Rozdział 78

1.7K 84 3
                                    

Zayn

-Prawdę mówiąc istnieje jeszcze jedna taka osoba- odezwał się w końcu ojciec Kim.

-To świetnie. Jeśli zgodzi się na badania istnieje duże prawdopodobieństwo zgodności tkanek- powiedział lekarz.

-To może być dość trudne- powiedziała cicho pani Walker, powstrzymując łzy.

Nie wiedziałem o co im chodzi i najwyraźniej nie byłem jedyny. Nawet Rey, ich syn miał dość zaskoczoną minę.

-Proszę pamiętać, że tutaj liczy się czas- zaznaczył doktor.

-Tak oczywiście. Na razie dziękujemy za wszystko, do widzenia- po tych słowach wszyscy opuściliśmy gabinet lekarza.

-Co to miało być? Jakie jeszcze rodzeństwo?!- Rey od razu na nich naskoczył.

-To dość trudne synku- zaczęła jego matka, gładząc jego ramię.

Ja tylko stałem z boku i przysłuchiwałem się temu wszystkiemu. Jeśli istnieje szansa na uratowanie Kim, muszę ją poznać.

-Powiedzcie mi w końcu, po prostu o co chodzi- Rey był coraz bardziej zniecierpliwiony, chociaż dość opanowany.

-To było dawno, bardzo dawno temu- zaszlochała jego matka, spuszczając wzrok.

-Co takiego?!- uniósł się nieco.

-Nie krzycz! Nie widzisz, że to dla nas trudne- wtrącił się jego ojciec.

-Dla mnie również...

-Dobrze, już spokojnie. Wszystko ci powiem, ale zacznę lepiej od początku- no tak dalej, dalej- Kiedy miałam osiemnaście lat... Zaszłam w ciążę. Powiem szczerze, że nie był to najlepszy moment. Rozważałam nawet usunięcie dziecka, ale ostatecznie nie potrafiłam tego zrobić. Urodziłam synka... Twojego brata Rey. Moja naprawdę świetnie zapowiadająca się kariera nie pozwoliła mi na wychowywanie dziecka. Razem z twoim ojcem postanowiliśmy oddać Liama- bo tak daliśmy mu na imię do adopcji- wyjaśniła wszystko, a ja stałem tylko z otwartą buzią słuchając tego.

Z resztą tak samo wyglądał Rey.

-Nie wierzę- kręcił z niedowierzaniem głową.

-To wszystko prawda- zapewnił go ojciec.

-I przez te wszystkie lata ukrywaliście przed nami taką ważną informację?!

-Nigdy nie było dobrego momentu.

-Gdzie on mieszka?- wtrąciłem się.

-Nikt cię nie nauczył, że nie przerywa się cudzej rozmowy?!- zwrócił się do mnie poirytowany Walker.

Przewróciłem tylko na to oczami. Wkurzyłem się, ale nie chciałem wywoływać w tym momencie awantury i co najważniejsze zniżać się do jego poziomu.

-Nie kłóćcie się. Najważniejsze jest teraz zdrowie Kim- uspokoiła nas pani Walker.

-Musimy się jakoś z nim skontaktować i nakłonić do badań- powiedział Rey, jakby czytał mi w myślach.

-Od wielu lat nie utrzymujemy już z nim, ani z domem adopcyjnym kontaktu- wyjaśnił jego ojciec.

-Leon, przecież jesteś znanym politykiem i biznesmenem. Wykorzystaj to i znajdź... naszego syna- zaproponowała Sophie, ostatnią część zdania wypowiadając nieco ciszej.

Było po niej widać, że jest jej naprawdę ciężko.

-To nie jest takie łatwe...

-Oh człowieku przestań w końcu interesować się wyłącznie swoim tyłkiem, pieniędzmi i ciepłą posadką, a zrób coś ze sobą i zauważ w końcu, że masz wokół siebie naprawdę wspaniałych, kochających cię ludzi! Nie wiem jak oni wszyscy z tobą wytrzymują, ale powinieneś im być za to naprawdę wdzięczny! I doceń to co masz, bo kiedyś możesz zostać całkiem sam...- wybuchnąłem.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz