Rozdział 65

1.8K 89 3
                                    

Zayn

-Gdzie ja jestem? Co się stało?- zapytałem cichym i słabym głosem od razu, kiedy tylko złapałem kontakt z rzeczywistością.

-W szpitalu Zayn. Miałeś wypadek- odpowiedziała mi Kim opiekuńczym tonem, ciągle trzymając moją dłoń. Ale wypadek? I to taki, że skończyłem w szpitalu? To trochę do mnie nie podobne. Pamiętam, że wczorajszego wieczora- chyba wczorajszego, bo tak naprawdę nie wiem ile już tutaj leżę- zachowałem się znowu jak debil. Pamiętam okropną złość, która aż ze mnie kipiała. W sumie to byłem bardziej zdenerwowany na samego siebie niż na nią. Gdybym jej wtedy nie zostawiał do niczego takiego by nie doszło. Cały tamten czas zamęczały mnie myśli, że Kim wcale mnie nie kocha. Że zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. Że jest ze mną tylko z litości i może ze strachu. Staram się być dla niej jak najlepszy, ale czasami mój wybuchowy charakter wygrywa i wszystko niszczy. Nie wiem już co mam robić. Może powinienem zakończyć nasz związek i już jej więcej nie ranić?

-Jak się czujesz kochanie?- moje przemyślenia przerwał słodziutki głosik Kim. Tak bardzo ją kocham, że gdy tylko ją widzę od razu wymiękam.

-W miarę dobrze, ale czy ty nie powinnaś być już w Miami?- zapytałem zachrypniętym głosem. Czy to w ogóle możliwe, że została tutaj ze mną mimo tego jak bardzo ją zraniłem?

-Powinnam, ale na szczęście pielęgniarka poinformowała mnie, że tutaj jesteś, no i nie mogłam cię tak zostawić- powiedziała lekko się uśmiechając.

-Przepraszam cię Kim...

-Nie musisz Zayn, ja też nie zachowałam się wczoraj najlepiej.

-Muszę, zachowałem się jak skończony idiota i do tego jeszcze cię uderzyłem... znowu. Wybacz mi proszę, kocham cię- powiedziałem zupełnie szczerze, a w moich oczach zebrało się odrobinę łez. Co ty Malik chyba się tutaj nie rozryczysz- prychnęła moja podświadomość. Próbowałem się jakoś ogarnąć tak by dziewczyna nie zauważyła moich zaszklonych oczu i chyba mi się udało bo jedynie mrugnęła kilka razy, a następnie złączyła nasze usta ze sobą.

-Ja ciebie też- powiedziała uśmiechając się. Mimowolnie i na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Powiesz mi ile już tutaj leżę?- zapytałem w końcu, bo to pytanie mnie naprawdę nurtowało.

-Całą noc. A Ty może powiesz mi co się tak dokładnie stało? Pielęgniarka mówiła o jakimś samochodzie i, że może się tobą zająć policja. Boję się Zayn. Nie mogą cię zamknąć- widać było, że się martwiła.

-Może zacznę od początku- zacząłem, a na tylko pokiwała głową- Byłem taki wściekły, głównie na samego siebie, że musiałem się jakoś wyżyć. Szybka jazda od zawsze mi w tym pomagała. W sumie to samochody były na drugim miejscu zaraz po prochach, ale wiesz, że już nie biorę. Nie miałem tylko auta. Na szczęście przypomniało mi się, że znałem kiedyś takiego gościa co mieszka w Nowym Jorku. Trochę handluje, ale bardziej zajmuje się autami i nielegalnymi wyścigami. Miałem nadzieję, że nadal tutaj mieszka i skombinuje mi jakąś furkę. Zadzwoniłem do niego i powiedział, że pomoże staremu kumplowi w potrzebie. Pożyczył mi samochód i zanim się obejrzałem jechałem jakąś poza miejską drogą. Nie powiem, że była to przepisowa jazda, bo bym skłamał. Ale w końcu poczułem lekkie odprężenie. Nie zwracałem uwagi na to ile wypiłem. Wyciskałem z tego autka tyle ile się dało. Kiedy już się uspokoiłem i przemyślałem wszystko chciałem wrócić do miasta by oddać samochód. Niestety straciłem panowanie nad kierownicą no i później już nic nie pamiętam. Obudziłem się dopiero tutaj- wyjaśniłem wszystko tak jak było.

-Boże Zayn, wiesz jak ja się o ciebie martwiłam.

-Nie mów, że siedziałaś całą noc w hotelu i na mnie czekałaś?

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz