Rozdział 67

1.5K 91 1
                                    

-Zostaw mnie, nawet cię nie znam- powiedziałam, próbując nie pokazać, że się boję.

-Chodź, to zaraz się poznamy- podciągnął mnie za ramię, tak że oddaliliśmy się trochę od tłumu ludzi czekających na odprawę.

-Nigdzie z tobą nie idę. Puszczaj mnie- szarpnęłam się i nieco podniosłam ton głosu.

-Grzeczniej maleńka. I lepiej chodź jeśli nie chcesz żeby stała ci się krzywda- zagroził, a mój żołądek ścisnął się w supeł.

-Nic mi nie robisz przy tych wszystkich ludziach- chciałam powiedzieć to pewnie, jednak głos trochę mi zadrżał.

To wszystko przez to, że Simon był ode mnie wyższy o głowę, umięśniony i po prostu przerażający.

-Masz rację... Ale z twoim chłopakiem może być znacznie gorzej- powiedział wyszczerzając zęby. No chyba sobie chuju żartujesz w tym momencie.

-Co?- zapytałam ponieważ nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.

-Chodź ze mną, albo zajmę się Zaynem i już nie będę taki przyjemny- wyjaśnił groźnym tonem.

Nie wiedziałam co mam zrobić.

Z jednej strony strasznie się bałam i nie chciałam nigdzie iść z tym facetem, wiedziałam już co to znaczy być czyimś niewolnikiem i przechodzić przez różnego rodzaju tortury. Jednak z drugiej strony, nie mogłam pozwolić na to, żeby Zaynowi stała się jakaś krzywda.

W końcu uległam, ponieważ strach przed tym, że Mulatowi mogłoby się coś stać wygrał. Szłam trzymana za ramię obok Simona. Na zewnątrz starałam się zachować pozory opanowania w środku jednak aż cała się trzęsłam i chciało mi się płakać. Najnormalniej w świecie bałam się.

Zayn mówił, że ten koleś może być bardzo niebezpieczny.

-Czego ty w ogóle chcesz?- zapytałam, kiedy wsiedliśmy do jego samochodu, a on zablokował drzwi żebym nie uciekła.

-Zayn wisi mi sporo kasy i najwyraźniej potrzebuje jakiejś motywacji.

-Przecież on ci odda te pieniądze tylko wyjdzie ze szpitala- co za kretyn. Czy on ma mózg? Jak Zayn ma mu oddać pieniądze skoro jest w szpitalu?

-No tak teraz to na pewno...- zaśmiał się i ruszył.

Przez całą drogę już więcej się nie odezwałam. Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy jak wywnioskowałam do jego mieszkania. Moja teza co do tego, że nie był zbyt mądry potwierdziła się, bo pozwolił mi poznać całą drogę tutaj i zobaczyć adres, więc przecież mogłam kogoś powiadomić.

-Wysiadamy- powiedział i odblokował drzwi dzięki czemu mogłam opuścić samochód. Weszliśmy do środka. Dom wyglądał zwyczajnie jak każdy inny- mały korytarz, a później salon i kuchnia. Niestety nie zobaczyłam nic więcej, bo zostałam podciągnięta w stronę schodów prowadzących do... piwnicy. No super. Od razu po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz ponieważ wszystkie wspomnienia do mnie powróciły. Chociaż starałam się być spokojna, w środku aż cała trzęsłam się i krzyczałam ze strachu.

-Siadaj- Simon polecił mało przyjemnym tonem, kiedy już weszliśmy na dół, a przede mną zostało postawione krzesło. Zrobiłam tak jak kazał i prawie od razu poczułam na swoich kostkach u nóg mocny węzeł.

-Daj mi telefon- znów warknął. Nic się nie odezwałam tylko wyciągnęłam jeszcze nie związanymi rękoma komórkę z kieszeni spodni.

-Teraz będziesz miała okazję porozmawiać ze swoim Zaynem. Powiesz mu, że ma mi oddać całą kasę, bo inaczej będzie z tobą źle. Tylko bez żadnych numerów- wydał polecenie i podał mi mój telefon. Ręce mi się trzęsły, ale w końcu udało mi się wybrać odpowiedni numer. Odebrał po trzech sygnałach.

BALLY- Zayn Malik FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz