11.

625 37 1
                                    

Głośne dobijanie do drzwi wyrwało mnie z cudownego snu.
- Otwierać! Policja!
- Cholera. Ubierz moją bluzkę. - szepnął do mnie chłopak, po czym założył szare dresowe spodnie.
- Jeżeli nie otworzysz to wyważymy drzwi!
- Idę! Niektórzy ludzie śpią o tej godzinie. - z tego co widziałam zza zasłonki to stanął twarzą w twarz z policjantem. - Siema Jack, dawno się nie widzieliśmy.
- Przechodnie mówili, że widzieli cię z dziewczyną, a my pewnej szukamy. Mogę?
- Skoro musisz, ale wiesz, że bez nakazu mógłbym cię nie wpuszczać?
- Ale jesteś dobrym obywatelem i jeżeli nie chcesz znowu siedzieć, tym razem za utrudnianie, to mnie wpuścisz.
- Ależ proszę bardzo. Wchodź, Jackie. - chłopak zaśmiał się, mówiąc to.
- Nie mów tak do mnie. - warknął w jego stronę policjant.
Siedziałam skulona na łóżku i uważnie słuchałam wymiany zdań, dopóki owy Jack nie odsłonił wyblakłej zielonej zasłonki.
- To ona Rayli!! - zawołał policjantkę. - Przetrzymujesz ją tu Howard? Lepiej mów prawdę, bo naprawdę łatwo będzie cię wsadzić za kratki.
- Jest tu z własnej woli. Do niczego jej nie zmuszam, prawda mała? - pokiwałam głową.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Zbieraj się, dziewczyno. Rodzice czekają.
- Nie chcę tam wracać. - wyszeptałam.
- Nie możesz też tu zostać. Nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej. Wystarczy, że co pół godziny dzwoni twoja matka, z pytaniem czy cię znaleźliśmy.
- Pójdę pod jednym warunkiem.
Spojrzałam na chłopaka stojącego pod ścianą, który niemalże błagał wzrokiem, żebym nie mówiła nic głupiego.
- Jakim?
- Jemu się nic nie stanie. - wskazałam na bruneta.
- Masz moje słowo.
Wstałam, ubrałam spodnie i poszłam za funkcjonariuszem.

Za godzinkę może dwie następny, Misie. :*

BiałaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz