a raczej pocałunek, podobał mi się, ale reszta była okropna. Co ja w ogóle mam w tej głowie?! Przez to ciągłe siedzenie tutaj już chyba na prawdę dzieje się ze mną coś złego. Wokół panowała tylko ciemność. Czyli pewnie jest środek nocy. Wstałam i podeszłam do włącznika światła, który znajdował się na ścianie obok drzwi. Już tak dobrze znam to pomieszczenie, że mogę się tutaj poruszać nawet w kompletnych ciemnościach. Zaświeciłam jednak światło bo czułam się wtedy jakoś tak "bezpieczniej". Zostało mi to pewnie jeszcze z czasów dzieciństwa. Wieczorem zawsze przed snem mama siadała na moim łóżku, włączała lampkę i czytała mi bajki. Szybko wtedy zasypiałam. Nie przeszkadzało mi nawet światło. Jejku jak ja strasznie za nią tęsknie. Za nią i za Rey'em. No w sumie za tatą też, ale bez przesady. Przecież to też trochę jego wina, że tutaj jestem. Gdyby tylko wtedy dał Rey'owi te pieniądze... Ahh szkoda, no ale już trudno. Pewnie tak miało być. Wróciłam na moje wcześniejsze miejsce. Położyłam się na ziemi i okryłam kocem. Było lato, więc nie narzekałam na chłód, jednak i tak na tej ziemi nie było zbyt przyjemnie. Zamknęłam oczy, żeby dalej zasnąć, jednak nic z tego. Gdy tylko je zamykałam od razu pojawiał się obraz Zayn z mojego snu. Próbowałam jakoś o tym zapomnieć myśląc o czymś innym. Ciekawe jak radzi sobie teraz Chris? Jest już pewnie w drodze na lotnisko. Zazdroszczę mu. Też chciałam kiedyś wyjechać do USA na studia. No ale teraz to chyba mogę o tym zapomnieć. Mam tylko nadzieję, że mimo wszystko jakoś poukłada sobie życie. Na prawdę go polubiłam i życzę mu jak najlepiej. Poleżałam jeszcze chwilę, aż w końcu odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Obudził mnie jakiś dziwny hałas. Było to jakby... Głośnie pukanie w drzwi? Ta pukanie, raczej walenie. Co się dzieje? Co oni tutaj wyprawiają? Otworzyłam leniwie oczy i przesunęłam się do pozycji siedzącej. Ale zaraz, zaraz. Co to jest?! Pistolet?! Leży sobie tutaj obok mnie jak gdyby nigdy nic. Co oni znów wykombinowali? Dali mi pistolet? A może zostawili go tutaj przypadkiem. No nic nie będę się dalej zagłębiać w ten temat. Przeniosłam swój nadal zaspany wzrok na resztę pomieszczenia. Spencer?! Jak ja go dawno nie widziałam. Od razu ucieszyłam się na jego widok. Jednak było coś nie tak. To właśnie... On mnie obudził. Jego nerwowe ruchy mówiły same za siebie. Był naćpany. Co oni mu do cholery zrobili? Uzależnili go aż do takiego stanu?! Wygląda okropnie. Strasznie schudł, ma bladą cerę, a do tego jeszcze okropnie spuchnięte oczy. Oni są okrutni! Jak można tak zniszczyć człowieka? Nie byłam pewna co mam teraz zrobić. Podejść do niego? A może lepiej nie? Nie wiadomo jak zareaguje po tych wszystkich prochach. A co jeśli będzie jeszcze gorszy niż Zayn? O nie na to ja nie pozwolę. Muszę mu jakoś pomóc, jakoś go uspokoić.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz