Rozdział 21

4.1K 190 4
                                    

Pheobe

Kim nie ma już prawie miesiąc. Strasznie się o nią martwię. Musiało stać się coś złego, inaczej dałaby mi znać co z nią, gdzie jest. Ostatnio postanowiłam odwiedzić jej rodziców i zapytać czy może wiedzą coś więcej jednak pan Leon powiedział mi tylko, że jego zdaniem Kim uciekła z jakimś narkomanem by zrobić mu na złość. Znam moją przyjaciółkę i wiem, że z nikim się nie spotykała, a co dopiero z jakimś ćpunem. Nienawidziła tego świństwa, z resztą tak jak ja. Wiem, że jej brat Rey wpadł w niezłe tarapaty przez narkotyki. Próbowała mu jakoś pomóc, ale bez pieniędzy ojca nie było to takie proste. Dobrze było by ją teraz zobaczyć. Chciałabym żeby cieszyła się razem ze mną z tego, że nasz projekt został wybrany jako najlepszy. To dla nas wielka szansa, ale teraz jak Kim nie ma jakoś się z tego bardzo nie cieszę, mimo iż nasza grupa dostała w nagrodę "za tak świetny projekt" jak to nazwał dyrektor, dwumiesięczny staż w Paryżu. Bardzo chciałabym tam pojechać, ale teraz po zniknięciu mojej przyjaciółki nie jestem pewna. W prawdzie zostali jeszcze chłopacy, ale Spencer ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje. Mam podejrzenia, że zaczął brać jakieś prochy. Widziałam go niedawno w towarzystwie jakiś dwóch podejrzanych typów. Szczerze mówiąc jeden z nich był całkiem przystojny, ale można było zauważyć, że do najmilszych nie należy. Groził coś Spencerowi, a na koniec nawet uderzył go pięścią w brzuch.

-Pheobe?!- usłyszałam głos nauczyciela od historii.

Pewnie zauważył, że kompletnie nie uważam i bujam w obłokach. Mam tak od dnia, kiedy zniknęła Kim. Prawie nie śpię po nocach, moje oceny się pogorszyły, a to wszystko dlatego, że tak bardzo się o nią martwię.

-Tak, panie profesorze?-zapytałam, żeby myślał, że jednak uważam.

-W którym roku zaczęła się Rewolucja Francuzka?-zapytał dość ostrym tonem.

-Tysiąc ... osiemset ...-zacięłam się, bo nie znałam odpowiedzi.

-Jedynka, siadaj!

No świetnie kolejna cepa. Jak tak dalej pójdzie to jeszcze nie zdam, a o wyjeździe do Paryża nie mam nawet co marzyć. Na szczęście po kilku minutach zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec lekcji. Od razu wyszłam ze szkoły i szybko udałam się do domu.


Spencer

-Smakowały ci moje dragi? To teraz za nie zapłać- wrzasnął na mnie Zayn, mój diler.

-Oddam ci całą kasę, ale daj mi czas- powiedziałem nieco błagalnym tonem.

-Masz czas do jutra, ale pamiętaj odsetki rosną!- powiedział przez zęby i zafundował mi serię ciosów pięścią w brzuch.

Upadłem na ziemię, a ten jeszcze kopnął mnie w żebra, a potem po prostu odszedł. Leżałem na ziemi i zwijałem się z bólu. Nagle podeszła do mnie jakaś starsza kobieta.

-Nic ci nie jest chłopaku?- zapytała z przejęciem.

-Dam sobie radę- odpowiedziałem podnosząc się powoli na rękach.

Chciałem jak najszybciej stamtąd odejść. Najchętniej to ukryłbym się gdzieś gdzie Zayn by mnie nie znalazł i zostałbym tam do końca mojego nędznego życia. Jestem mu winny dziesięć tysięcy. Nawet nie wiem jak mogłem się tak szybko zadłużyć. Po zniknięciu Kim załamałem się. Od dłuższego czasu coś do niej czuję, a teraz jestem niepotrzebny i mam ochotę zniknąć. Kiedyś na imprezie spotkałem Zayna, dał mi działkę amfetaminy i od tego się zaczęło. Od jakiegoś czasu nie umiem wytrzymać jednego dnia bez ćpania. A teraz? Co ja mam zrobić? Skąd mam wziąć tyle kasy? To jest przecież niemożliwe. Od rodziców nie mogę pożyczyć bo jeśli by się dowiedzieli na co mi tyle pieniędzy od razu wyrzuciliby mnie z domu, albo wysłali do jakiegoś zakładu dla psychicznie chorych. Zostaje mi tylko czekać do jutra na pewną śmierć. Ale w sumie może to i dobre wyjście. Jak Zayn mnie zabije to już niczym nie będę musiał się martwić. Przestanę tęsknić za Kim, nie poczuję tego bólu kiedy po raz kolejny mnie odrzuci. Pójdę chyba teraz do kumpla może pozwoli mi u siebie przenocować. A jutro wrócę tutaj i poczekam na Zayna.


Kimberly

Zayn wyglądał na wściekłego. Widziałam jak jego tęczówki stają się coraz ciemniejsze, kiedy zbliżał się w moją stronę. 

-Chciałem dla ciebie dobrze, przeniosłem cię nawet do pokoju, a ty tak po prostu uciekasz?!-wykrzyczał mi prosto w twarz.

-Nie... Ja nie chciałam uciekać- wydusiłam z siebie po chwili, wiedziałam, że teraz to się wkurzył.

-Pozwoliłem ci się odezwać?! Tak w ogóle już zapomniałaś jak masz kończyć każde zdanie?!- wykrzyczał znowu i uderzył mnie w policzek.

Łzy znowu napełniły moje oczy.

-Nie rycz!- rzucił w moją stronę- Stan zaprowadź ją spowrotem do piwnicy!- dodał i odszedł.

Ten złapał mnie mocniej i zaczął ciągnąć znów do tej zimnej i przerażającej piwnicy. Za nic nie chciałam tam wracać, wyrywałam się i krzyczałam ale na marne. Stan był ode mnie o wiele silniejszy. Zwlókł mnie po schodach i wepchnął do pomieszczenia, które już świetnie znałam. Zatrzasnął za sobą drzwi i zamknął je na klucz. Rzuciłam się na nie i zaczęłam uderzać w nie pięściami. Nawet nie wiem co chciałam tym osiągnąć, ale kontynuowałam to. Zaczęłam krzyczeć, bardzo głośno, kopałam i uderzałam w ciężkie żelazne drzwi. W końcu usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Odsunęłam się nieco, by po chwili zobaczyć wkurwionego Zayna.

-Przestań się drzeć!- wykrzyczał i złapał mnie za szyję.

Próbowałam się wyrwać, ale ten wzmocnił uścisk i popchnął mnie w kierunku ściany, na której wisiały te okropne kajdanki. Od razu przypiął mnie do nich. Wisiałam tam bezbronna  i cała zapłakana.

-Chris chodź tu i weź kamerę!- zawołał groźnie.

No nie znowu się zacznie. Bicie i tracenie przytomności i tak w kółko. Zaczęłam coraz bardziej płakać, a Zayn znowu uderzył mnie w twarz. Z nosa popłynęła mi krew. W końcu do pomieszczenia wpadł Chris. Widziałam, że zdziwił się, że tutaj wiszę. Spodziewał się mnie pewnie w łóżku Zayna. Nie wiem nawet jak mógł pomyśleć, że ja i Zayn moglibyśmy coś razem zrobić.

-Chris włącz kamerę. Teraz na własne oczy zobaczysz co się dzieje z kimś kto jest mi nieposłuszny- powiedział Zayn z uśmiechem, jakby krzywdzenie innych sprawiało mu wielką przyjemność.

Christopher stał w milczeniu ze spuszczoną głową. Wiedziałam, że nie chciał na to patrzeć. Był inny, nie lubił krzywdzić. W końcu brunet zdjął ze ściany jakiś dziwny bat i podszedł do mnie.

-Nie chce tego robić, ale sama mnie do tego zmuszasz Kimberly- powiedział i z zamachem uderzył mnie w brzuch. Moje oczy napełniły się łzami, a z ust wydobył się cichy krzyk. Jeszcze wczoraj mogłam poczuć smak jego ust, opowiedział mi swoją historię a dziś? Nie wierzę, że to się dzieje.

Po chwili poczułam jeszcze jedno uderzenie, za chwile kolejne, a potem jeszcze kilka. Nie dawałam już rady utrzymać głowy, oczy same mi się zamykały. Czułam tylko wielki ból i strach. Chciałabym żeby mnie teraz zabił, nie musiałabym już chociaż tyle cierpieć. Poczułam jeszcze jedno, albo dwa ciosy, a potem straciłam przytomność. Znowu.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz