*Brendon*
Odnoszę wrażenie, że dyrektor czerpie z przepytywania uczniów w swoim gabinecie jakąś dziwną radość. Szczególnie, gdy są to rzeczy dość nielegalne, przynajmniej w rozumieniu tej placówki edukacyjnej.
Gdy wkroczyłem do gabinetu tego człowieka, sytuacja przedstawiała się następująco: pan Rene Erpel siedział za biurkiem i notował coś na jakiejś kartce papieru, a naprzeciwko niego stała Hayley Williams, wciąż z kolorowymi włosami, w koszuli w kratę i jeansowych rurkach. Nie wyglądała na specjalnie przestraszoną, raczej zestresowaną.
- Pan Urie! Świetnie! - zawołał dyrektor, gdy tylko dostrzegł, że wchodzę do jego miejsca pracy.
- Dzień dobry? - To zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie, ale dyro był chyba zbyt zaaferowany swoimi papierzyskami, by zwrócić uwagę.
- Tak, tak. Czy jest pan w stanie poświadczyć o pańskim związku z panną Williams? - powiedział, wskazując na dziewczynę, która rzuciła mi błagalne spojrzenie. Szybko zorientowałem się w sytuacji i ogarnąłem, że trzeba bronić przyjaciółki.
- Co dokładniej ma pan na myśli, mówiąc poświadczyć? Bo o tym, że jesteśmy razem już chyba panu mówiła. - odparłem, podchodząc trochę bliżej.
- Tak, tak. Chodzi mi bardziej o jakieś zdjęcie, czy coś. - sprecyzował. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Fakt, że stoimy obok siebie panu nie wystarcza? Niestety, jesteśmy jedną z tych par, które nie lubią robić sobie zdjęć. - Uśmiechnąłem się przymilnie.
- Um... No cóż. To weźcie się przytulcie, czy coś, bylebym miał dowód i mógł stwierdzić z całą pewnością, że pogłoski o związku panny Williams z panną McDougall to, w rzeczy samej, tylko pogłoski. - Ignorując absurdalność żądania zwierzchnika tej szkoły, przytuliłem się do Hayls, która również oplotła mnie ramionami.
- Wspaniale. Dziękuję, życzę szczęścia w związku i proszę o to, by przestrzegali państwo przepisów panujących w tej placówce edukacyjnej. - odezwał się jeszcze pan Erpel, wskazując na drzwi. Dla zachowania pozorów drogę z gabinetu do akademika przebyliśmy trzymając się za ręce. Gdy weszliśmy do budynku dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Co się tak w zasadzie stało? - zadałem pytanie, tylko patrząc na próbującą złapać oddech przyjaciółkę.
- Ktoś doniósł mu o tym, że jestem z Jenną. Więc musiałam coś na szybko wykombinować. Z jakiegoś powodu byłeś pierwszym, który przyszedł mi na myśl, gdy pomyślałam o ukryciu własnego gejostwa. - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Chyba powinienem był być wyczuć w tym jakąś aluzję, ale zamiast tego tylko wyszczerzyłem się w odpowiedzi, rzuciłem coś na pożegnanie i poczłapałem do własnego pokoju.
Gdy otworzyłem drzwi, momentalnie spotkałem się ze zdegustowanym spojrzeniem Gerarda Way'a. Co więcej, nie robił nic poza patrzeniem się na mnie jak na największe gówno tego świata przez następne pięć minut. Ze zrezygnowaniem wywróciłem oczyma i wreszcie zareagowałem na jego żywe oburzenie.
- Cóż tym razem uczyniłem, że zasługuję na twe potępieniu, o impertynencka diwo? - spytałem. Wstał i wciąż bez słowa podsunął mi telefon pod nos. Na wyświetlaczu przeczytałem informację, która dotyczyła związku mnie i Hayl. Upubliczniona na facebooku informację.
- W tej szkole plotki się szybko roznoszą. - stwierdziłem, z niemałym podziwem. Gee zamiast to jakoś skomentować, wziął ponownie telefon i pokazał mi swoją ostatnią rozmowę z Pete'm Wentzem. Wyglądało to mniej więcej tak:
EmoKing: Przyślij tu tego idiotę z czołem.
EmoKing: Już. Teraz. W tej chwili.
SassyDivah: Ale że o co chodzi?
EmoKing: Dallon. Głupie plotki. Czoło potrzebne od zaraz.
EmoKing: Bo jak nie, to sam przyjdę po czoło.
Co prawda chwilę zajęło mi zorientowanie się, o co tym dwóm chodzi, ale po chwili pacnąłem się w przerośnięte czoło. No jasne, że tak. Naprawdę byłem tak ślepy, by nie zauważyć?
CZYTASZ
Eleven Stories [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionJedenaście historii, wszystkie zazębione. Dwadzieścia dwie osoby, wszystkie tak samo "chore", nieakceptowane przez społeczeństwo. Jedna szkoła, w której tępią takich jak oni. I jeden sekret, który nigdy nie miał się wydać. Historia zainspirowan...