Rozdział 10

4.7K 199 17
                                    

Moje ciało dygotało z przerażenia. Oni tak po prostu ją zabili? Ten potwór dopuścił się wielu złych rzeczy. Mam nadzieje, że czeka go za to piekło.

Skuliłam się pod ścianą i czekałam sama nie wiedząc na co. Jeżeli on z łatwością zabił Sue to ze mną też nie będzie miał problemu. Za drzwiami słychać było jakiś szum, jakieś poruszenie. Pewnie wynosili jej ciało. Z mojego oka niekontrolowanie skapywały maleńkie łzy.

To co tutaj się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy nie sądziłam, że tak skończy się moje życie. W domu jakiegoś psychopaty, że wpakują mi kulkę w głowę i nie będę miała nawet szans na zrealizowanie swoich planów, swoich marzeń, że nie będę miała rodziny, że nigdy nie pospaceruje ulicami miasta, że nigdy nie napije się mojej ulubionej herbaty malinowej. Drzwi otworzyły się, więc to wyrwało mnie z rozmyśleń. Szybko otarłam łzy i patrzyłam jak Lukas się zbliża. Miał w ręce czarny pistolet.

-Widzisz Kimberly?- zapytał, a ja zmarszczyłam brwi- Bądź grzeczna, bo inaczej skończysz jak ta ruda suka- dodał.

-Jesteście potworami- wydukałam, a ten się tylko zaśmiał.

-To najłagodniejsze określenie jakie kiedykolwiek usłyszałem o sobie, dzięki słońce- powiedział i ocierając bronią o moją skroń zaśmiał się przerażająco.

-Lukas!- rozbrzmiał się głos Zayn'a. Ten szybko się poderwał i skierował do drzwi. Nie zamknął ich za sobą. Łzy znowu leciały z moich oczu. Usłyszałam jak wchodzą do środka jakiegoś pomieszczenia. Byłam pewna, że słyszę krzyki Zayna i jakiś huk. Nie mogłam dokładnie zrozumieć co Zayn krzyczał, ale wiedziałam, że nie było to nic dobrego. Po czasie hałas ustał i usłyszałam.

-Zrób coś z nią teraz- warknął. Jego głos był przerażający. Byłam cała oblana dziwnymi emocjami, nie wiedziałam co się ze mną działo. Nie wiele myśląc uklęknęłam przy ścianie i złożyłam ręce do modlitwy.

-Aniele Boży stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój- powiedziałam i czekałam, aż łza spłynie po moim chudym, kościstym policzku.

-Boże, proszę zlituj się nade mną i miej mnie w swojej opiece. Jeżeli nie sprawisz, że ktoś mnie stąd uwolni, chociaż skróć mi męki i zabierz mnie z tego świata. Nie pozwól im mnie zabić, nie chce takiej śmierci, nie chce ginąć z ich rąk. Mogę umrzeć, ale Boże! Proszę zabierz mnie do siebie sam,

nie pozwól im mnie zabijać! Błagam!- powiedziałam i rozpłakałam się.

-Cudowna modlitwa Kimberly, Bóg na pewno cię wysłucha- usłyszałam za sobą głos Zayn'a i wzdrygnęłam się. Powoli odwracałam głowę.

-Wstań- rozkazał, a ja powoli wykonałam jego polecenie. Stałam na chwiejących się brudnych, nogach. Podchodził bardzo powoli, a jego kroki odbijały się echem po pomieszczeniu. Pierwszy doszedł jego zapach perfum pomieszany z papierosami, a potem doszedł on. Stał ode mnie jakiś metr. Przebiegłam po nim wzorkiem aby zobaczyć na rękach, czy gdziekolwiek krew Sue, ale był czysty.

-Nie płacz nienawidzę łez- powiedział twardo i przyłożył kciuk do mojej twarzy ocierając ją. Przez te dwie sekundy był delikatny, a może tylko tak mi się wydawało.

-Czy ta suka ci coś mówiła?- zapytał.

-Co mi miała mówić?- odpowiedziałam pytaniem.

-To ja tutaj kurwa pytam, a ty kurwa odpowiadasz, rozumiesz?- warknął i chwycił mnie za bluzkę.

-Tak Zayn- odpowiedziałam i spuściłam głowę.

-Więc?

-Nie mówiła mi nic o czym chciałbyś wiedzieć, nie zdążyła mi nic powiedzieć- odpowiedziałam obawiając się jego reakcji.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz