1.8.3

379 60 5
                                    

  *Frank*

Pielęgniarka stwierdziła złamanie nosa, więc wykonała telefon do szpitala, żeby po mnie przyjechali, bo trzeba wykonać zdjęcie rentgenowskie i sprawdzić, czy nie mam uszkodzonego mózgu. I tak oto znalazłem się w karetce.

Czekałem na wyniki badań, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Moi rodzice. No oczywiście, tylko ich mi do szczęścia brakowało. Chociaż przynajmniej rozmowa z Way'em, z której wniknęło, że jednak nie jest on skończonym dupkiem, troszeczkę poprawiła mi humor.

- Halo? - zapytałem niepewnie, po tym, jak wcisnąłem zieloną słuchawkę.

- Halo? Franklin? To ty? - Słodki, zabarwiony sztucznym zmartwieniem głos mojej matki. Jako aktorka miała udawanie, że ją obchodzę w pakiecie.

- Tak, mamo, to ja. Dlaczego dzwonisz? - Ja z kolei nawet nie starałem się ukryć znudzenia w moim głosie.

- Oh, dzwonili do mnie ze szkoły. Podobno coś się stało? Dzwonię, ponieważ chcę się dowiedzieć, czy to prawda. Wszystko w porządku?

- Jeszcze nie wiem.

- To zadzwoń, jak się dowiesz. - I się rozłączyła. Bez pożegnania ani niczego takiego. Pewnie była zbyt zabiegana, żeby znaleźć więcej czasu. Ale to i tak cud, że udało jej się wcisnąć telefon do syna pomiędzy setki wywiadów, sesji zdjęciowych i wizyt u kosmetyczek. Schowałem telefon do kieszeni i wpatrywałem się w pustą ścianę naprzeciwko mnie, zastanawiając, co zajmuje im tyle czasu.

- Hejo Frank! - Obok mnie ktoś usiadł i uśmiechnął się promiennie. Nikogo się nie spodziewałem, moi znajomi jeszcze nie skończyli lekcji, ale bardziej niż obecność zdziwiło mnie to, kto do mnie przyszedł. Gerard pieprzony Way siedział obok mnie i uśmiechał się jak nawiedzony szczeniak.

- Um... cześć Gee? Co tu robisz? - zapytałem, bardzo ciekawy odpowiedzi. Przecież nie byłem na tyle ważny, żeby ktoś taki jak on zawracał sobie mną zakuty łeb.

- Tak trochę przeze mnie tu wylądowałeś, więc postanawiam dotrzymać ci towarzystwa. - Wzruszył ramionami i rozparł się wygodniej na plastikowym krzesełku, które jęknęło, protestując.

- Nie masz teraz lekcji? - Palnąłem pierwszą lepszą rzecz, która mogła podtrzymać konwersację. Miałem go nienawidzić, ale jakoś zaczął mnie intrygować, odkąd spojrzałem na jego rysunki. No i był miły. Podejrzanie miły.

- Nie, właśnie je skończyłem i pozwolili mi na wypad do miasta, do ciebie. - Wciąż się szczerzył, a ja jakoś nawet nie miałem ochoty go uderzyć, ani nic mu podwędzić. Postęp.  

Eleven Stories [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz