6.

850 49 0
                                    

Kolejny tydzień minął tak samo jak zawsze. Nie odzywaliśmy się do siebie z ojczymem. Nowy chciał się dowiedzieć o mnie więcej, ale wolałam z nikim nie rozmawiać. Miałam własny świat.
Spacerując, parkiem zauważyłam, jakąś całującą się parę. To musi być fajne uczucie. Ja się nie doczekałam i nigdy nie doczekam.
Postanowiłam wrócić już do domu.

Zostawiłam w przedpokoju buty oraz bluzę i skierowałam się do łazienki. Jednak nie zdążyłam wejść. Ojczym zastawił mi drogę.
- Miałaś nie wracać tak późno.
- Byłam tylko w parku.
- Ktoś mógł cię napaść.
- Na pewno moje życie byłoby ciekawsze, niż z tą głupią chorobą! - krzyknęłam i dostałam siarczyście w policzek.
Uderzył mnie. To nie pierwszy raz. Za każdym razem siedziałam cicho nic nie mówiąc, ale teraz bolało bardziej. O wiele bardziej.
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałam nie kontrolując łez.
Zapłakana złapałam bluzę i wybiegłam. Nie znam miejsca do którego mogłabym pójść. Nikt mi nie otworzy drzwi. Tym bardziej nie pomoże. Chociaż... Jest jedna osoba - Xavier. Może by mi pomógł, ale jest już ciemno, a ostrzegał. Muszę zaryzykować...
Biegłam ulicami dopóki nie zaczepił mnie jakiś koleś z zaułku. Pijany...
- Gdzie się tak spieszysz, maleńka?
Do mieszkania Xaviera została mi jedna uliczka... Z trudem wyminęłam tego faceta i dalej biegłam, aż znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami. Zaczęłam się dobijać.
- Odejdź! - ktoś krzyknął ze środka.
- Xavier? Pomóż mi. Proszę... - wydukałam.
Nikt nie otwierał.
Osunęłam się pod ścianą obok drzwi i zaniosłam większym płaczem. Po co tu przyszłam? Nikt mi i tak nie pomoże.

BiałaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz