Rozdział 39

3.4K 164 16
                                    

Zayn

Wiedziałem, że tak będzie! Rey nie ma kasy i nie przyszedł po zamówiony towar. Jechałem tam na marne. Wkurwiony właśnie wchodziłem do domu. Było już dość późno. Wszędzie ciemno, wszyscy pewnie śpią. Też powinienem się położyć, bo jestem wykończony. Postanowiłem jednak zajrzeć jeszcze do kuchni czy wszystko okej z Astą. Co jest kurwa?! Gdzie ona jest? Ją też zabrał Chris?! Zabrał mi wszystko. Swoją przyjaźń i jeszcze do tego moją małą Astę. W tym momencie zrobiło mi się na prawdę przykro. Dlaczego wszystko mi się odbiera? Czy ja na prawdę jestem taki zły, że na to nie zasługuję? No jasne, że tak, jesteś dupkiem- odezwał się głos w mojej głowie. Miał rację. Jestem beznadziejny. Moje życie jest do dupy, a ja i tak muszę udawać twardego gościa, który cieszy się z każdej dupereli. Zrezygnowany poszedłem do swojego pokoju. Zdjąłem z siebie wszystkie ciuchy, zostając tylko w samych bokserkach i wczołgałem się pod kołdrę. Otuliłem się nią i wygodnie ułożyłem głowę na poduszce. Zamknąłem oczy i szybko zasnąłem.

Rano obudziły mnie promienie gorącego, letniego słońca. Przetarłem leniwie oczy. Wziąłem do ręki swój telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Było chwilę przed dziesiątą.. Nie chciało mi się jeszcze wstawać. Postanowiłem sobie dzisiaj dłużej poleżeć. Włączyłam ulubioną muzykę z telefonu i zaplotłem dłonie za głową, nadal leżąc. Wsłuchiwałem się w dźwięki muzyki patrząc się w sufit. Zastanawiam się po co ja w ogóle żyję? Może to brzmi strasznie depresyjnie, ale to pytanie męczy mnie już od jakiegoś czasu. Nie mam przecież nic. Ani rodziny, ani prawdziwych przyjaciół. Jestem sam, sam z dragami. Mam wielki problem. Chcę przestać je brać, ale nie mogę. To jest znacznie silniejsze ode mnie. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Mieszkam tutaj, w tym domu schowanym w lesie i ćpam. O nie tylko to, przecież jeszcze znęcasz się nad innymi- znów ten głos. Niestety po raz kolejny miał rację. Moje życie sprowadza się do ćpania, krzywdzenia i imprezowania. A przecież gdybym się tylko postarał, mógłbym osiągnąć coś lepszego. Jest przecież Kim, która jest dla mnie w pewnym sensie wyjątkowa. Zmieniła mnie i to raczej na dobre. Nie czerpie już przyjemności z krzywdzenia innych. Zmieniam się, a raczej chciałbym.

-O cholera!- krzyknąłem i momentalnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Zapomniałem o Kim i Spencerze. Przecież oni nadal siedzą w tej piwnicy, a do tego Spencer jest kompletnie naćpany, a Kim ma broń. Nie, nie, nie! Co ja najlepszego narobiłem? Jesteś debilem Malik! Jak oni się tam pozabijają to nie wiem co ja zrobię. Przecież ja chyba... Chyba... Ko-kocham... K-Kim. Muszę coś zrobić. Najszybciej jak tylko umiałem zeskoczyłem z łóżka. Założyłem byle jaką bluzkę i znalezione gdzieś w kącie dżinsy. Gdy byłem już ubrany zbiegłem szybko po schodach aż na sam dół, gdzie była piwnica. Już miałem otwierać drzwi, za którymi była Kim, gdy nagle usłyszałem strzał. Nie, nie, nie! Tylko nie to! To się nie mogło wydarzyć. To nie może być prawda. Może jednak nic się im nie stało. Cały w nerwach, popchnąłem duże, ciężkie drzwi. Wszedłem do środka i zobaczyłem ją. Stała zapłakana, jednak nic się jej nie stało. Spencer też wyglądał na całego. Musieli wycelować w coś innego. Na szczęście. Odetchnąłem z ulgą, po czym podbiegłem do Kim i przytuliłem ją. Była roztrzęsiona i bardzo zdenerwowana.

-Nic ci nie jest?- zapytałem cicho i dość dziwnym tonem. Może wydawał mi się dziwny, bo nie krzyczałem? Tak. Ewidentnie się zmieniam. I to wszystko przez Kimberly. Czuję, że dla niej mógłbym być całkiem innym człowiekiem.

-Jest w miarę okej- wybełkotała, powstrzymując płacz.

-Chciałaś mnie zabić!- wrzasnął Spencer. Nic dziwnego, że taki był. Ciągle był pod wpływem. A Kim widocznie się go bała. Zawołałem Stan'a i Lucas'a, którzy wyprowadzili go stąd i zamknęli gdzieś, gdzie mógł wrócić do normalnego stanu. Teraz zostałem z Kim sam na sam.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz