57.

408 24 0
                                    

Nie były połamane. Dostałem coś przeciwbólowego i tyle.
Teraz musiałem stąd wyjść. Dzisiaj mijał termin zapłaty Rona.
- Kochanie, wrócę niedługo. - szepnąłem, po czym złożyłem pocałunek na czole. - Śpij.
- Gdzie idziesz?
- Muszę coś załatwić. Nie przejmuj się tym.

- Ron! Gdzie jesteś kolego?
- J-ja nie mam wszystkiego.
- Ile?
- T-tyle co ostatnio.
- Dawaj. - warknąłem.
Podał zwitek banknotów.
- Jeszcze jeden.
Uciekł przestraszony. Pieprzony tchórz.

- Nie chcę, żeby wchodził do tej sali. - usłyszałem głos mojej kobiety.
- Dopilnujemy, aby tak się stało, proszę pani.
Zauważyłem jak ochroniarz staje przy drzwiach.
Podszedłem do niego. Momentalnie zastawił mi drogę.
Nikt tego nigdy nie robił. Zbyt się bali.
- Jesteś?
- Xavier.
Ustąpił, a ja wszedłem.
- Jesteś już! - ucieszyła się na mój widok.
- Tak. - pokazałem głową w stronę drzwi. - O co chodzi z tym ochroniarzem?
- Żeby Logan nie wchodził.
- Moja dziewczynka. - spojrzałem na kroplówkę. Na haczyku wisiał teraz srebrny woreczek. - Zmienili. Co to jest?
- Chemia. - posmutniała.
Nic nie powiedziałem, po prostu wślizgnąłem się do niej do łóżka.
Chciałem pogłaskać ją po włosach, ale się odsunęła najbardziej jak mogła.
- Mogą zostawać na rękach. - powiedziała cicho.
- Mnie to nie będzie przeszkadzać. Zawsze będziesz piękna. Zawsze będę cię kochać. Do samego końca. - złapałem w palce rudego loka. - Spałas jak wyszedłem?
Pokręciła przecząco głową.
-Wtul się i śpij. Musisz wypocząć.
O dziwo się nie kłóciła. Po prostu przytuliła się do piersi i zasnęła.

Mam nadzieję, że dobrze minęły wam walentynki, moje 🐻. Dobrej nocy.😘

BiałaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz