Rozdział 48

3.3K 125 8
                                    

Obudziłam się rano chyba jako najszczęśliwszy człowiek na świecie. Wczorajszy dzień z Zayn'em był cudowny, a jeszcze ten pocałunek... On jest cudowny. Taki romantyczny i czuły. Właśnie takiego go kiedyś pokochałam i chyba znowu mnie to dopadło. Nie wiem czy dobrze robię, ale raz się żyję i chyba zaryzykuję. Powiem mu co do niego czuję i miejmy nadzieję, że on też tak myśli. Wstałam w końcu z łóżka i poszłam do łazienki. Załatwiłam się, umyłam twarz, zęby i zaczesałam włosy w kucyka. Wróciłam do pokoju, by wybrać jakieś ubrania. Zdecydowałam się na zwykłe czarne getry i białą koszulkę z krótkim rękawem. Zaścieliłam łóżko, spojrzałam jeszcze na mój ogromny bukiet róż od Zayn'a i zeszłam do kuchni. Zastałam tam Pheobe i Spencera, którzy jedli śniadanie.

-A coś ty taka wesolutka?- od razu zauważyła moja przyjaciółka.

-Byłam wczoraj na cuuudownej randce- powiedziałam i spotkałam się wzrokiem ze Spencerem.

-Kim on jest? Znam go?- pisnęła Pheobe.

-Ymm...- zaczęłam siadając na krześle. Nie wiem jak zareaguje na to, że to właśnie Zayn.

-No mów, mów- niecierpliwiła się.

-To... Zayn.

-Ten Zayn? Zayn Malik?- pokiwałam tylko głową, próbując się uśmiechnąć, żeby ją uspokoić.

-Czy ty do reszty oszalałaś?! Nie pamiętasz już co on ci zrobił?!- krzyczała.

-Pheobe uspokój się. Ona wie co robi- wtrącił się Spencer.

-Wiedziałeś o wszystkim?! Wiedziałeś!- wrzasnęła i wstała- Jak mogliście mi o niczym nie powiedzieć?!

-Przepraszam, ale bałam się twojej reakcji, a to wszystko nie było jeszcze do końca pewne- próbowałam ją uspokoić.

-Oficjalnie się na was obrażam- powiedziała i wyszła. Wiedziałam jednak, że długo się gniewać nie będzie, bo jak wychodziła to lekko się uśmiechnęła.

-Nie martw się jakoś ją udobrucham- powiedział do mnie Spencer i specyficznie poruszył brwiami. Zaśmiałam się tylko i wstałam by przygotować sobie coś do jedzenia.

Zayn

Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Przekląłem cicho, ale ostatecznie otworzyłem oczy i odszukałem urządzenie. Dzwonił Niall.

-Mam nadzieję, że masz jakiś ważny powód żeby budzić mnie tak wcześnie- zacząłem.

-Witaj mój ukochany przyjacielu- zaśmiał się.

-Czego chcesz debilu?- również lekko się zaśmiałem. Przy tym człowieku normalnie nie da się nie śmiać i za to właśnie go lubię.

-A może tak milej? No dobra mniejsza z tym. Musisz jechać dziś ze mną na wyścigi. Pojawił się jakiś nowy i ponoć strasznie cwaniakuje. Trzeba mu pokazać kto tu rządzi.

-Jeśli o to chodzi to wiesz, że ja jestem zawsze chętny. Motor czy samochód?

-Motor. Ja też będę i pokażemy mu jak się naprawdę ścigać.

-Dobra, dobra, ale o której?- zapytałem cicho ziewając.

-O 17, więc nie martw się księżniczko zdążysz się jeszcze wyspać- zakpił.

-Już nie żyjesz Horan.

-O nie, już się boję- wybuchnął śmiechem.

-Dobra spadaj już.

-Narka- powiedział i rozłączył połączenie.

Odłożyłem telefon na szafkę nocną, która stała obok mojego łóżka i zakryłem się cały kołdrą. Dopadły mnie wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Byłem wtedy naprawdę szczęśliwy,a to wszystko dzięki Kim. Dawno się tak nie czułem. W sumie to chyba nigdy się tak jeszcze nie czułem. Miałem wrażenie, że w końcu komuś jestem potrzebny. Wiem, że spędziła ze mną czas nie dlatego, że chciała się ze mną przespać tak jak wszystkie te laski, ale dlatego, że mnie lubi. Mam tylko nadzieję, że w końcu odważy wyznać swoje uczucia i przezwycięży strach, który jej towarzyszy gdy mnie spotyka. Wiem byłem zły, może i nadal jestem, ale dla niej na pewno będę starał się to przezwyciężyć. Chcę żeby w końcu była szczęśliwa, chcę dać jej to szczęście. W swoim życiu chyba nigdy nie byłem tak naprawdę szczęśliwy i wiem, że życie bez szczęścia nie jest nic warte. Usiadłem na skraju łóżka i rozejrzałem się po swoim pokoju. Kurwa. Mam taki wielki dom, a jestem w nim całkiem sam. Wokół panowała głucha cisza, którą wypełniały tylko moje nierównomierne oddechy. Muszę jak najszybciej stąd wyjść, bo już do reszty oszaleję. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki orzeźwiający prysznic. W ręczniku zawiązanym wokół bioder wróciłem do swojego pokoju i z szafy wyciągnąłem jak zawsze czarne, przylegające spodnie i do tego granatowy T-shirt z jakimś nadrukiem. Doskonale odsłaniał moje tatuaże na ramionach i torsie. Ubrałem się, szybko coś przekąsiłem i wyszedłem z domu. Szybkim krokiem przeszedłem przez plażę kierując się do mojego ulubionego miejsca tutaj. Były to skałki nad oceanem. Znajdowały się w trochę odludnym miejscu. Prawie nikt tutaj nie przychodził, bo szczerze mówiąc było tu trochę niebezpiecznie, ale ja lubiłem tu przesiadywać. Czasem nawet skakałem do wody praktycznie igrając ze śmiercią. Lubiłem adrenalinę, a nawet potrzebowałem jej. Pomagało mi to chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, odciąć się od nich. Tym razem nie dane mi było jednak posiedzieć w samotności. Na skałkach zastałem jakąś parę, która właśnie urządzała sobie romantyczne śniadanie. Postanowiłem, że nie będę im przeszkadzać i trochę zdenerwowany wróciłem do domu. Wziąłem z garażu swój czarny motocykl i ruszyłem na miasto. Jeździłem tak bez celu dobrą godzinę albo dwie ciągle myśląc o Kim, o nas i o mnie, o swoim posranym życiu. Czasami dopadają mnie takie dni w których po prostu nie umiem się pozbierać. Czuję się jak jedno wielkie gówno. W takich właśnie chwilach idę do swojego przyjaciela, tak też postanowiłem zrobić tym razem. Po kilku minutach byłem już pod jego domem. Zostawiłem motocykl koło garażu i bez pukania wszedłem do środka. Nie musiałem pukać, to mój przyjaciel i on również zawsze przychodził do mnie kiedy chciał.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz