Rozdział 77

1.5K 87 0
                                    

Kimberly

Ostatnie trzy tygodnie, prawie całkowicie spędziłam w szpitalu. Kiedy bywałam w domu, od razu coś się działo i znowu musiałam wracać. Zayn przychodził do mnie codziennie. Na początku odpychałam go od siebie. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie, ale on nie odpuszczał.

Przychodził, siedział coraz to dłużej i dłużej. Przyprowadzał też ze sobą Chrisa i Nialla, dzięki czemu chociaż na chwilę zapominałam o tym koszmarze.

Powiem szczerzę, że zaimponował mi tym. Był taki czuły i wyrozumiały. Po prostu martwił się o mnie. Nie chciał żebym cierpiała, a kiedy tak się już stało był przy mnie. Po prostu był, a to sprawiało mi naprawdę ogromną radość.

Oczywiście nie obyło się bez poważnej rozmowy z moimi rodzicami. Na początku byli na mnie wściekli. Nie odzywali się do mnie i mało kiedy mnie odwiedzali. Nie tyle byli źli na to, że spotykam się z Zaynem, chociaż na to też, ale bardziej bolało ich to, że przez tyle czasu ukrywałam to przed nimi. Nie mogli zrozumieć tego, że Zayn naprawdę stał się innym człowiekiem. Unikali go jak tylko mogli. Ale kiedy w końcu zmusiłam obie strony do poważnej rozmowy, powoli zaczynali się przekonywać. Mój tata oczywiście był nadal do niego sceptycznie nastawiony, ale mogę powiedzieć, że tolerowali się nawzajem. Było to dla mnie naprawdę ważne.

Na początku byłam też strasznie wściekła na Rey'a. Miałam mu za złe, że powiedział o wszystkim Zaynowi. Teraz jednak, kiedy minęło trochę czasu, muszę przyznać, że zrobił dobrze. Mogłam znowu zobaczyć Malika, kiedy tak bardzo za nim tęskniłam. Jestem świadoma tego, że to pewnie nie potrwa długo, ale nic innego jak cieszyć się każdą chwilą spędzoną z nim mi nie pozostaje.

-Mam dla pani niezbyt dobre wieści- zaczął mój lekarz prowadzący pewnego dnia.

-Proszę mówić, chcę wiedzieć o wszystkim co się ze mną dzieje- powiedziałam, bo przez ten czas jaki już tutaj spędziłam doszłam do wniosku, że wolę być wszystkiego świadoma i wiedzieć ile czasu jeszcze mi pozostało.

-Chemioterapia którą stosujemy nie przynosi spodziewanych wyników. Obawiam się, że będzie konieczny przeszczep szpiku- obwieścił, a moja matka która była razem ze mną w sali cicho zaszlochała, wtulając się w ramię ojca.

-Czy jest już jakiś dawca?- zapytał mój ojciec.

-Niestety nie, dlatego prosiłbym państwa o przebadanie się pod tym kątem- polecił lekarz.

-Oczywiście. Gdzie trzeba się udać?- zapytała od razu moja matka.

Ta wiadomość była naprawdę dobijająca. Chemioterapia była okropna, a teraz jeszcze okazuje się, że nic nie dała...

-Proszę za mną- powiedział doktor Parker i cała trójka opuściła salę zostawiając mnie samą.

Chcąc nie chcą rozpłakałam się. Schowałam twarz w poduszce i cicho szlochałam. Wszystkie emocje w tamtym momencie ze mnie uszły. Na prawdę miałam nadzieję, że wszystko w końcu zacznie się układać, a tymczasem potrzebuję przeszczepu i dawcy, który może nigdy się nie znaleźć.

-Witaj moja pięk...- usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili z sali pojawił się Zayn.

Kurde, że też musiał przyjść w takim momencie...

-Kim coś się stało?- podszedł od razu do mojego łóżka i objął mnie.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i wtuliłam w jego klatkę. Chciałam mu wszystko wyjaśnić, ale gdy tylko otwierałam usta wydobywał się z nich tylko głośny szloch i kolejna porcja łez spływała po moich policzkach.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz