*Oliver*
„Chłodna żyletka rozcięła moje żyły i mam szczerą nadzieję, że zrobi to samo z twoimi, Sykes". Te słowa, ostatnie w całym liście, wryły mi się w umysł. Nie mogłem myśleć o czymkolwiek innym.
Drżącymi rękami oddałem list Elliottowi, którego reakcja była nieco łagodniejsza.
On był we mnie zakochany, a z powodu mojego zachowania nawet mi tego nie powiedział. Bał się mojej reakcji, nawet więcej: bał się mnie. Tak długo rozsiewałem wokół siebie jedynie nienawiść, że nie byłem w stanie zauważyć kwitnącej wokół mnie miłości. Jeżeli Hannah złamała mi serce, to nawet nie mam pojęcia, jak nazwać uczucie, które teraz mnie dopadło.
Z powodu mojego zachowania i sposobu bycia ktoś zginął. Więcej, przyczyniłem się do tego, że sam podniósł na siebie rękę. Cieszyłem się, że dyrektor zatrzymał żyletkę, bo jestem pewien, że w tamtym momencie straciłem panowanie nad emocjami i byłem w stanie zastosować się do rady zawartej na kartce papieru.
- Nie wiem nawet od czego zacząć. - oznajmił Elliott, gdy odczytał już list. - Zawsze byłem pewien, że Josh jest zamknięty w sobie, bo taki po prostu jest. Nie miałem pojęcia, że coś takiego w nim siedzi. - Spojrzałem na blondyna. Wydawał mi się przerażony, nawet na mnie nie zerknął. Jego też potraktowałem jak śmiecia. Josh zresztą też. Chłopakowi nie powinno być przykro z powodu jego śmierci, a jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się przemawiać za tezą, że zaraz się rozpłacze.
- Nikt z nas nie mógł przewidzieć, że to się stanie. Byliśmy pewni, że to dobry, katolicki chłopak. A tu proszę. - Cramp przejął list i wskazał na fragment mówiący o tym, że Josh był we mnie zakochany. Dyrektor przechwycił kartkę i przeczytał ją ze zmarszczonymi czołem. Dwie pozostałe, adresowane do szkoły i Boga, wciąż leżały na biurku. Nawet nie chciałem ich czytać, widziałem tylko nagłówki.
- Panie Sykes, co pan na to powie? - Dyrektor spojrzał prosto na mnie. Starałem się opanować drżenie dłoni oraz głosu, ale mi się nie udało.
- Powiem, że niczym sobie nie zasłużył. Byłem dla niego okropny, nie dałem mu żadnych powodów do miłości, a jednak to się stało. Myślę, że mogłem chociaż zauważyć, że coś się dzieje. Był moim jedynym przyjacielem, powinienem był zauważyć. Co ja zrobiłem? - Mojej wypowiedzi brakowało mniej więcej wszystkiego. Nie potrafiłem wyrazić wszystkich moich emocji wtedy i dzisiaj też nie potrafię. Cramp wyglądał, jakby miał wybuchnąć.
- Miłości? To choroba psychiczna, nie miłość! - wydarł się matematyk. Elliott podniósł głowę i spojrzał na niego z nienawiścią. Nie spodziewałem się słów, które wypowiedział.
- Czy każda miłość nie jest tylko chorobą psychiczną? Czy każda emocja nie dzieje się tylko w naszej głowie? Czy nie sprawia to, że i tak są realne? Dlaczego nie potraficie przejrzeć na oczy i zobaczyć, że ten świat ma większe problemy niż chłopak zakochany w innym chłopaku? Choćby fakt, że wychowany w skrajnie konserwatywnej rodzinie i wysłany do tej szkoły, jest pewien, że jego uczucia są czymś złym i prowadzi go to aż do samobójstwa. Jak bardzo to jest porąbane. To nie jest wina Olivera. To nie jest moja wina, ani wina Beau. To wasza wina. Wasza, jego rodziców, systemu edukacji, tej szkoły, ale przede wszystkim, panie dyrektorze, pana wina. Tak bardzo nienawidzi pan wszystkich, którzy są inni niż pan, tak bardzo nie potrafi pan wyjąc głowy z dupy, tak bardzo chce wszystkich zwalczyć, że nie zastanawia się pan nawet nad konsekwencjami.
- Panie Gruenberg, ostrzegam pana... - Niski głos Crampa miał go powstrzymać, ale tylko dołożył węgla do ognistej przemowy. Jakkolwiek ta metafora nie ma sensu.
- Przed czym? Doskonale wiem, że konsekwencją tej przemowy będzie wywalenie mnie ze szkoły. Ale mogę też przemówić wam do rozsądku. Może coś zmienię. Nawet jeżeli jest na to tylko mała szansa, to warto spróbować. - stwierdził. Nauczyciel matematyki zdawał się wkurzony i zdziwiony w tym samym czasie. Wydaje mi się nawet, że był trochę pod wrażeniem wypowiedzi Elliotta, choć pewnie nigdy nie przyznałby tego przed samym sobą.
- Widzę, że chce pan skończyć tak, jak pan Bokan... - Wyczuwałem groźbę w tonie głosu nauczyciela. Nie wpłynęło to jednak na butność blondyna.
- Czemu nie? Ale wie pan co? Sam się pchałem w to bagno, sam będę musiał się z niego wypchnąć. Dziękuję, rezygnuję. - Po tych słowach wstał i wyszedł, zostawiając mnie samego z dwoma wkurzonymi facetami. No cóż, w pewnym sensie chyba sobie zasłużyłem.
- Panie Sykes, zamierza się pan jakoś do tego ustosunkować? - Dyrektor znów mnie testował. Spojrzał w moją stronę z obojętną miną, jednak wiedziałem, że jeżeli nie odpowiem zgodnie z jego wolą, również mogę pożegnać się ze szkołą. I żadne darowizny ze strony moich rodziców nic tu nie pomogą.
- To ja może po prostu wyjdę i już nigdy nie wrócę. - ogłosiłem, wzruszając ramionami i rzeczywiście kierując się w stronę wyjścia.
- Siadaj. - rzucił dyrektor jakby od niechcenia. - Nie ma sensu, abyś nas opuszczał. - wytłumaczył po chwili, widząc mój zdumiony wyraz twarzy.
- Ale... przecież... - Nie byłem w stanie sklecić zdania, gdy patrzyłem na żyletkę obracającą się w palcach naczelnika tej szkoły.
- Jesteś bardzo cennym uczniem, Oliverze. - Cramp skinął głową, patrząc na mnie. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że liczyłem się tylko z powodu bogactwa moich rodziców.
- Ja rozumiem, że pieniądze od Sykesów są fajne, ale naprawdę, powinienem odejść, skoro nie wyleje mnie pan nawet za wszystkie moje przewinienia. - odpowiedziałem, wciąż nie spełniając wcześniejszego polecenia i stojąc mniej więcej w połowie pokoju.
- Przewinienia? Jakie przewinienia? - Dyrektor udawał, że nie ma pojęcia, o co chodzi.
- Wymykanie się ze szkoły, beznadziejne oceny, tatuaż, mam wymieniać dalej? - zapytałem, wskazując na miejsce na koszuli, pod którym wytatuowana była róża.
Dyrektor i matematyk wyraźnie się zmieszali, a ja wykorzystałem okazję, by wyjść. Nie przejmowałem się niczym, poza tym, że on umarł. Nie żyje. Zabił się.
Przeze mnie.
CZYTASZ
Eleven Stories [ZAKOŃCZONE]
JugendliteraturJedenaście historii, wszystkie zazębione. Dwadzieścia dwie osoby, wszystkie tak samo "chore", nieakceptowane przez społeczeństwo. Jedna szkoła, w której tępią takich jak oni. I jeden sekret, który nigdy nie miał się wydać. Historia zainspirowan...