Rozdział 63

1.5K 93 19
                                    

-Jak masz na imię, skarbie?- zapytał blondyn.

-Kimberly i nie jestem żadnym skarbem- odpowiedziałam spokojnie, chociaż ta jego gadka trochę wyprowadziła mnie z równowagi.

-Okej, okej spokojnie. Czemu siedziałaś tam, tak sama?

-Przyszłam z przyjaciółmi, ale oni gdzieś zniknęli, no i zostałam sama.

-Na szczęście zjawiłem się ja- zaśmiał się, a ja razem z nim. Muzyka była idealna do tańca, więc oboje się w niej zatraciliśmy. To pewnie przez ten alkohol stałam się nieco bardziej odważna i chyba pozwalałam temu chłopakowi, którego nawet zapomniałam zapytać o imię, na zbyt wiele. W pewnym momencie zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, jednak nadal nie przestawaliśmy poruszać swoimi ciałami w rytm muzyki. Nie wiem czemu tak postąpiłam. Może gdzieś tam w głębi ducha chciałam się zemścić na Zayn'ie za to, że mnie zostawił tutaj samą? Sama nie wiem. Ale gdy tylko poczułam dłonie chłopaka na swoich pośladkach od razu otrzeźwiałam. Było jednak już za późno. Zobaczyłam przed sobą mocno wkurwioną twarz Zayn'a. Aż cała zesztywniałam. Gdyby tylko mógł to chyba by teraz wszystkich tutaj pozabijał.

-Co ty robisz frajerze?!- wydarł się na blondyna odpychając mnie dość mocno na bok.

-Nie twój zasrany interes!- odpowiedział mu.

-A właśnie, że mój! To moja dziewczyna i nie masz prawa jej dotykać, a zwłaszcza w ten sposób!- podszedł do niego i już chciał go uderzyć, jednak powstrzymałam go.

-Dobra luzuj stary, nie wiedziałem, a sama się jakoś nie chwaliła, że ma chłopaka- bronił się. A to dupek! Teraz wszystko próbuje zwalić na mnie.

-Co?! Nic nie mówiłam, ale nie myślałam, że będziesz mnie obmacywać!- trochę się wkurzyłam.

-Sama się prosiłaś- zakpił.

-Teraz przesadziłeś!- krzyknął Zayn i wymierzył chłopakowi mocny cios pięścią w twarz. Tamten aż upadł na ziemię, a z jego nosa zaczęła sączyć się krew. Od razu wokół nas utworzył się wianuszek niezbyt trzeźwych gapiów. Teraz tyko czekać aż wpadnie ochrona i nas stąd wywalą.

-Masz coś jeszcze do dodania?!- zapytał Zayn podnosząc leżącego chłopaka za koszulkę do góry. Blondyn tyko pokręcił przecząco głową. W jego oczach było widać strach. Mulat puścił go, a on opadł bezwładnie na podłogę. Właśnie w tym momencie pojawili się przy nas trzej ochroniarze. Oj na takiego wkurwionego Zayn'a to chyba za mało.

-Co to za bójki?!- zapytał jeden z nich.

-Nie tolerujemy tego w naszym klubie- odezwał się następny po czym obaj podeszli do Zayn'a, żeby go wyprowadzić.

-Chyba sam potrafię wyjść, nie musicie mnie wynosić- warknął Malik, nie chce wiedzieć co siedzi teraz w jego głowie. Dawno nie widziałam go tak wkurwionego.

-Dobrze w takim razie proszę o opuszczenie lokalu- powiedział jeden z ochroniarzy i wskazał dłonią na drzwi.

-Chodźmy Zayn- szepnęłam spokojnie do chłopaka i chwyciłam go za rękę. Ten jednak mnie odtrącił.

-Zostaw mnie, a pogadamy sobie później- powiedział oschle i wyprzedzając mnie udał się do wyjścia. Zastygłam w bezruchu. Stałam tam pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi i patrzyłam się w oddalającą się sylwetkę Malika.

-Halo Kim! Co się stało?!- dobiegł do mnie głos Pheobe.

-N-Nic takiego- jąkałam się.

-Nie kłam, przecież widzę. Coś z Zayn'em?

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz