Rozdział 64

1.6K 97 4
                                    

Kimberly

Obudziłam się rano przez okropny ból głowy. Kiedy tylko otworzyłam oczy uświadomiłam sobie, że nie jestem ani w hotelu, ani też w swoim mieszkaniu w Miami. Po krótkiej chwili przypomniałam sobie jednak, że dzisiejszą no spędziłam u moich przyjaciół.

Kiedy chciałam wstać z łóżka od razu poczułam to nieprzyjemne uczucie. Ile sił w nogach pobiegłam do łazienki i zwróciłam całą zawartość mojego żołądka. Kiedy byłam pewna, że już nic więcej nie zwymiotuję przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam dokładnie ręcznikiem.

-Możesz użyć mojej szczoteczki do zębów jeśli chcesz- usłyszałam głos Pheobe, która stała w drzwiach od łazienki.

-Dzięki. I przepraszam za taką nieprzyjemną pobudkę.

-Co ty my już dawno nie śpimy- uśmiechnęła się, chociaż ja wiedziałam, że była na mnie trochę zła.

-Która tak właściwie jest godzina?

-Kilka minut po jedenastej- odpowiedziała mi.

-O matko przecież o 13 mam samolot! Muszę się zbierać!- krzyknęłam i wymijając brunetkę wybiegłam z łazienki. Spałam w ubraniach więc tyle dobrze, że nie musiałam się przebierać.

-Może powiesz nam w końcu co takiego się wczoraj stało?- zapytał poważnym tonem Spencer.

-Tak, chyba należą się nam jakieś wyjaśnienia- dołączyła do niego Pheobe.

-Strasznie się śpieszę, nie mogę teraz- za wszelką cenę próbowałam uniknąć całej opowieści wczorajszego wieczora. Kiedy byłam pijana było okej, ale teraz wszystko wróciło i czuję się okropnie. Najchętniej to wcale nie wracałabym do tego hotelu, bo na sto procent spotkam tam Zayn'a, a jak na razie nie chcę go widzieć. Nie po tym co wczoraj zrobił.

-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i mówimy sobie o wszystkim. Widocznie się myliłam...- powiedziała widocznie zasmucona i nieco zła Pheobe, po czym opuściła pokój w którym aktualnie wszyscy się znajdowaliśmy.

-Pheobe nie. Zaczekaj proszę. Dobrze już wszystko wam wyjaśnię- powiedziałam nie chcąc rozstawać się z nimi w złości.

-No to słuchamy.

-Zaczęło się od tego, że wczoraj Zayn wyszedł na papierosa i zostawił mnie samą w tym klubie. Siedziałam i piłam drinka, kiedy przyszedł do mnie jakiś blondyn, którego imienia nawet nie znam i poprosił mnie o tańca. Zgodziłam się, bo to w końcu tylko zwykły taniec. No, ale nagle zjawił się Zayn. Odepchnął mnie, a tego chłopaka po prostu pobił. Ochrona oczywiście go wyrzuciła. Wyszłam za nim chciałam jakoś wyjaśnić całą tą sytuację. Ale on... uderzył mnie...

-Co zrobił?!- przerwał mi Spencer.

-Uderzył mnie, ale nie mocno, prawe nic ni bolało. Potem trochę jeszcze na siebie nawrzeszczeliśmy, aż w końcu nie wytrzymałam i uciekłam. Potem znalazłam się w klubie... no i resztę już sami wiecie- wyjaśniłam wszystko dokładnie, chociaż wcale nie było to dla mnie łatwe.

-I to przez tego chuja doprowadziłaś się do takiego stanu?- dopytywał poddenerwowany Spencer.

-Nie nazywaj go tak.

-Kim on cię uderzył. To wszystko wraca do sytuacji sprzed dwóch lat.

-Nie! On się zmienił, ty wcale go nie znasz- w tamtym momencie chyba zaprzeczałam sama sobie.

-Lepiej na niego uważaj Kimberly- ostrzegła mnie brunetka.

-Muszę już iść, bo jak tak dalej pójdzie to nie wrócę do domu- szybko pozbierałam wszystkie swoje rzeczy, po czym pożegnałam się z moimi przyjaciółmi i wyszłam z mieszkania. Złapałam pierwszą przejeżdżającą taksówkę i podałam kierowcy adres hotelu.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz